[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chodziłam w ciuchach z lumpeksu, na litość boską!Kiedy odeszłamz domu, poszłam na lekcje elokucji4, nauczyłam się od-powiednio wysławiać i byłam zdecydowana zapewnić sobielepsze życie.Ciężko pracowałam, żeby zdobyć takiegomężczyznę jak Nicholas.Czuję się niekomfortowo słysząc to wyznanie.NajwyrazniejNick nie był obiektem uczucia, był celem.Pojawia się fryzjerka i sprawdza farbę na włosach Nancy.- Nie waż się powiedzieć ojcu - szepcze do mnie żona brata.-Nie chciałabym, żeby znał całą prawdę.- Kochasz go jeszcze? - wyrzucam z siebie.Nie mogęuwierzyć, że to powiedziałam.Chciałam ją o to zapytać już oddawna, ale nigdy się nie ośmieliłam.- Jestem dobrą żoną i doskonałą matką.Nieświadomiemarszczę brwi, bo Nancy dodaje:- Gilly, nie możesz pytać mnie o takie rzeczy! - Zostajezaprowadzona do umywalki na mycie włosów.-Jest mi dobrze tak, jak jest.Nicholasowi też - mówistanowczo, zanim młoda asystentka pyta, czy chce odżywkę.W drodze do domu jeszcze raz próbuję zadzwonić do Jacka.Słyszę sygnał oczekiwania. Tu Jack Baker, proszę zostawićwiadomość po sygnale".Rozłączam się, zastanawiając się,czym mój lokator zajmował się cały dzień.Elokucja - poprawne, ozdobne wysławianie się.(przyp.red.pol.).- Niech się pani rozbierze i założy to - mówi Lydia, oddającmi plastikowe klapki i czepek kąpielowy.Rozbieram się do bielizny i szybko zakrywam ręcznikiem,gdy ktoś otwiera drzwi.To Nancy.Bardzo staram siępowstrzymać śmiech, ale nie udaje mi się.Została jużspryskana; wygląda jakby tarzała się w błocie.Przysiada na boku kanapy i wachluje się.- Nie mogę jeszcze się ubrać.To musi schnąć przez pięćminut.Przestań się śmiać, Gilly!Ktoś puka do drzwi.- Gotowa? - woła mnie Lydia.- Nie mam nic na sobie poza majtkami, stoję w.- Oj, nie bądz taka skromna.To tylko ja - mówi Nancy,patrząc jak usiłuję zdjąć majtki spod ręcznika, a potemnakładam czepek.- Nie sądzisz, że tak powinnam iść narandkę? - pytam, robiąc seksowną pozę i po raz pierwszy od latobie zaczynamy się śmiać.Jestem kompletnie naga poza plastikowymi stringami, stoję wwąskiej kabinie, a Lydia spryskuje moje ciało maszyną, któradmucha jak klimatyzator.Podnoszę jedną rękę, potem drugą,obracam się na boki, twarzą do ściany, twarzą do Lydii i corazbardziej czuję się jak więzień.Zamykam oczy i myślę o Jacku itym, że zobaczę go jutro wieczorem.Myślę też o Guyu.Zasta-nawiam się, jak mu idzie w pracy? Czy tęskni za mną tak, jak jaza nim? Guy ma zwyczaj regularnie zakradać się do moichmyśli.- Nie chcę być zbyt brązowa - mówię, zaczynając panikować,gdy Lydia pyta, czy chcę jedną czy dwie warstwy.- Proszę mi zaufać, to nada skórze piękny wygląd muśniętejsłońcem.Ludzie będą myśleli, że wróciła pani z San Tropez.Jasne, ale co im powiem? Jest środek pazdziernika, a ja niebyłam nigdzie poza Ravenscourt Park.Wieczorem, wyskubane, wymanikiurowane, złuszczone iopalone razem z Nancy wracamy do Richmond.Chcę sięzobaczyć z Tildą i Hannah.-Ta-da! - mówię, dołączając do Nicka, który kąpiedziewczynki.Mój brat się uśmiecha.