[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeździliparami,wymieniającs ięwtens pos ób,żecodzienniewyrus załanazwiadynowadwójka.Pewnegowieczorus zykowaliś mys iędorozbiciaobozupodwys okims kalnymnawis em,gdyzrozpoznaniapowróciliGaranawiEmyr.—Zarazzanajbliżs zymzakrętemznaleźliś mylepszemiejs ce—oznajmiłEmyr.—Toniedaleko, abędziemytammiećo wieleleps ząosłonęod wiatru ides zczu.Ponieważnierozkulbaczyliś myjes zczekonianinierozpaliliś myognis k,pos tanowiliś mys korzys taćzich rady.Garanawws kazywałdrogę,agdyprzybyliś mynamiejs ce,rzekł:—Tojes tnajleps zakryjówka, jakąmożnaznaleźćpoś ród tychgołychkoś ci.Us łys zaws zyjegos łowa,Cynandodał—Chciałeśpowiedzieć,połamanychkości.Odwielu dniniewidziałemniczego, co niebyłobypogruchotanenadrobnekawałki.Itakimotos pos obemprzemierzanyprzeznasmasywochrzczonyzos tałTorEs gyr nau,PołamaneKoś ci.Gdyuzyskałynazwę,górys tałys ięjakbymniejzłowrogie,wkażdymraziepatrzyliś mynaniezmniejs zymniżpoprzednio lękiem.—Taktojużjes t—s twierdziłTegid,gdyws pomniałemmuotymkilkadnipóźniej.—Derwyddipowiadają, żenazwać, znaczyzdobyć.—Wobectegobierzs iędoroboty,bardzie.Wys zukajnazwę,którązdobędziemyPaladyra.Wykrzyczęjązwierzchołkanajwyżs zejgóry.Później,gdygóramizawładnąłzmierzch,zobaczyłemgonas krajuurwis ka.Stałnieruchomo, zewzrokiemutkwionymwdolinie,którazupełnieniknęławmroku.Obs erwowałemgoprzezchwilęzdaleka,anas tępniepods zedłembliżej.—Cotamwidzisz?Wydawałomis ię,żedos trzegamjakiśruchnadrodzetamwdole—powiedział,nieodrywającoczu od s łabo widocznej, pokręconejws tążki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]