[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest więc rzeczy logiczną i oczywista dla każdego, kto pożył w komunizmie choćby parędni oraz potrafi kojarzyć doświadczenia i wyciągać z nich wnioski, że to co napisane i nawidoku publicznym, łącznie z napisami na dworcu autobusowym, ma taką samą wartość jakpolityczne hasło na transparencie.Ta zasada życia nie zawiodła jeszcze nikogo wkomunizmie, a jej stosowanie ciągnie się bardzo daleko, bo aż do napisów z nazwami ulic.Jeśli w ogromnym Nowym Jorku jest tylko jedna ulica, której oficjalna denominacja niezgadza się z nazwą powszechnie używaną przez ludność, to w każdym komunistycznymmieście jest ich dziesiątki.Jedynym wyjściem z sytuacji jest przeto pytać się ludzi o coś nakażdym kroku.Stąd jedyną, najbliższą informacją w kraju komunistycznym jest, mimowszelkich ułomności natury ludzkiej, informacja przekazywana z ust do ust.Czyli dośćsędziwa metoda, która już na ateńskiej agorze budziła daleko idące zastrzeżenia co do swejprecyzji.Toteż przemierzając polski dworzec autobusowy w poszukiwaniu dajmy na to autobusu do Warszawy, zmyleni zaś różnymi wskazówkami natykamy się w końcu, przezczysty przypadek, na autobus: Do Warszawy , najprostsze doświadczenie uczy nas, żeby niewsiadać.Instynkt mówi nam, że informacja ta może odpowiadać prawdzie, a może i nie, zaśszansę na obydwa rozwiązania są idealnie zrównoważone.Należy się przeto zapytać, i tokilka razy, a także bardzo wyraznie akcentując słowa.Pytać należy najróżniejszych ludzi,unikając starannie osobników o wyglądzie szoferów, konduktorów, oraz innych odzianych wmundury służby ruchu Pytanie ludzi podejrzanych o jakikolwiek stosunek służbowy zautobusami jest bezcelowe, bo z natury rzeczy niczego nie wiedzą, ani nie mogą wiedzieć, aninie chcą wiedzieć.Nawet jeśli są życzliwi i opanowani chęcią niesienia pomocy, ich dobrawola anulowana jest przez ich kompletną dezorientację przyrodzony stan umysłowykażdego zatrudnionego w komunistycznej instytucji.Istnieje jednak ewentualność gorsza, amianowicie, że pytający zostanie zupełnie mylnie poinformowany, a to z czterech możliwychpowodów: z głupoty mistyka munduru w krajach zuniformizowanych sprawia, że człowiek wmundurze uważa się za coś o wiele lepszego od każdego człowieka w cywilnym ubraniu, woliprzeto udzielić krańcowo błędnej informacji, niż przyznać się, że czegoś nie wie i poniżyćsiebie i mundur; ze zmęczenia ludziom pracującym bez wytchnienia w ciężkich warunkach wszystkociągle się myli, nie ponoszą, oni żadnej odpowiedzialności za swą ignorancję i trudno jestmieć o nią do nich pretensję; z rozgoryczenia niewolnicza praca bez prawa protestu sprawia, że ludzie opanowanisą rozpaczliwa chęcią robienia na złość innym ludziom i upatrują ulgę w bezmyślnymdręczeniu bliznich; z braku czasu śmiesznie niskie zarobki, nie wystarczające na zaspokojeniepierwszych potrzeb, sprawiają że ludzie obarczeni nawet niezwykle odpowiedzialnymifunkcjami ciągle zajęci są czymś zgoła innym np.sprzedażą wódki, wyplataniemkoszyków, lub kradzieżą tych części wyposażenia, które można sprzedać na wolnym rynku i nie znoszą, żeby im przeszkadzano głupimi pytaniami.Stąd, pytając kogo nie należy, niezmiernie łatwo jest znalezć się w autobusie idącym wzupełnie odwrotnym kierunku i odkryć to dopiero po przejechaniu 200 mil.Natomiast pytaniezadane nawet najbardziej oderwanemu od swych zajęć funkcjonariuszowi w mundurze, alepoparte jakaś manifestacją człowieczeństwa na przykład wręczeniem paczki papierosówlub szalika doraznie zdjętego z szyi i