- Wow, czy ciocia Gilly nie wygląda ślicznie? Matildawybucha śmiechem.- Wyglądasz dziwnie - stwierdza.Hanna się nie odzywa.- Byłam w San Tropez - mówię im, siadając na brzegu wanny.Przytłacza mnie wina, że Nick musiał cały dzień się nimizajmować, ale niepotrzebnie.Brat informuje mnie, że miałcudowny dzień.- Prawda, aniołki? - pyta, chlapiąc dziewczynki zabawką wkształcie krokodyla.- Zje mnie! - Tilda wierci się i rozchlapuje wodę.- Nie zje cię - mówi Hanna, nie chcąc przyłączyć się dozabawy.- Jest z plastiku.- Tatuś kupił nam dzisiaj krokodyle, ciociu - opowiada miMatilda.Zanurzam ręce w wodzie i łapię krokodyla, goniąc nimdziewczynki.- Kłap! - krzyczę, po czym gwałtownie łapię oddech.- Okurde!Nawet Hanna się uśmiecha.- To znaczy, o nie, nie wolno mi moczyć rąk! Opalenizna misię zmyje.- O kurde - powtarza Tilda.- Nie, Matilda - zakazuje zdecydowanym tonem Nick.- Ateraz powiedz cioci, co jeszcze robiliśmy.- Poszliśmy na plac zawab - mówi.- Ten poświęcony pamięci księżniczki Diany - uzupełniaNick.- Dlaczego mama z nami nie poszła? - pyta tatę Hannah isądząc po jego zmęczonym wyrazie twarzy, pytała go o to całydzień.- Kiedy wyjdziesz za mąż, ciociu? - Chce wiedzieć jej siostra.- Już nie wyjdzie - przepowiada Hannah.- Jej czas sięskończył.Patrzę na Nicka, wiedząc, że Nancy musiała im topowiedzieć.- Mój czas się nie skończył, ale wasz tak! Jeśli zaraz niewyjdziecie z wody, zmienicie się w suszone śliwki!Kiedy wychodzą, owijam podekscytowaną Matildęręcznikiem; Hannah zaczyna być w takim wieku, że chcewszystko robić sama.- Nick, czy z Hannah wszystko dobrze? - pytam go, kiedyjesteśmy sami w jego gabinecie.- Jest bardzo cicha.Przyciska dłonie do skroni.- Myślę, że słyszała, jak dziś rano się kłóciliśmy.Najnowszypomysł Nancy to wysłanie jej do szkoły z internatem, jednak jauważam, że jest jeszcze za mała.- Może powinieneś porozmawiać z Hannah, może czuje sięniepewnie lub jest zdenerwowana.- Próbowałem, ale.- Mógłbyś ją gdzieś zabrać popołudniem tak, żebyście bylisami? Czasami łatwiej jest porozmawiać poza domem.- Tak czy siak.- wzdycha, patrząc na mnie.- Podobasz mi sięw krótszych włosach.Pasuje ci ta fryzura.- Kontrast międzyjego kruchym małżeństwem a moimi włosami sprawia, żeczuję się zawstydzona; jakbym brała udział w dziecięcychgrach i daleko mi jeszcze było do świata dorosłych.- Jack ma szczęście - mówi mój brat.- Dzięki.I jeszcze raz dziękuję za weekend.Nancy była dośćniesamowita - przyznaję.- Dobrze.Cieszę się, że mogła pomóc.- Przez momentogrania mnie przytłaczająca potrzeba przytulenia go.- To byłaradość mieć dziewczynki dla siebie -wyznaje, a potem szepcze:- Nikt mi nie marudził nad uchem.To ja powinienem cidziękować.- Och, Nick - mówię, z czułością szturchając go w ramię.30- To gdzie zabrał ciebie i szmaragdową sukienkę? - pyta Sampod dębem. Wow, wyglądasz niesamowicie" - powiedział Jack, kiedykelner wziął mój płaszcz.Mówię im, że zabrał mnie do restauracji Gordona Ramsaya
[ Pobierz całość w formacie PDF ]