[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, to prawda, że ojciec nigdy nie miał jasnej opcjipolitycznej.W końcu pracował dla faszyzującego Saddama ibrał jego pieniądze!Zofia przygląda się rzędowi szafek lakierowanych nazielono.Ta lewa chyba nie jest dość wypucowana.- Czy ty aby nie przesadzasz? Pracował dla siebie.A któżtam nie był, Maryniu? Niemcy, Francuzi, Belgowie.Wszyscywłazili w tyłek Saddamowi, gdy był jeszcze dobrzewidziany".- Ojciec nie powinien był pomnażać dóbr tego zacofanegokraju!- Tatuś twierdził, że pracował dla Polski.Maria chrupiejuż trzeciego ogórka.- Trele - morele.Polska handlowała bronią.A praca ojcabyła tylko przykrywką dla komunistów.Będę się upierała, żepomnażał dobra tyrana.Tato przywoził te sztabki złota iładował brudne dolary na koncie w banku!Zofia miała już szczerze dość rozmowy.Córka czasemdenerwowała ją swoim bezkompromisowym widzeniemświata.- Z tych dolarów kupił ci w Krakowie mieszkanie, któresprzedałaś.- Bo to był jego obowiązek.A teraz wyśmiewa się zmojego akcentu.I pyta, czy moje dziecko będzie się nazywałoKurt, czy Berta!Zofia gwałtownie odstawia filiżankę.Kawa chluszcze naczystą, błyszczącą ceratę.- Co?Maria podnosi na nią orzechowe oczy.Takie same miałKrzysztof.I tak samo patrzył, gdy dowiedział się, że będzieojcem.- Będę miała dziecko, mamo.Drugie.Darek ma nadziejęna syna.Zofia ściera plamę wilgotną gąbką.Podchodzi do córkiwzruszona.- To cudownie, maleńka.Cieszę się.Tu, w Niemczech niemusicie bać się ani o brak odpowiedniego mieszkania, ani ozarobki.Jeśli będzie trzeba, pomożemy wam.Ja i Willi.Mójmąż jest wspaniałym człowiekiem.Mimo tych głupot, któreniepotrzebnie powtarzasz.Wierz mi.Maria przytula się do matki.Trwają tak chwilę.- Muszę już lecieć! - Maria w biegu dopija kawę.-Odebrać Magdę z przedszkola.Czy wiesz, że paple już poniemiecku? Przedszkolanki są nią zachwycone.Ma wyższy odinnych dzieci iloraz inteligencji.Słuchaj.przepraszam za to,co mówiłam o Willim, ale Darek był taki wstrząśnięty.- Zapomnijmy o tym.Jesteś samochodem?- Tak.- Uważaj w tej mgle.Teraz nie powinnaś prowadzić.Maria wkłada płaszcz. - Bzdura.Jestem dopiero w drugim miesiącu.A wnaszym mieście ludzie jeżdżą kulturalnie.Nie to, co wKrakowie.Zofia uśmiecha się zatrzaskując drzwi.Powiedziała wnaszym mieście".To zabawne, jak ci młodzi łatwo sięaklimatyzują.Szczególnie, gdy im się powiedzie.A wszystkodzięki Williemu.Gdyby nie on, siedziałabym dalej w twardejławie krakowskiego sądu wdychając powietrze śmierdzącesportami i uryną z brudnych klozetów.Boże, cokolwiek onrobi, nic mnie to nie obchodzi! Nawet gdyby chciałprzywrócić rządy Hitlera.Tylko nie pozwoli mu na to,szczęśliwie, zwalisty Kohl!Znów zadzwięczał dzwonek.Zofia pospieszyła sądząc, żeMaria czegoś zapomniała.W drzwiach stał posłaniec z pudłemzawiązanym szeroką purpurową kokardą.- Frau Sophie Knopf?- Ja.- Przesyłka z firmy Berg und Berg".Proszę pokwitować.Danke schon, auf Wiedersehen.Zofia stawia pudło na kanapie.Powoli rozwiązujewstążkę.Z dziesiątków cieniuteńkich bibułek, jakiminajelegantsze firmy wykładają pudła, wyłania się błyszczący,miękki w dotyku kołnierz.Futro.Ogarnia ją podniecenie.OBoże! Norki! Prawdziwe ciemnobrunatne norki! Sztywnykartonik z zamaszystym pismem Williego: Mojej kochanejżonie - Willi.Zofia zarzuca futro, wbiega po dwa stopnieschodami do sypialni.Staje przed lustrem.Czuje dziwnąmiękkość w kolanach.Krew uderza do głowy.Zrzuca futro,domową suknię i bieliznę.Naga pada na posłany tapczan.Dłoń machinalnie zbliża się do podbrzusza.Czuje najwyższepodniecenie.Tapczan cichutko poskrzypuje.Wstrząs ciała ibłogi, leniwy spokój.Osiągnęła orgazm.Odwraca się naplecy, rytm oddechu powoli wyrównuje się. - Boże - szepcze.- Jaka ja jestem szczęśliwa.Tym razem nie pamięta, co mówiła niegdyś matka: Nictak nie postarza jak szczęście".Zofii to jest zupełnie obojętne.Zasypia z podkulonymistopami.***Julia postanowiła zrobić pranie.W Warszawie ma dobrąpralkę i sporo czasu, by jej to zbytnio nie męczyło.DawniejKrzysztof sam sobie prał koszule i bieliznę.Długo niepotrafiła tego przezwyciężyć. Kiedy mężczyzna chce kołosiebie wszystko robić sam - mawiała doktor Lipowskauciskając bolące ramię Julii - oznacza to z punktu widzeniapsychologii tylko jedno: jest egocentrykiem wierzącym, żenikt nie jest w stanie zrobić tego lepiej.I że nie chce być odnikogo zależny.Nawet w tak drobnej sprawie jak brudnegacie"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]