[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo dawno temu.Serce waliło jej w piersi jak oszalałe.Odwróciła się, żeby zobaczyć po raz ostatni płonące miasto - wiedziała tyłko, żenazywa się Urkish.Niebo nad prymitywnym, pustynnym miastem było czarne; dym z płonących domów, wzniesionych z błota isłomy, wzbijał się aż do gwiazd.Słyszała wyraznie pewien dzwięk: wysoki, ostry, świdrujący.Mimo że od miasta dzielił ją już spory dystans, musiałazatkać uszy.Dzwięk przypominał jej krzyk ptaków - setek głodnych, drapieżnych ptaków.Z każdą kolejną nocą sny stawały się coraz bardziej rzeczywiste - do tego stopnia, że w końcu zaczęła bać się zasypiać.Oddałaby wszystko za spokojną, bezsenną noc.Ale nie było jej to pisane.Ktoś zawołał ją i wtedy przypomniała sobie, że nie jest sama.Razem z nią z Urkish uciekło ośmioro innych.Uciekłi.nowłaśnie, przed czym uciekali? Dziewczyna niewiele starsza od niej, okryta podartym płaszczem z kapturem, wskazała jej, abyszła za nią i nie oglądała się za siebie.W jej oczach - w oczach ich wszystkich - był strach.Czego się bali? Dlaczego musieliopuścić miasto? Chciała poznać odpowiedz - musiała to wiedzieć!- Szybko - powiedziała dziewczyna w języku, którego nigdy nie słyszała, a mimo to bez problemu rozumiała.- Musimyzniknąć na pustyni.- Dziewczyna odwróciła się piecami do innych; płaszcz, który miała na sobie, załopotał na pustynnymwietrze.- To nasza jedyna szansa.Zaczęli znów biec, klucząc wśród wydm.Ale przed czym uciekali?Odwróciła się z powrotem w stronę miasta.Czy tam kryła się odpowiedz? Ogień buchnął jeszcze wyżej, pochłaniającpozostałości jakiejś prymitywnej cywilizacji, która na zawsze miała zniknąć z powierzchni świata.Pozostali zawołali ją - ich głosy, dobiegające z oddali, załamywały się na wietrze.Błagali, by się nie zatrzymywała i biegławraz z nimi, ale nie potrafiła się ruszyć.Jak zahipnotyzowana patrzyła na miasto tonące w płomieniach.Ogarnął ją smutek - jakby Urkish z jakiegoś powodu było dla niej ważne.Czy to coś więcej niż tylko miejsce ze snu? Czymiasto miało dła niej jakieś istotne znaczenie?Tupnęła nogą w piasku, czując, jak frustracja eksploduje w niej ze zdwojoną siłą.- Chcę się obudzić! - krzyknęła w stronę pustyni.- Chcę się teraz obudzić! - Zamknęła oczy, mając nadzieję, że wyrwie się zobjęć koszmaru, ten jednak trzymał ją mocno w swoich szponach.W uszach zadzwoniły jej znów potworne krzyki i otworzyła oczy.Widziała, jak nadlatują od strony miasta, wzniecającpotężnymi skrzydłami obłoki gęstego, czarnego dymu.Były ich setki i nawet z tej odległości widziała, że są zakuci w złotezbroje.Wiedziała, kim są.Odkąd była małym dzieckiem, fascynowały ją i napawały radością.Uważała ich za swoich stróżów iwierzyła, że nigdy nie pozwolą jej skrzywdzić.Bez tchu obserwowała ich teraz, unoszących się w powietrzu nad płonącymi ruinami miasta.Wiedziała, że już wcześniejbyła w tym śnie, ale za żadne skarby nie potrafiła sobie przypomnieć, po co te skrzydlate istoty zjawiły się w Urkish.