[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Długi krok, nieodzywaj się bez potrzeby i staraj się mówić niskim głosem w razie,gdybyś musiała.Wyszukamy takie miejsce, żebyś nie rzucała się woczy.Nic złego się nie stanie, chyba że zjawi się Hugo.- O Boże! O tym nie pomyślałam.Nie, nie mogę tam iść.- Nie martw się.On nie przyjdzie - powiedział z przekonaniemLowell.- Ma towarzyszyć Sophii Cleeve na wieczorku u lady Sefton.- To dlaczego powiedziałeś, że może przyjść? Lowell, jesteśwstrętnym prowokatorem.Następnego wieczoru wszystko poszło gładko.Do siedzibyTowarzystwa przy St James s Street dostali się bez kłopotów, chociażLowella poproszono o wpisanie się do imponująco wyglądającejksięgi gości.Zladem innych zainteresowanych trafili dopomieszczenia w głębi budynku.Za czasów prywatnych właścicieliniewątpliwie pełniło ono funkcję sali balowej, teraz jednak odbywałysię tu wykłady i odczyty, większą część powierzchni zajmowały więcrzędy krzeseł.W jednym końcu sali znajdowało się podwyższenie zmównicą, a w przeciwległym biegła galeria.Hester musiała się bardzopilnować, żeby nie wesprzeć się na ramieniu Lowella, gdy szli dowybranych miejsc, ukrytych pod galerią.- Idealnie! - szepnął Lowell, gdy usiedli.- Teraz pamiętaj: animrumru!- Naturalnie.Powiedz mi tylko, Lowell, co wpisałeś do tejksięgi.Zdawało mi się, że podałeś dwa nazwiska.Gainesa i kogo?Lowell wydał się zakłopotany.- Spytali mnie, czy mam pseudonim.No, więc wpisałem twój.- Co?!- Napisałem: Euklides.To zrobiło na naszych gospodarzachduże wrażenie.Ale nie martw się! Byli zbyt zajęci, by dobrze nam sięprzyjrzeć.A teraz uwaga, zaczyna się wykład.I pamiętaj: ani słowa!Wykład istotnie dotyczył tematów pasjonujących Hester.Potwierdził to, co już wiedziała, zapoznał ją z wynikami badali innychspecjalistów i naturalnie dał jej sporo materiału do przemyśleń.Obecność w tym miejscu i w takiej atmosferze działała na nią prawiejak szampan.Z entuzjazmem nagrodziła mówcę oklaskami, gdypodziękował mu pan Garimond, a gdy zebrani zaczęli zadawaćpytania, musiała się bardzo pilnować, by nie pójść ich śladem.Miałajednak w pamięci ostrzeżenie Lowella, więc posłusznie milczała.Niestety, w pewnej chwili jakiś niezorientowany mężczyzna wstał izaczął rozwlekle dzielić się swoimi wątpliwościami co do celowościprowadzenia takich badań, a na zakończenie z dużym lekceważeniemwypowiedział się o algebrze i podobnych bzdurach , nazywając tozabawką dla dorosłych, która nie ma praktycznego zastosowania.Tego było dla Hester za wiele.Zapominając o ostrożności, zerwała sięz miejsca i zdruzgotała przedmówcę, cytując wybitnych matematykówwszystkich epok i przypominając o nieocenionej pracy specjalistówod szyfrowania w wojsku, zwłaszcza podczas wojny.Jej wypowiedznagrodzono głośnymi oklaskami, a wiele osób obejrzało się, bypopatrzyć na utalentowanego młodego adepta matematyki.Hester usiadła i dopiero wtedy zauważyła, że Lowell przyglądajej się ze zgrozą.Szepnął:- Nic głupszego nie mogłaś zrobić! Lepiej zmykajmy stąd jaknajszybciej, bo inaczej nie ma dla nas ratunku.Popatrz, organizatorwchodzi na mównicę.Wyślizgniemy się w czasie, gdy wszyscy będągo słuchać.Nie było to jednak łatwe.Ledwie zdołali dotrzeć do końca rzędu,gdy po krótkiej naradzie przy stole prezydialnym wstał pan Garimond.- Mamy prawo domniemywać, że młody człowiek, który właśniezabrał głos, jest jednym z naszych najbardziej utalentowanychWspółpracowników.Czy nie mylę się, że mamy tu na sali Eukldesa?Jeśli tak, to nasz przewodniczący, znany wszystkim pod pseudonimemZenon, chciałby go osobiście poznać.Hester przystanęła i odwróciła się.Bardzo chciała wreszciezobaczyć Zenona.Ku jej zdumieniu, miejsce na podwyższeniu obokGarimonda zajął przystojny i elegancki lord Dungarran.- Nie! - szepnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]