[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lara pobiegła do pokojuBrendy, która się przebierała. Nie pomyślałabym, że jest zdolny do tego. Nie mamy czasu na myślenie, do czego on jest zdolny,idz się przebierać, oni zaraz wrócą. Dobra idę powiedziała, mijając się na korytarzu zMorganem, który jechał do pokoju opiekunki, nie było jej tam,była w łazience, więc postanowił na nią zaczekać.Spojrzał nastojący na ławie otwarty laptop a w nim otwarta wiadomość,ładna kartka z kwiatami i dużym napisem wszystkiegonajlepszego z okazji urodzin życzy Katia Ojej, ale mnie pan przestraszył! - powiedziała, gdywróciła do pokoju.- Wstyd mi za niego Brendo - powiedział smutny.- Nie ma o czym mówić, wkurzyłam go a potemsprowokowałam przyznała.- Nie dziwi mnie jegozachowanie, niech im pan nie mówi dokąd pojechałyśmy,dobrze?- Bawcie się dobrze - uśmiechnął się.Brenda zamknęłaswego laptopa i wraz z Morganem opuściła pokój, Lara była jużgotowa.Obie jak umówione pocałowały w czoło CliffaMorgana i udały się na dół a potem za dom.Ruszyły z piskiemopon samochodem Brendy. Lara, schyl się, by cię Jeff nie widział powiedziała, gdydojeżdżały do bramy, mężczyzni dopiero musieli dojść, bo staliśmiejąc się przy motocyklu.Brenda zwolniła przejeżdżając obokBena.On jeden z tego męskiego towarzystwa się nie śmiał, byłzasępiony i zmartwiony.Otworzyła szybę mówiąc Niepotrafisz przegrywać Ben! i rzuciła mu w twarz banknotyktóre, dał jej za wygrany zakład po czym odjechała.Spojrzaławe wsteczne lusterko, stał i patrzył za jej wozem. Ciekawe, co teraz czuje? zastanawiała się Lara, któramogła się już podnieść. Nie obchodzi mnie to.On nie myśli, co ja czuję.* * * Ben, natychmiast widzę cię w moim gabinecie! powiedział ostro Morgan, wjeżdżając swym wózkiem do domu,gdy Ben przyjechał na motorze z Billem.Mężczyzn jeszcze niebyło, mieli spory kawałek do przejścia. Nie wiem, co powiedzieć odezwał się skruszony. Nie miałeś prawa tego zrobić. Wiem westchnął. Przeproszę ją. I myślisz, że to wystarczy? Wkurzyła mnie, rozumiesz? Myślałem, że naprawdęrozbiła ten motor. Wiecznie ona cię wkurza, ciekaw jestem tylko, czym.Możesz mi wyjaśnić, o co chodzi z tą głupią suką? zapytał,Ben milczał. Nie wiem, co się dzieje, Ben, nazywasz ją suką,podniosłeś na nią rękę, a co będzie dalej.Pozabijacie się? Poniosło mnie, jak wróci, przeproszę ją. No myślę. Morgan udał obrażonego, Ben zrozumiałjego długie milczenie i wyszedł wracając do Billego.Ale niejezdził już z chłopcem, odstawił motor i usiedli na werandzie.Nalał chłopcu soku, a sobie w szklaneczkę Brendy, Whisky zkarafki, wypił i przypalając papierosa, wpatrzony w coś przedsiebie zastanawiał się nad swoim postępowaniem.Bill wiedział,że wujek jest zły i nie miał śmiałości się odezwać.- Ben, Cliff prosi byś mu przyniósł Brendy referencje -powiedziała Sara, gdy weszła na werandę.- A po co mu one?- Nie wiem.- Zaczekaj tu, jest na mnie wściekły, sama mu je podasz,ok powiedział, ruszając w stronę swego domku, po chwiliwrócił.- Proszę - podał jej.- Nie wiesz, dokąd pojechała?- Nie - odparła wchodząc do domu.- Zamierzasz jąsprawdzać? - spytała Sara, gdy wróciła do gabinetu.- Nie koniecznie, usiądz proszę - szepnął, otworzył jedną zkopert, odnalazł w jej danych, datę urodzenia i spojrzał nakalendarz. Spójrz, Saro - poprosił podsuwając jej pismo.- Najej datę urodzenia?- O rany, ona ma dziś urodziny, czemu nic niepowiedziała? - kobieta była wyraznie zaskoczona.- Nie zamierza nikomu o tym mówić, a zwłaszcza jemu! -oboje wiedzieli o kim mówi.- Brenda i Lara pojechały nadyskotekę, może gdybyśmy zamówili telefonicznie tort, zdążyliby przywieść?- Możemy z dziewczynami upiec?- Kochanie, ja nie chcę piec w domu, bo od razu pozapachach się domyślą, że się coś szykuje - wyjaśnił szeptemCliff.- No tak, zadzwonię do Marka niech przywiezie dyskretniejakiś elegancki - uśmiechnęła się sięgając po słuchawkę.* * *Zbliżała się dziewiętnasta, Cliff siedział na werandzie, a cidwaj polerowali wyschnięty już skuter
[ Pobierz całość w formacie PDF ]