ofiarowanego serdecznym gestem mającym oznaczaćwszechludzką solidarność proletariatu przynieść mogą nader pozytywne rezultaty.Funkcjonariusz natychmiast opuści swoja placówkę bez względu na wagę i doniosłośćwykonywanych właśnie funkcji! (kontrola biletów, przegląd motoru itd.), uda się w sobietylko wiadomym kierunku aby porozmawiać z sobie tylko znanymi ludzmi, po czym wróci zdokładną informacją.Niemniej i wtedy należy natrętnie, z naciskiem i kilka razy powtórzyć: Ale czy jest pan na pewno pewien, że ten właśnie oto autobus jedzie do Warszawy? idopiero gdy funkcjonariusz z rozżaleniem uderzy się w piersi i głosem nabrzmiałym łzami2awoła: Panie kochany! Czyż tak kryształowo uczciwy człowiek jak ja mógłby oszukać takprzyzwoitego człowieka jak pan? Daję panu osobiste słowo honoru, że ten autobus jedzie doWarszawy! Jest to słowo honoru prawego człowieka, a nie jakiejś tam państwowejinstytucji& W takim wypadku, nie dostrzegając żadnych oznak pijaństwa u rozmówcymożna z zaufaniem wsiąść do autobusu.Pozostaje pytanie: dlaczego autobus nosi napis Do Warszawy skoro wcale tam niejedzie, tylko w zupełnie inne miejsce? Najprostszą odpowiedzią jest: niedbalstwo personelu, aprzyczyn niedbalstwa jest nigdy niekończąca się ilość.Ale istnieją i głębsze uzasadnienia.Zjakichś sobie tylko wiadomych powodów naczelnik stacji czy kierownik ruchu uważa, iżautobus z napisem Warszawa powinien stać na oznaczonym miejscu, mimo że wcale doWarszawy nie pojedzie.Więc autobus zostaje podstawiony.Nikt z podwładnych nie będziesię dopytywał dlaczego, ani tym mniej spierał z decyzją naczelnika czy kierownika, wszyscyod dawna przyzwyczajeni są do bezsensownych rozporządzeń, zaś nawet najbardziejsurrealistyczne zlecenie przyjmowane jest z rezygnacja i nikogo nie dziwi.Więc autobus stoi.W tym czasie powody decyzji naczelnika od dawna straciły znaczenie, albo on sam o nichzapomniał.Ale autobus stoi, bo im wyższy i ważniejszy kierownik komunistycznegoprzedsiębiorstwa tym mniejsze ma on pojęcie co się w jego przedsiębiorstwie dzieje.A immniejsze ma on o tym pojęcie, tym bardziej działanie jego oparte jest o autorytet partii ipolicji politycznej, co sprawia, że wszyscy się go śmiertelnie boją i tym mniej skłonni będąkwestionować jego decyzje, on zaś boi się wszystkich, siedzi w swym biurze odizolowanyszczelnie od swego kolektywu i nigdy nie przyszłoby mu do głowy dokonywać jakichśinspekcji na powierzonym sobie terenie.W ten sposób autobus nie jadący nigdzie, aleopatrzony w napis ze stacją docelową, zostaje jakoś zinstytucjonalizowany nie służyniczemu, ale też i nie przeszkadza nikomu, więc nikomu nic do tego.Bywa, że ten kto wydałrozkaz, czy zlecenie, naczelnik czy kierownik, od dawna już jest wyrzucony z pijacy albosiedzi w więzieniu, ale ustanowiony przez niego, całkiem irracjonalny stan rzeczy trwa i żyjeżyciem własnym.Napisy mają byt twardy, zwłaszcza wśród ludzi, którzy w ogóle na nie nie zwracają uwagi.Fakt, że nad jakimś sklepem wisi napis: Materiały piśmienne bynajmniej nie oznacza, żesprzedaje się w nim rzeczy służące do napisania.Ponieważ kraje komunistyczne żyją wpermanentnym kryzysie gospodarczym i wszystkiego jest zawsze brak, przeto napis takioznacza po prostu miejsce, w którym nie ma papieru, atramentu, piór, ołówków, kopert itd.Zachodzi tedy pytanie: co w nim jest? Otóż czasami można w nim dostać żarówkielektryczne, bo w komisji planowania ktoś doszedł do wniosku, że skoro pisać nie można pociemku, więc żarówka jest materiałem piśmiennym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]