[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przejechałem po nim znowu, tym razem usłyszałem trzask.Już niekrzyczał.Kiedy po raz kolejny wycofałem, zobaczyłem, że moje prawekoło przejechało mu po karku, a ciężar samochodu właściwieodseparował jego głowę od ciałai zmiażdżył szyję, jak padlinę na drodze.Właściwie tym był teraz tenmały skurwiel.Wjechałem na ulicę i zobaczyłem Susan Grummon.Miała na sobiejedynie halkę.Stała w drzwiach i spoglądała to na Knotta, to na mnie,dostrzegając maskę narciarską.Następnie weszła dodomu i zatrzasnęła drzwi.Wezwie gliny, pomyślałem.Pieprzyć to.Ostrożnie pojechałem z powrotem do centrum handlowego izaparkowałem wagoneera dokładnie tam, gdzie go znalazłem.Wróciłem do swojego wozu i pojechałem pod śmietnik przyWalMarcie, gdzie wyrzuciłem rękawiczki i maskę.Potem podjechałemdo biura, założyłem marynarkę i krawat, który poprawiłem przywstecznym lusterku.Miałem produktywny dzień w pracy.Tego wieczoru, kiedy wróciłem do domu, Michelle powiedziała mi,że była policja i że rozmawiali z nią.Zadawali pytania wszystkim na tejulicy.To naturalne.Jako jego sąsiedzi byliśmy przecież podejrzani.Kazali jej przekazać, żebym zadzwonił jak wrócę.Tak też zrobiłem.Umówiliśmy się na jutro na rozmowę.Równo o dziewiątej.Nie mam z tym problemu.Pewnie nawet nie spóznię się do pracy.Za to Michelle była wstrząśnięta całą sytuacją.Trudno ją winić.Morderstwo.Policja.Zrobiłem więc to, co zawsze.Zabrałem ją do łóżka.Utuliłem do snu.A co wy byście zrobili?JEZLI MNIE PAMI NIE MYLIPatricia rozsiadła się na krześle, zrelaksowana.Przed nią na stoletykał metronom.- Chciałbym rozmawiać z Leslie - powiedział Hooker.Kobietaspojrzała na niego, westchnęła i potrząsnęła głową.- Boże! Znowu Leslie.Nie rozumiem, co złego jest w tym, żeby odczasu do czasu porozmawiać ze mną?Hooker wzruszył ramionami.- Kłamiesz.Uchylasz się.Starasz się wszystko pogmatwać.Gdybyśtyle nie kłamała, Susan, może częściej chciałbym z tobą rozmawiać.Nic osobistego.Nadąsała się, oparła na krześle i skrzyżowała ręce na piersiach.- Wiesz, staram się tylko chronić swój tyłek - oznajmiła.- Wiem.I rozumiem.Tylko, że teraz to nie pomaga.Pozwól miporozmawiać z Leslie, dobrze?Zatrzepotała rzęsami.Odrzuciła głowę i zawyła.Potem obdarzyła gopotulnym, błyskotliwym spojrzeniem i zaczęła skomleć.- Leslie.Nie Katie.Katie była psem.Drugim psem odnotowanym w całej historii MPD - ZespołuZwielokrotnionej Osobowości.Hooker napisał o niej obszerny artykuł dla Dziennika MedycynyPsychiatrycznej.Spekulacje i obserwacje.Czołganie się, węszenie,wycie.Związek Katie z innymi osobowościami wydawał się niejasny.- Cześć, doktorze Hooker.- Cześć, Leslie.- Rozumiem, że chciałbyś jeszcze trochę porozmawiać.- Zgadza się.- Nie powinnam.- Dlaczego?- Patricia mi zabrania.- Myślę, że nie zabrania, Leslie.- Jest przerażona.- Czego się boi?Niespokojnie kręciła się na krześle, typowa nastoletnia dziewczyna,zmagająca się z problemem.Jak wszystkie osobowości, które pojawiłysię do tej pory - poza suczką Katie i Lynette, która miała pięć lat -Leslie przyszła na świat, mając szesnaście lat i w tym wieku pozostała.- Powiedzieli, że zrobią jej krzywdę, pamiętasz? Jeśli będzie mówić.Powiedzieli, że ją zabiją.- Pamiętam.- Więc?- To było dawno temu, prawda?Dokładnie dwadzieścia dwa lata temu.Kobieta siedząca przed nimmiała trzydzieści osiem lat i była matką dwóch dziewczynek w wiekuośmiu i dziesięciu.Do czasu rozwodu, który miał miejsce półtora rokutemu, była popularną redaktorką u dużego wydawcy, a potemnałogową alkoholiczką, która zdecydowała się na terapię, kiedyzorientowała się, że bije starszą córkę chochlą po twarzy, zupełnie otym potem nie pamiętając.Po czterech miesiącach terapii objawiła siępierwsza osobowość - mała Lynette.- No nie wiem, doktorze.- Do tej pory świetnie ci szło, Leslie.Dlaczego teraz miałabyśprzestać?- Ja nie chcę przestać.- Więc nie przestawaj.Uwierz mi, na dłuższą metę to bardzo pomożePatricii.Bardzo.Zastanowiła się przez moment i westchnęła.- Dobrze.Jestem jej to winna.Pozwolił sobie na relaks.To był kluczowy moment.Jeśli zatrzymasię w tym miejscu, mogą minąć całe tygodnie, zanim, ponowniepozwoli sobie do tego wrócić.To się już zdarzało.A dzisiaj, nareszcie, miał zgodę Patricii na nagrywanie sesji.- Ostatnim razem mówiłaś, jak ci - Gannetowie - przekazywali jąsobie.-Aha.- Podawali ją sobie w sensie seksualnym, zgadza się? -Tak.- Czy możesz mi powiedzieć, komu oddali ją rodzice?- Wielu ludziom.Była ich tam cała grupa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]