[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od wielu dni obserwowałabiałe szczyty i zauważyła, że każdego ranka linia śniegu obniżała się okilkadziesiąt metrów. Przepiękne powiedziała. Chciałbym zabrać cię tam kiedyś ze sobą, przez przełęcze, domiejsca zwanego Astor, skąd można zobaczyć moją Nagą Górę.Taknazywają Nanga Parbat, ponieważ stoi tam sama pochylił się doprzodu i zastukał w jeden z liczników na pokrytej kurzem descerozdzielczej. Ale mamy tylko tyle paliwa, by dojechać do Kanihamy imoże z powrotem do domu. Do Kanihamy? Poczekaj, a zobaczysz.Po godzinie jazdy gruntową drogą wijącą się między wysokimitopolami a polami ryżowymi dotarli do małej wioski z domami zsurowych cegieł.Słońce przebijało się przez mgłę, która niczym kocpokrywała leżącą niżej dolinę.Lekki wiatr kołysał liśćmi drzew.Rainerzatrzymał samochód na niewielkim podwórku i Nerys odkręciła szybęw oknie.Słodkie powietrze wpłynęło do jej płuc.Wokół rozbrzmiewałynajróżniejsze dzwięki: głośne cykanie świerszczy, pianie koguta, pluskwody w strumieniu, radosne głosy dzieci bawiących się nieopodal.To miejsce wyglądało i brzmiało inaczej pod wieloma względami,ale i tak przypominało jej wioski w Anglii, które też znajdowały się upodnóży gór, które również pachniały dymem z palonego drewna izwierzęcym nawozem.Otworzyła drzwiczki i wysiadła, owijającsię pheranem.Kanihama była pięknym miejscem.Gromadki dzieci chowały się za rogami domów.Kilkanaściemetrów dalej stały kobiety w szalach i mężczyzni w grubych płaszczachi czapkach z jagnięcej skóry.Rainer wyskoczył z ciężarówki ipowiedział coś do mężczyzny z długą, gęstą brodą.Po chwili odwrócił się do Nerys. Ta prządka, o której mówiłaś.Odkrył, że kobieta mieszkała niedaleko jego domu na jednej zzatłoczonych uliczek starego miasta w Zrinagarze.Kilka dni temuposzedł tam z Nerys.Zastali ją w pustym pokoju przy kołowrotku, zdziećmi.Nerys dała rodzinie jedzenie i trochę pieniędzy.Obiecała, żepostara się pomóc.Kobieta patrzyła na nią, na jej twarzy malował sięgłód i desperacja.Dwójka małych dzieci szarpała ubrania Nerys,próbując włożyć rączki do jej kieszeni.Najstarsze z dzieci znówwyciągnęło rodzinny skarb i machało szalem przed twarzą Nerys. Kup! naciskała dziewczynka.Nerys delikatnie odłożyła materiał, prosząc Rainera, byprzetłumaczył, że chciałaby pomóc rodzinie bez zabierania ich jedynegodobytku. Kanihama to wieś rodzinna tej kobiety mówił dalej Rainer. Zapytałem owięcej szczegółów.Dowiedziałem się, że ten człowiek jest jej ojcem.Mężczyzna pokiwał głową.Nerys powiedziała kilka słów pokaszmirsku, których do tej pory się nauczyła, a on znów kiwnął głową.Dołączyła do niego jakaś kobieta.Jej twarz zasłaniał szal z paszminy. Pytają, czy chcielibyśmy zobaczyć ich pracę powiedział Rainer.Jeden z domów był nieco większy od pozostałych, z drewnianymiławkami opartymi o ściany na werandzie.W środku domuzaprowadzono ich do jedynego pokoju, w którym drewniany dachwsparty był na drewnianych filarach.W kuchence płonęło drewno,aromatyczny dym unosił się przez żelazny komin.W pokoju stały trzy krosna przypominające skomplikowaną siećrozpórek i sznurków.Jedyne dzwięki wydawały obracające się szpulki,przesuwane między nićmi i delikatnie uderzające o siebie nicielnice.Kiedy tkacze podnieśli wzrok i ujrzeli gości, cisza panująca wpracowni zmieniła się nagle w serdeczny wybuch powitań ipozdrowień.Mężczyzna siedzący najbliżej wejścia wstał ze swojejławeczki i poprosił Nerys, by na niej usiadła.Obserwowany przezczłowieka z brodą, kilka kobiet i gromadkę ciekawskich dziecikłębiących się w drzwiach wejściowych odpiął ochronną płachtę zbawełny, która przykrywała jego pracę.Nerys patrzyła w osłupieniu na w połowie ukończony szal kani.Zawiły wzór na materiale przedstawiał pawie pióra, delikatnekwiaty i przepiękne tureckie zawijasy, ale najbardziej zachwyciły jąkolory.Znajdowały się tam wszystkie odcienie letniego kaszmirskiegopopołudnia, od akwamaryny po srebro, od błękitu nieba po głębokązieleń wody w jeziorze. Aadne?Mogła tylko kiwnąć głową.Tkacz nieco teatralnie powrócił na swoje miejsce i ułożył palce takjak pianista czyni to przed koncertem.Podniósł szpulkę owiniętą wperłowo-białą przędzą i włożył ją pod jedną z rozciągniętych nici, bydzięki niej stworzyć maleńkie odbicie światła w środku stylizowanegokwiatu lotosu.Następnie wziął kolejną nić, tym razem w kolorzejasnego srebra, i odliczył pięć kolejnych nici, zanim wsunął pod nieszpulkę.Był bardzo skoncentrowany, więc Nerys instynktowniewycofała się, by mu nie przeszkadzać.Zdała sobie sprawę z tego, że wstrzymuje oddech.Rainer i Nerys wyszli na zewnątrz i usiedli na nasłonecznionejławce.Ciemnooka dziewczyna z wioski przyniosła im herbatę.Uśmiechnęła się do Nerys, ale była zbyt nieśmiała, by zostać z nimidłużej.Rainer pogrążony był w rozmowie z brodatym mężczyzną.Używali jednak więcej gestów niż słów, więc Nerys oparła głowę ościanę i podziwiała widoki.Wioska leżała dość daleko od Zrinagaru iwyglądała tak, jakby od wieków nic się w niej nie zmieniło.Na polach iw ogródkach hodowano najróżniejsze warzywa, sadzono, zbierano isprzedawano ryż.Wysuszone zboże było ładnie związane w bele sianależące na stosie w szopie.Takie zapasy zapewniały pokarm zwierzętomhodowlanym.Dwóch chłopców prowadziło niewielkie stado owiec ikóz na drugą stronę placu, uderzając kijkami o ściany budynków ipokrzykując coś od czasu do czasu.Kilka dziewczynek bawiło siębiałymi kamykami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]