[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A na kogo wyglądam?32- Na takiego.na takiego zwyczajnego gościa.Andreas przyszedł mi z odsieczą.- Detektyw nie mo\e za bardzo rzucać się w oczy - wyjaśnił zniecierpliwionyrozmową odbywającą się przy świadkach na molo.Podał mi rękę, jakby dopiero terazmnie poznał.- Andreas.Mówmy sobie po imieniu.- Paweł.- Nasz gość z Polski jest dobry - chwalił mnie przed dziewczyną.- Tak przynajmniejsłyszałem.- Zobaczymy - posłała mi piękny uśmiech.I zaraz dodała: - Mam nadzieję, \e niechrapiecie, chłopcy?- Zobaczymy.Trochę byłem zły za tego zwyczajnego gościa i gdyby nie ten czarujący uśmiech,nie usnąłbym spokojnie tego wieczora.Jeszcze tylko trójka \eglarzy z sąsiedniej łajbypróbowała namówić nas na jednego drinka, lecz po krótkim po\egnaniu zamknęliśmysię pod pokładem Oleandra.Nie muszę chyba dodawać, \e było tam ładniej ni\ wmojej kawalerce na Ursynowie, którą nie tak dawno udało mi się odnowić.Zcianyluksusowych pomieszczeń łodzi wykończono w wiśniowym drewnie.Mesa byławygodnym pokojem gościnnym połączonym z kuchnią.W tym salonie z du\ymioknami i rozkładaną, skórzaną kanapą nie brakowało niczego - nawetdwudziestocalowy telewizor tam stał.Ustaliliśmy szybko, \e natychmiast pójdziemy spać, rano zaś zajmiemy sięposzukiwaniami Jorgena.- Kuter Viking tu nie cumował - powiedziała przed udaniem się do łó\ek.- Niktte\ nie widział Jorgena na przystani.Jego kartą zapłacono jednak w sąsiednimmiasteczku, w głębi wyspy, ale nie zdą\yłam tam dotrzeć.Przybiłam tutaj po południu,dosłownie kilka godzin temu.Jutro wszystko sprawdzimy.A dzisiaj \yczę dobrej nocy.Andreas poinformował bratanicę Jorgena o kutrze Viking zmierzającym wkierunku Islandii, lecz nie potrafiliśmy tego wyjaśnić.- Jutro będzie się nam lepiej myślało - rzuciłem formułkę, mającą zastąpić zwykłe dobranoc.Po krótkiej toalecie zająłem miejsce w sypialni w przedniej części, odgrodzonej odmesy rozsuwanymi drzwiami.Do swojej dyspozycji miałem szerokie łó\ko szafki itelewizor.Na uwagę zasługiwało oddzielne wejście do łazienki z prysznicem.Takichluksusów dawno nie miałem.Zasypiając słyszałem hulający daleko na morzu i po wyspie wiatr, zaczęło niecobujać łodzią, ale moje myśli pochłonęła osoba pięknej Niny.Zapomniałem, w jakimcelu przyjechałem nad Kattegat.Usnąłem z uśmiechem na twarzy, przynajmniej tak misię zdawało.Pobudka okazała się mniej urocza.Pierwszym widokiem, który ujrzałem o porankubyło zachmurzone, szare niebo i spadające z niego z łoskotem na laminatowy skafander Oleandra krople deszczu.Biczowały tak\e wodę zatoczki o urodzie fiordu.Falewchłaniały lejące się z nieba strugi deszczu, a wiatr na zewnątrz dosłownie syczał.Otozapowiedz sztormu, którego echa doświadczyłem na Szetlandach. Atlantycki frontprzesuwa się uparcie na wschód i jego fala uderzeniowa zawita nad Bałtyk dosłownieza kilka godzin.33Z kolei miłym akcentem nowego dnia był aromat świe\o zaparzonej kawy, któryroznosił się pod pokładem, kusił, zmuszając do opuszczenia sypialni.Ubrałem się w dres, wspiąłem na trzy schodki i rozsunąłem drzwi prowadzące domesy.Andreas czytał jakieś dokumenty, le\ąc na łó\ku i podpierając się na łokciach.Obok niego na ławie stała ju\ taca z dzbankiem pełnym kawy i fili\ankami.Nina krzątała się we wnęce, gdzie znajdowała się niezle zaopatrzona kuchnia. Jak todobrze być bogatym - naszła mnie niezbyt oryginalna refleksja. Ale jeszcze lepiejbyć bogatym i mieć pod pokładem łodzi prawdziwe bóstwo z krwi kości.Ubrana w ten sam strój, w którym widziałem ją wieczorem, Nina zdą\yła ju\ upiąćwłosy pod błękitną opaską z aksamitu i strzepnąć z twarzy resztki snu.- Dzień dobry - bąknąłem.- Cześć! - przywitała mnie.- Hej - dodał beznamiętnie Andreas.- Kawa czeka- zaprosiła mnie do środka Nina.- Dziękuję.- Pogoda do bani, co? - popatrzył na mnie Andreas.- Będzie wiało cały dzień.yle to wró\yło naszej misji, ale i bez sztormu mógłbym przesiedzieć bite dwa dnipod pokładem, byle tylko móc patrzeć na Ninę. Muszę otrząsnąć się z uroku, jaki namnie rzuciła - pomyślałem.Nalałem sobie kawy.Nina zaproponowała, \e zrobijajecznicę na duńskim maśle.Wkrótce zajadaliśmy z talerzy smaczne danie z grzankami, popijaliśmy sokiempomarańczowym i rozmawialiśmy o Jorgenie Jorgensenie.- Wujek Jorgen zawsze otaczał się dziwnymi ludzmi - mówiła Nina.- Dla mnie toniezrozumiałe, \e przyjął pod swoje skrzydła tak wielu ró\nych naciągaczy ipodejrzanych typów.Andreas przestał jeść i spojrzał na dziewczynę z wyrzutem.- Och, przepraszam - zawstydziła się.- Nie miałam na myśli ciebie.Tylko tychdwóch nurków.Rozumiesz.i kilku innych przed nimi.Chyba cię nie obraziłam,Andreas?- Nie.- To dobrze.W ka\dym razie przepraszam.Ale z Jorgenem zawsze były problemy.Wypływał na całe miesiące, wracał jako bankrut.Kilkakrotnie otarł się o śmierć.Czytałam, \e niektórzy ludzie mają zadziwiającą właściwość polegającą naprzyciąganiu do siebie złych ludzi i w ogóle wszelkiego nieszczęścia.- Zajmuje się tym wiktymologia - wtrąciłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]