[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wierzyła, że będziesilniejsza i zdoła wypowiedzieć te wszystkie ostre słowa, które wyobrażała sobie w młodości.Oto jednak stała przed tym mężczyzną cała sztywna, ze ściśniętym żołądkiem i pulsującymnapięciem paraliżującym jej ciało.- Ten chłopiec jest przede wszystkim marynarzem.- Mężczyzna chwycił młodzieńcaza włosy i mocno nim potrząsnął.Chłopiec, potykając się, wpadł na mężczyznę, wydająccichy jęk.- Musi zapracować na wikt i opierunek, a nie plątać się pod nogami.Jessica przemogła swój strach.- Z tego, co zauważyłam, to pańska noga znalazła sięna jego drodze, a nie odwrotnie.- Lady Tarley.Słysząc głos Alistaira, Jess odwróciła się.Zgromadzeni wokół nich marynarze rozstąpili się, robiąc miejsce zbliżającemu sięAlistairowi.Wraz z pojawieniem się Alistaira zapanowała cisza.Sam tylko sposób jegozachowania nakazywał uwagę i budził respekt.Zaciśnięte pięści Jessiki rozluzniły się namoment, po czym zacisnęły, gdy ponownie zaczęło narastać w niej uczucie gniewu.Niepowinna potrzebować innej osoby do tego, aby się uspokoić, ale jak się zdawało, tak właśniebyło i to sprawiało, że czuła się słaba i bezsilna.- Tak, panie Caulfield?Utkwił wzrok w jej twarzy.- Czy mogę w czymś pomóc?Jess rozważała przez moment odpowiedz, po czym odparła: - Możemy porozmawiaćna osobności?- Oczywiście.- Obrzucił gapiów miażdżącym spojrzeniem.- Wracajcie do pracy.Marynarze szybko się rozpierzchli.Alistair wskazał na człowieka, który tak rozzłościł Jessicę.- Ty.Mężczyzna zdjął podniszczoną czapkę.- Tak, panie Caulfield?Zmiana, jaka dokonała się w zachowaniu Alistaira, była zdumiewająca.Niebieskietęczówki jego oczu przybrały chłodny odcień, powodując, że Jessicę przeszedł dreszcz.Pamiętała z dzieciństwa to chłodne zobojętnienie, tę zimną bezwzględność, która przyciągałazarówno kobiety, jak i beztroskich hazar - dzistów.- Traktuj tego młodego marynarza delikatnie - ostrzegł ostrym tonem.- Nie tolerujęznęcania się nad dziećmi na moim statku.Jess poczuła silny przypływ uczucia podziwu połączonego z zadowoleniem.Alistairna pewno zdążył przyjrzeć się całej sytuacji, zbliżając się do nich, i dostrzegł problem, a jegonastawienie do tej sprawy wiele dla niej znaczyło.Jessica wyciągnęła dłoń w kierunku chłopca.- Być może mógłby pójść z nami?Oczy chłopca zrobiły się ogromne z przerażenia, które wydawało się większe niżwtedy, gdy się nad nim znęcano.Potrząsnął gwałtownie głową, odsuwając się w stronępozostałych mężczyzn.Przez chwilę Jessica, która oczekiwała ze strony chłopca oznak ulgi i wdzięczności,nie wiedziała, o co chodzi.Nagle zrozumiała.Jedną z najtrudniejszych lekcji udzielonych jejw młodości było pokazanie, że odłożenie w czasie tego, co nieuniknione, wiązało się zotrzymaniem ostatecznie większej kary.Powstrzymywane łzy napłynęły do jej oczu.Współczuła stojącemu przed nią dziecku,jak również dziecku, którym była kiedyś ona sama.Stało się wielce prawdopodobne, że tylkopogorszyła sytuację chłopca.Nie czekając na Alistaira, Jess odwróciła się i pospieszyła w kierunku schodówzejściowych.Gdy poczuła jego rękę na swoich plecach w okolicy krzyża, pole widzeniaprzesłoniły jej łzy.Pozwoliła mu się poprowadzić, czując wdzięczność, gdy udał się wraz znią pod pokład, zabierając ją w bezpieczne, niepubliczne miejsce.Znajdowali się w jego kajucie.Pomimo rozproszenia uwagi i oczu przesłoniętychłzami poznała to natychmiast po woni.Jego wyjątkowy, męski zapach wypełniał powietrze ipodnosił temperaturę jej emocji.Pomieszczenie było podobnej wielkości co jej kajuta i zostało podobnie umeblowane,ale czuła się inaczej na jego terytorium, znajdując się w stanie podwyższonej gotowościpołączonej ze zmysłowym wyczekiwaniem.Jessica odetchnęła, szlochając.Złożone w mocnym uścisku dłonie były fizycznymprzejawem wewnętrznych katuszy, jakie przeżywała.Nie uwolniła się od ojca, jak się jejwcześniej zdawało.Teraz już wiedziała, że nigdy nie zdoła się od niego uwolnić.