[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaklęte lustro, owoc współpracy magii Rai gyego i Crenshinibona,przekazywało całą rozmowę między trzema zwiadowcami od chwili, gdy rzekomo głupi małygarbaty człowieczek przekazał swe sakiewki strażnikom fortecy. To jest niedopuszczalne ośmielił się zauważyć Rai gy, odwracając się do Jarlaxle a.Sięgamy za daleko i za szybko, przyciągając wścibskie oczy.Nie tutaj.Nie w wieży Crenshinibona Kimmuriel posłał myśli do swego przyjacielaczarodzieja.W chwili, gdy wysyłał wiadomość, poczuł dotyk energii reliktu, szpiegującej nazewnątrz jego mentalnych osłon.W umyśle Kimmuriela wciąż rozbrzmiewały ostrzeżeniaYharaskrika i z pewnością nie chciał teraz ujawniać Crenshinibonowi prawdy o swej naturze, takwięc zakończył raptownie wszelką psioniczną aktywność. Co zamierzacie z nimi zrobić? spytał spokojniej Rai gy.Zerknął na Kimmuriela, dającprzyjacielowi do zrozumienia, że odebrał jego wiadomość i zastosuje się do jego rozsądnejporady. Zniszczyć ich uznał Kimmuriel. Wcielić ich sprostował Jarlaxle. Jest ich tam dwudziestu i są wyraznie powiązaniz innymi gildiami.Staną się świetnymi szpiegami. Zbyt niebezpieczne zauważył Rai gy. Ci, którzy poddadzą się woli Crenshinibona, będą nam służyć odparł z najwyższymspokojem Jarlaxle. Ci, którzy się nie poddadzą, zostaną straceni.Rai gy nie wydawał się przekonany.Zaczął odpowiadać, lecz Kimmuriel położył mu dłoń naprzedramieniu i wskazał gestem, by dał sobie spokój. Załatwisz to z nimi? Kimmuriel spytał Jarlaxle a. Czy też wolisz, żebyśmy posłaliżołnierzy, by ich pojmali i zaciągnęli przed Kryształowy Relikt dla osądu? Artefakt może dosięgnąć ich umysłów z wieży odrzekł Jarlaxle. Ci, którzy siępoddadzą, dobrowolnie zabiją pozostałych. A jeśli tych drugich będzie więcej? nie mógł nie zapytać Rai gy, lecz Kimmuriel znówwskazał mu, by milczał.Tym razem psionik podniósł się i poprosił czarodzieja, by wyszedłrazem z nim. Przy tak wyraznych zmianach w hierarchii Dallabad i przy obecności wieży, przez jakiśczas musimy trzymać się jeszcze w pełni na baczności Kimmuriel rzekł do Jarlaxle a.Przywódca najemników przytaknął. Crenshinibon zawsze trzyma się na baczności wyjaśnił.Kimmuriel uśmiechnął sięw odpowiedzi, lecz tak naprawdę zapewnienia Jarlaxle a czyniły go jeszcze bardziej nerwowym,potwierdzały jedynie, że informacje Yharaskrika dotyczące Kryształowego Reliktu byłynajwyrazniej słuszne.Zostawili swego przywódcę samego wraz z jego najnowszym partnerem, świadomymartefaktem.* * *Rolmanet i Trulbul zamrugali kilkakrotnie wychodząc z namiotu na palące światło dnia.Wszędzie wokół członkowie ich grupy pracowali metodycznie, choć niezbyt entuzjastycznie,czyszcząc konie oraz wielbłądy i napełniając bukłaki na ostatni odcinek drogi do Calimportu.Inni powinni byli przeprowadzać zwiad wokół oazy i pilnować fortecy Dallabad, leczRolmanet szybko uświadomił sobie, że widział wszystkich siedemnastu w pobliżu.Zauważyłtakże, że wielu z nich zerkało w jego stronę z zaciekawionymi minami.Szczególnie jeden mężczyzna przykuł uwagę Rolmaneta. Czy on nie napełnił już tych bukłaków? Rolmanet zapytał cicho swego towarzysza.I czy nie powinien być przy wschodnim murze, licząc wartowników? Gdy skończył, obrócił siędo Trulbula.Jego ostatnie słowa rozpłynęły się, gdy przyjrzał się swemu kompanowi, który stałcicho, z wyrazem tęsknoty w ciemnych oczach wpatrując się w kryształową wieżę. Trulbulu? spytał Rolmanet, ruszając w jego stronę, lecz wyczuwając, że coś jest niew porządku, zmienił zdanie i zaczął się odsuwać.Na twarzy Trulbula pojawił się absolutny spokój. Nie słyszysz? zapytał, zerkając w stronę Rolmaneta. Muzyka. Muzyka? Rolmanet zerknął z zaciekawieniem na mężczyznę, po czym na powrótskierował wzrok na wieżę, nasłuchując uważnie. Piękna muzyka Trulbul powiedział dość głośno, a kilku innych pokiwało twierdzącogłowami.Rolmanet starał się usilnie uspokoić oddech i przynajmniej wyglądać na spokojnego.Usłyszał nagle muzykę, delikatną melodię niosącą posłanie pokoju i dobrobytu, obiecującą zyskioraz potęgę i.żądającą.%7łądającą wierności. Zostaję w Dallabad oznajmił nagle Lipkę, wychodząc z namiotu. Tutaj jest więcejmożliwości niż u paszy Broucalle a.Rolmanet wbrew sobie otworzył szeroko oczy i musiał się bardzo powstrzymywać, by nierozglądać się z niepokojem dookoła albo po prostu nie uciec.Dyszał, a wszystko wydało mu sięjasne: zaklęcie czarodzieja, jak sądził, urok, pod wpływem którego wrogowie stawali sięprzyjaciółmi. Piękna muzyka zgodził się mężczyzna z boku. Słyszysz ją? Trulbul spytał Rolmaneta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]