[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To znaczy, jestem, ale on o tym nie wie.Woli więcświat beze mnie.To boli.Usłyszałem kroki, więc zrywam się, podą\am za monarchą.Wracamy do naszego świata, tego lepszego, bo ze mną.Ciekawe, jak oni radzą sobie bezkróla i beze mnie? Na pewno kiepsko.Przy obiedzie zagaduję Bernouta, mówię o lustrach, o tym, \e wolimy nasze odbicia odnas samych.Oczywiście chrzanię strasznie i bzdury opowiadam, aby się nie wydać.Patrzypodejrzliwie, niech się boi, łajdak.Nocą wyruszamy znowu, on dalej niczego nie wie.Myśli,\e chodzi sam, \e to tylko jego tajemnica.O nie, mój drogi, dzielimy ją wspólnie.I twójbłazen o wiele więcej rozumie.Teraz, kiedy spisuję te słowa, poniosło mnie, przyznaję.Co jabowiem rozumiem? Niewiele przecie\.Nie wiem, dlaczego woli tamtą królową, skoro tu mataką samą.Tę więzi, tamtą posuwa.Nieładnie, królisko! A mo\e jest tak, \e te światy sązupełnie podobne, \e tam te\ jest i błazen, i król? Kiedy my wyprawiamy się do nich, oniwpadają do nas na gościnne występy, pełna równowaga, co za harmonia! A mo\e jest jeszczeinaczej.Mo\e kamienne drzwi nigdzie nie prowadzą? Bije dzwon, chrum, chrum, izatrzymuje się czas.A my wychodzimy w naszym ogrodzie, król posuwa naszą królową, a jaodwiedzam moją pustą komórkę.A potem wracamy, chrum, chrum, i czas znowu rusza, bijedzwon i wszystko trwa jak dawniej.To by się zgadzało.Postanawiam to sprawdzić.Jutro wnocy przerwę królowi igraszki i zapytam go.A co mi tam, mam prawo.Skoro wytropiłemjego tajemnicę, to zasługuję chyba na prawdę.Znów upływa długi dzień.Włóczę się bez celu, gaworzę z psami.Wszystkim pętam siępod nogami.Czasem komuś przygadam, to innemu nogę podło\ę, dzień jak co dzień.Ot,nudny dzień królewskiego błazna.A monarcha zajęty, zamyka się w gabinecie.Podczasobiadu mierzymy się wzrokiem, wiemy, \e dziś w nocy nastąpi decydujące starcie.Zabijamczas małymi złośliwościami.Wydłu\am tę opowieść, ociągam się z zakończeniem.Niemrawo mi to idzie, ślimaczy sięwięc dzień, nadchodzi wieczerza, bardzo długa, mógłbym wymienić wszystkie dania.Byływięc ba\anty, kuropatwy, drozdy i kwiczoły, dzikie kaczki i wędrowne gęsi, zresztą nieco\ylaste od tego wędrowania.Kilka zup, dobre wina, sprowadzane z południowych królestw.Kiedyś chciałem tam pojechać, ale dowiedziałem się, \e jest równie obrzydliwie jak u nas,tylko bardziej gorąco.I ju\ nie chcę.Wiele win więc piliśmy, białe wytrawne, białepółwytrawne, czerwone wytrawne i czerwone półwytrawne.A potem przyszły desery i czaswin słodkich, białych, czerwonych i ró\owych.Ale dość ju\ o tym.I tu powoli zbli\a się koniec mojej opowieści i nadchodzi chwila rozstrzygnięć.Zabazgrane pergaminy nie mieszczą się ju\ w schowku pod cegłą.I tu sytuacja staje sięniemiła.Gacusiu mój drogi, mówię sobie, zrób coś.Bo ka\da opowieść musi miećzakończenie.Znam się na tym.Wielu bowiem wysłuchałem bardów, setki minstreli przeznasz dwór się przewinęło.A ja, swoje w \yciu wysłuchawszy, wiem, jak być powinno.Opowieść, taka z krwi i kości, to jednak opowieść.Ma dobry początek, coś w środku i mazakończenie.I to nie byle jakie, bo w zakończeniu tkwi cały smaczek.Mo\e być przewrotne,zabawne, zaskakujące, tragiczne, szczęśliwe.Ale musi być, koniecznie i bezwzględnie.Kiedy więc zaczynałem pisać, cieszyłem się wielce.Bo ja zawsze chciałem opowiadać, japasjami pragnąłem opowiadać, tylko nie miałem o czym.Bo ja nic nie potrafię sam wymyślić,muszę coś zobaczyć, podsłuchać albo od kogoś przepisać.I taka okazja, sami widzicie.śywaprawda, nic zmyślonego.I teraz, z cię\kim sercem, siadam do zakończenia tej przedziwnejopowieści.Ale nie ma zakończenia.Otó\ owej nocy król wyruszył do drugiego świata.Ja za nim, rzecz jasna.Lecz ledwoprzekroczył bramę, okręcił się na pięcie i zawrócił.Przylgnąłem do muru, by mnie niezobaczył, i hop za nim, do naszego świata.Wróciliśmy na kru\ganek, a ten znowu wraca.Przylgnąłem i za nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]