[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.jeszcze nieuczesane, wyglądały ślicznie, niewinnie i niesłychanie po- Masz piękny uśmiech - powiedział cicho.wabnie.Spojrzała na niego spod gęstych rzęs i zażartowała:- Jestem zaproszony? - zapytał z uśmiechem.- Chociaż tym jednym powinnam odróżniać się od ponurych gębJulie spojrzała na niego.Wielkie, ciemnoniebieskie oczy patrzyłyprzestępców z rejestru FBI, nie sądzisz?z intensywnością, jakby chciały przebić się przez powłokę cielesnąUśmiech zamarł na twarzy Paula.i zajrzeć w głąb duszy.I nagle pożałowała, że nie ma w nim więcej do- Czy Benedict kontaktował się z tobą? To dlatego wymknęłaś mibroci i łagodności.się wczoraj i przyjechałaś tutaj? Dlatego dzisiaj rano dwa razy wspo- A chce pan zostać zaproszony?mniałaś o możliwości aresztowania cię?-Tak!- Masz zbyt bujną wyobraznię.- Popatrzyła na niego i roześmiałaPo raz pierwszy uśmiechnęła się do niego szczerze, bez wewnętrzsię.nego napięcia, i tak promiennie! Serce zabiło żywiej w jego piersi.- Do cholery! - Zanim uprzytomnił sobie, co robi, wstał i zaczął iść- W takim razie proszę usiąść przy stole, a my przygotujemy spew jej stronę.- Nie baw się ze mną w kotka i myszkę, Julie! Jak zadacjalność zakładu, omlet.Wspólnie nie robiłyśmy ich już przeszło rok,ję pytanie, oczekuję odpowiedzi.- Spojrzał przez ramię na Katheriwięc proszę nie oczekiwać zbyt wiele.ne.- Czy mogłabyś zostawić nas samych? - warknął.Richardson zdjął marynarkę i krawat, odpiął górny guzik koszuli- Oczywiście.Czyżbyś naprawdę wierzył, że Julie pomagała temui usiadł przy stole.Julie postawiła przed nim filiżankę kawy i wróciłaczłowiekowi w ucieczce z więzienia? - spytała oburzona.do poprzedniego zajęcia.W milczeniu obserwował dziewczęta, przy- Nie - rzucił ostro - chyba że da mi powód, bym sądził inaczej.Alesłuchiwał się ich żartobliwym przekomarzaniom.Czuł się jak w królenie jestem do końca przekonany, czy nie chroniłaby Benedicta przedstwie spokoju, rządzonym przez piękne wróżki z fryzurami w niełanami, gdyby pojawiła się taka możliwość.dzie, w długich szlafrokach o pastelowych kolorach.Uroda Katherine- Chyba nie aresztujesz jej za coś, czego jeszcze nie zrobiła! - nieCahill zapierała dech, ale to Julie Mathison, tylko ładna, jak magnesustępowała Katherine.przyciągała jego spojrzenie.Patrzył, jak wpadające przez okno pro- Nie mam zamiaru jej aresztować! Co więcej, uczyniłem wszystmienie słońca rozświetlają jej włosy, poddawał się urokowi uśmiechu,ko, co w mojej mocy, by nikomu innemu nie przyszło to do głowy.podziwiał delikatną cerę, zdumiewającą bujność wywijających sięNa głos Julie odwrócił się.W jej pytaniu usłyszał wdzięczność i zaw górę rzęs.skoczenie.- Panie Richardson? - odezwała się cicho.Podniosła wzrok znad- Naprawdę to zrobiłeś?krojonego na drobne kawałeczki ząbka czosnku.Paul zawahał się, czuł, że na widok tych oczu opuszcza go złość, po- Proszę mówić do mnie Paul.tem skinął głową.- Paul - poprawiła się.-Tak.Jej głos brzmi uroczo, pomyślał.Przez chwilę pławił się w cieple jej uśmiechu.Potem Julie zwróci-Tak?ła się do Katherine:- Dlaczego się we mnie tak wpatrujesz?- Odwołujemy cykutę! - Paul nie mógł powstrzymać się od śmiechu.Zmieszał się i wypowiedział pierwszą myśl, jaka przyszła mu doJeszcze nigdy nie jadłem śniadania w tak przyjemnej atmosferze,głowy.pomyślał.Pełen błogiego zadowolenia wstał, nalał sobie do filiżanki- Zastanawiałem się, co kroisz.- Patrzył na niewielką, białą kostkawy, a w tym czasie Julie i Katherine wkładały naczynia do zmywar-kę, która, jak się teraz zorientował, była okrojonym ząbkiem czosnku.ki.Jakże niezwykle miłe chwile, myślał, i doskonale wiedział, dlacze-- O to ci chodzi? - zapytała.Uniosła głowę i rzuciła mu rozbawionego tak się czuł.Jak odkrył, ku swemu zachwytowi, Julie Mathison, gdyspojrzenie, po którym poczuł się jak uczniak przyłapany na oczywiWreszcie uznała, że kogoś lubi, hojnie obdarowywała taką osobę uczustym kłamstwie.em bezwarunkowej przyjazni.Od chwili gdy dowiedziała się, że czy-- Tak - zablefował.- Właśnie, co to jest?- Postaraj się nie okazywać aż takiego entuzjazmu - odparł zgryznił, co mógł, by nie została aresztowana, traktowała go z serdecznoliwie.ścią, uśmiechała się, gdy powiedział coś wesołego, a gdy stawał się ofi- yle mnie zrozumiałeś - wyjaśniła przepraszającym tonem, kłacjalny i zaczynał zachowywać jak typowy agent FBI, obracała jego słodąc mu dłoń na ramieniu.- Naprawdę.Tylko nie znoszę, jak ktoś mniewa w żart.I jeszcze sprawiła mu dużą przyjemność pytaniem o radę.śledzi i indaguje, nawet ty.- Wczoraj - wyjaśniała -rozmawiałam z dyrektorem naszej szkoły,- A czy przyszło ci do głowy, że Benedict może przybyć tu za tobą,panem Duncanem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]