- Jessico? - Alistair obszedł ją i stanął naprzeciw niej.Jego oddech zdradzałzdenerwowanie.- Do diabła.Nie płacz.Próbowała się odsunąć, ale przyciągnął ją do siebie, przyciskając do swojegowyprostowanego ciała.Policzkiem przywarła do jego wytwornego płaszcza.Tuż pod jejuchem biło jego serce, mocno i rytmicznie.- Odezwij się do mnie - poprosił niecierpliwie.- Tten mężczyzna jest dla mnie odrażający pod każdym względem.Jest podły i nieokazuje żadnej skruchy.Znam takich jak on.Zachowuje się jak zwierzę.Byłoby rozsądnie,gdybyś się go pozbył.Gdy Jessica skończyła mówić, nastąpiła dłuższa chwila ciszy, w czasie której Alistairzbyt wyraznie kontrolował swój oddech, aby wydał się on całkiem naturalny.Znała go jużwystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że zastanawiał się nad znaczeniem i wymową jej obaworaz starał się odgadnąć ich przyczynę.Jego dłonie pogładziły jej plecy.- Porozmawiam z kapitanem Smithem.Odprawimygo w porcie.Jessica wyprostowała się i odsunęła od Alistaira, który chciał, aby znalazła w nimoparcie nie tylko w fizycznym wymiarze.W wymiarze dla niej bardziej niebezpiecznym, bowymagającym otwarcia i zaufania.- Jess.- Poufały sposób, w jaki się do niej zwrócił, sprawił, że jej skonfliktowaneuczucia jeszcze bardziej przybrały na sile.- Być może poczułabyś się lepiej, gdybyśporozmawiała ze mną o przyczynie swojego niepokoju.- Z tobą? - zadrwiła, w akcie samoobrony przekierowując swoje zdenerwowanie najego osobę.Była zbyt podatna na jego wpływ, zbyt obnażona.- Mam otworzyć się przedobcym człowiekiem?Alistair przyjął jej złośliwość z dostateczną niewzruszonością, aby poczułazawstydzenie.- Być może stanowię najlepszy wybór - powiedział spokojnie.- Jestembezstronny, a w dodatku znasz moją niepochlebną przeszłość.I nawet gdybym był skłonnywyjawiać wokół pozyskane informacje (czego wiesz, że nie zrobiłbym), nie mam kontaktu znikim, kto mógłby wykorzystać je przeciwko tobie.- Nie przychodzi mi do głowy żadna inna rzecz, o której równie mocno niechciałabym rozmawiać.- Powiedziawszy to, Jessica ruszyła w stronę drzwi.Alistair zagrodził jej drogę i skrzyżował ręce na piersiach.Pułapka pogorszyła tylko jej i tak niestabilny nastrój.- Zamierzasz mnie więzić?Jego piękne usta wykrzywiły się lekko, dając wyraz niemej prowokacji.Wprzeciwieństwie jednak do prześmiewczych drwin marynarza, troska Alistaira pokrzepiła ją.- Jesteś teraz roztrzęsiona - powiedział.- I dopóki nie poczujesz się lepiej, zostanieszze mną.Podobieństwa do tego, o czym mówiła Beth na pokładzie zaledwie kilka chwil temu,nie umknęły jej uwadze.Miał wprawdzie na myśli coś innego, ale ogólny sens pozostawałtaki sam.Dzięki większemu doświadczeniu Beth Jessica wiedziała teraz, dlaczego tak bardzociągnęło ją do Alistaira.Jednak wciąż nie potrafiła zrozumieć, co zyskałby w zamian.-Dlaczego się o mnie martwisz?- Jesteś moją kochanką, Jess.- Jeszcze nie.- Cielesne spełnienie jest już tylko formalnością.- Ton jego głosu był niski i poufały.-Ty i ja od zawsze byliśmy na siebie skazani.A ja nie jestem mężczyzną, który zadowala sięczęściami całości.Muszę mieć wszystko.Zarówno to, co dobre, jak i to, co złe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]