- Przybyli tu, żeby cię zabić - usłyszała szept płynący z pustyni i wiedziała, że głos ma rację.Skrzydlate istoty wyłatywały właśnie z miasta, kierując się w stronę pustyni -jakby kogoś szukały.Szukały jej.Zaczęła biec, ale piasek skutecznie spowalniał jej ucieczkę.Serce biło jej z wysiłku, kiedy próbowała dogonić pozostałych.Teraz sobie przypomniała.Pamiętała, jak skrzydlate stworzenia spadły z nieba z ognistymi mieczami w dłoniach - irozpoczęła się rzez.Pamiętała, że zginęło wielu ludzi.Gdy wspinała się na wydmę, przed oczami przesuwały jej się obrazypełne przemocy.Byli teraz bliżej - tak blisko.W powietrzu rozległ się odgłos łopoczących potężnych skrzydeł i przerazliwe krzyki wściekłychptaków.Ałe to nie były ptaki.Udało jej się już wdrapać niemal na sam szczyt wielkiej wydmy.Reszta uciekinierów była tuż przed nią.Zawołała do nich,ale jej głos utonął w szumie wielkich skrzydeł.Obróciła się, żeby zobaczyć, jak blisko są.Wtedy rzucili się na nią z nieba - żądni jej krwi.Anioły.Jak kiedykołwiek mogła kochać istoty tak bezłitosne i okrutne?Vilma obudziła się z krzykiem.Wciąż czuła na twarzy podmuchy pustynnego wiatru, kiedy unosili ją w górę, prosto wkierunku rozgwieżdżonego nieba, a ostrza ich ognistych mieczy wbijały się w jej ciało.Załkała, wtulając twarz w poduszkę, żeby nie usłyszeli j ją śpiący w drugim pokoju wujek i ciocia.W tym tygodniu dwarazy przyłapali ją na płaczu i zaczynali już się martwić.Kiedy udało jej się w końcu zapanować nad emocjami, podniosła głowę i wtedy zauważyła coś kątem oka.Za oknem jejsypialni rosło drzewo.Przez krótką chwilę zdawało jej się, że widzi coś wśród gałęzi.Coś dziwnie znajomego,przyglądającego jej się z ukrycia.Wtedy Vilma doszła do wniosku, że wujek i ciotka mieli jednak rację.Zaczynała mieć jakieś problemy psychiczne ipotrzebowała pomocy.Jakie inne wytłumaczenie mogły mieć te straszne sny.I to, że widziała za oknem anioły.Zakuty w krwistoczerwoną zbroję łowca Malak przeciskał się przez legowisko starożytnego potwora, szukajączapachu swojej ofiary.Zdjął z dłoni czerwoną rękawicę i ukląkł przy szczątkach morskiej bestii.Wsadził rękę w kupkępopiołu i natychmiast ją cofnął.Powąchał maz, która przykleiła mu się do palców, węsząc w poszukiwaniu śladu tego,którego szukał jego pan.Tropił wyjątkową ofiarę, która wiele dla niego znaczyła w poprzednim życiu, zanim jeszczestał się Malakiem.Dłoń pachniała jakby znajomo, ale zapach był zbyt mało wyrazny.Malak wyczuł także w powietrzu magię - czary, które miały za zadanie zmylić go i ukryć przed nim jego ofiarę.Ale Malakbył zbyt dobry na takie sztuczki.Jego pan Werchiel obdarzył go tak silnym węchem i wyostrzonymi zmysłami, że umiałodnalezć, a potem zniszczyć każdą ofiarę.Nic nie mogło powstrzymać wielkiego łowcy przed dopadnięciem zdobyczy.Malak wstał i obszedł jaskinię dookoła.Odchylił głowę, pozwalając, by zatęchłe powietrze przeniknęło w głąb jegonozdrzy.Rozróżniał mnóstwo zapachów, aż wreszcie znalazł ten, którego szukał.Przeszedł na drugą stronę jaskini, kierując się w miejsce, z którego docierał zapach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]