[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ponieważ jesteś wyjątkowy?- Nie, nie jestem wyjątkowy.Jestem inny.- Owszem, jesteś inny - powtórzyła, lecz w jej ustach niezabrzmiało to tak, jak gdyby uważała to za wadę.- Czy to prawda, żekiedy mnie dotykasz, widzisz moją aurę, moje wnętrze?- Twoja aura jest przecudowna - odparł lekko drżącym głosem ipociągnął ją do łóżka.Dotykał jej ramion i bioder, badał wnętrzem dłoni krągłośćpiersi.Ciało Alyssy wygięło się z rozkoszy.Teraz i ona zaczęła gopieścić, przesuwając palcami po jego szerokiej piersi, a pózniej pobrzuchu.Gdy przesunęła rękę jeszcze niżej, Connor chwycił ją zadłoń.118Anulaouslaandcs- Jeszcze nie.- szepnął zduszonym głosem.-Jeszcze nie,poczekaj.Szybko rozpiął jej piżamę.Po chwili Alyssa leżała naga.Jejskóra była delikatna jak jedwab, toteż Connor mruczał zachwycony,obsypując pieszczotami jej ciało.Ona zaś czuła, że dotyk jego palców nie jest zwykłą pieszczotą.Jak dla każdego ociemniałego, stanowił dla Connora także możliwośćpoznania, zobaczenia" jej ciała.Każde muśnięcie jego palców byłointensywne i celowe.Wciągała otwartymi ustami powietrze, starając się tłumić jęk,który wydobywał się z jej gardła przy każdym dotyku.Potemzdecydowanym ruchem pozbawiła Connora odzienia.- Wiem, że masz talent dostrzegania tego, czego inni nie potrafiądostrzec - szepnęła.- Ale ja mam do dyspozycji tylko oczy i chcę sięnapawać twoim widokiem.Nawet nie masz pojęcia, jaki jesteśprzystojny i potężny.- Tak - szepnął w odpowiedzi.- Wiem, że jestem silny.Aletobie, Alysso, nie zrobię żadnej krzywdy, nie bój się.Muszę jednakwiedzieć jedno.Jeśli nie chcesz, żebyśmy się kochali, powiedz, anatychmiast się ubiorę i odprowadzę cię do pokoju.- Jak możesz myśleć, że nie pragnę tego co ty? - wyszeptała zwyrzutem.- Myślisz, że mogłabym wrócić do pokoju właśnie teraz,kiedy poznajemy swoje ciała, kiedy się pieścimy? Nie, Connorze.Niechcę wracać do pokoju.Chcę być z tobą jeszcze długo.119AnulaouslaandcsConnor bez słowa zagarnął ją pod siebie i z jękiem rozkoszyzaczął całować jej usta, dłonie, skronie i powieki.Poznawał zapach ismak jej skóry.Alyssa wbiła palce w jego plecy, przesuwając dłońmiw dół i w górę, dotykając bioder, dotykając karku, reagując na każdyspazm rozkoszy, który Connor jej dawał.- Choć do mnie - wyszeptała.Connor wsunął dłoń pomiędzy ich gorące ciała i dotknął jejciepłej nabrzmiałej kobiecości.Moment pózniej, gdy Alyssa poczułago w sobie, miała ochotę krzyczeć z rozkoszy.Connor był podobnieoszołomiony.Mimo że przeczuwał, co może przeżyć z Alyssą, niepotrafił przewidzieć, że te doznania będą takie intensywne, takniepodobne do niczego w jego życiu.Poczuł, że w momencie, gdy się połączył z Alyssą, jej auraotoczyła go szczelnie ze wszystkich stron, otuliła kokonem miłości.Była ponad nim i w nim.Otaczała go i wnikała do wnętrza.To już nie była czysta przyjemność fizyczna.To było cudowne,niemal metafizyczne doznanie.Connor musiał zebrać wszystkie siły,żeby się w nim nie zatracić.A potem w końcu mu się poddał, czując,jak oboje tkwią w jądrze rozkoszy, która prowadzi kochanków nakrawędz spełnienia, a pózniej rzuca ich w przepaść zmysłowego szału.Potem tylko sen mógł ich uratować przed zupełnymwyczerpaniem.Rano, gdy Connor się obudził, Alyssy już nie było.120AnulaouslaandcsPowietrze wibrowało od hałasu pracujących pługów.Znak, żepora wracać do domu.Connor miał wrażenie, jak gdyby zawaliło musię całe życie.Potem usłyszał szum silnika i domyślił się, że przyjechał poniego wierny Jerry.Cóż, pora się ubierać.Nagle usłyszał z dołu głosAlyssy:- A kogóż tu do nas przywiało? Connor pospiesznie zszedł nadół.- To nie Jerry? - zapytał.- Nie - odparła.- Może jakiś komiwojażer albo dziennikarz? -zasugerował.- Możliwe.O, z samochodu wysiada jakiś mężczyzna.Sprawiawrażenie, jakby nie znalazł się tutaj przypadkowo.Trzeba siędowiedzieć, kto to.Czekając, aż Alyssa otworzy drzwi i przywita się z gościem,Connor dziękował opatrzności, że wybawiła ich obydwoje zniezręcznej sytuacji i nie musieli z biegu rozmawiać o tej cudownej,upojnej nocy.Niespodziewana wizyta dała im czas na uporządkowanie myślioraz uczuć.121AnulaouslaandcsROZDZIAA DZIEWITYAlyssa przyjrzała się bliżej mężczyznie.Był wysoki,dorównywał wzrostem Connorowi i tak jak on miał kruczoczarnewłosy.Na jego twarzy malował się nieprzenikniony wyraz.Poczuła, jak Connor staje za jej plecami.Mężczyzna podniósł naniego wzrok.- Czy pan Connor Quinn? - zapytał.- Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]