[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I uszanować cudzą pracę potrafi.Wie, ile się człowiekowi należy. Człowieku rzekł uroczyście Nowak nie mów więc nic nikomu o naszymprzedsięwzięciu.Zrobimy tej pani niespodziankę. Pni, też jest o czym mówić? Tu każdy szabruje z cmentarzy i kościołów ile wlezie.Nawetszwedzcy matrosi.A zresztą jest tego wszystkiego do nagłej krwi.Można brać. To bądz za piętnaście minut pod bramą. Już się robi.Chłopak wstał i pomknął w kierunku dworca.Nowak poszedł wolno ku rynkowi.Uśmiechałsię nieznacznie do swoich myśli. Tfu splunął naraz czyżby mi dziś zaczęło iść? Dzień dobry, towarzyszu kapitanie rzekł służbiście urzędnik, wchodząc do pokoju. Tusą załączniki do tej instrukcji.Stołyp siedział za biurkiem, ubrany w mundur, białą koszulę, czarny krawat.Ziewnąłdyskretnie i spojrzał na urzędnika z odrazą. Słuchajcie, Tołłoczko rzekł czy wy już nigdy w życiu nie będziecie ogoleni?Urzędnik przetarł odruchowo twarz dłonią.Twarz miał chropowatą, mocno krostowatą. Towarzyszu ka& Panie kapitanie& zaczął niepewnie i nie wiedział co powiedzieć. Nawiasem mówiąc ciągnął uprzejmie Stołyp czy wy, Tołłoczko, nie moglibyście sięinaczej ubrać? Nie żądam od was wykwintu, rzecz jasna, ale jakiejś poprawności chociażby. Panie kapitanie& Ta koszula jest od UNRRY.Bardzo ładna koszula& Nie miałbym nic przeciwko koszuli, gdyby była przynajmniej raz w tygodniu prana. Obywatelu kapitanie& zabełkotał urzędnik ta instrukcja& Przestańcie nudzić od rana, Tołłoczko Stołyp mościł się wygodnie w fotelu za biurkiem.Nie zauważacie w biurze rzeczy najważniejszych, to znaczy, że szef nosi na sobie śladywyczerpania.Pełnym dystynkcji ruchem sięgnął po duży kubek z kawą i popijał wolnymi łykami. Towarzyszu kapitanie, ale tu są załączniki& Cała masa załączników.Chciałbym, żebytowarzysz kapitan& Nie chciałbym , tylko prosiłbym poprawił Stołyp z delikatną naganą w głosie. Prosiłbym, towarzyszu& panie kapitanie&90 Czy zwróciliście, Tołłoczko, uwagę, jaka dziś piękna pogoda? Co najmniej dziwne, o tejporze roku, w marcu, nad Bałtykiem, taka pogoda? A jaki błękit nieba, no nie? Nauczcie sięwreszcie, Tołłoczko, że urzędowanie zaczyna się od rozmów na tematy meteorologiczne.I przynieście mi wreszcie dzisiejsze odpisy listów frachtowych.Urzędnik znikł z pokoju, jak wyssany przez elektroluks.Po chwili pojawił się znowu,z naręczem papierów. A ceduła wyjść? spytał Stołyp, nie patrząc na papiery. Oczywiście, zapomniał pan. Zapomniałem, tow& panie kapitanie& Wrócił ponownie i rozłożył przed Stołypem dośćniechlujnie sporządzoną tabelę.Stołyp sunął palcem po tabeli i sięgał co chwila do plikupapierów, pokrytych niebieskimi, przekalkowanymi adnotacjami. Ciekawe rzekł po chwili. Ta Ragne weszła wczoraj wieczór do portu, a na dziświeczór prosi o odprawę celną i papiery wyjścia.Czy oni ładują u nas? Aadują rzekł lekceważąco Tołłoczko ale jakąś drobnostkę.Drobiazg, nie fracht. Gdzie masz konosamenty? Tu rzekł Tołłoczko niechętnie. Aadny drobiazg pokiwał głową Stołyp. Marne kilkaset ton.I to oni chcą w ciągujednego dnia? W naszych warunkach? Musi co bogaty szyper, jak on tam?& spojrzał napapiery ten Hauge& Nie, Tołłoczko? A czort go tam wie& Tyś od niego paru złotych nie trafił? Za wejście poza kolejką na załadunek? No, przyznajsię? Panie kapitanie& Towarzyszu kapitanie& Jak pan może& oczy Tołłoczki pełne byłyświętego oburzenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]