[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobił rezerwację na weekend i szczegółowo określił swoje wymagania, choć niebyło takiej potrzeby.Znali go tam dobrze.Był prezesem, władcą absolutnym.Prezesem absolutnym, który potrzebował zapomnieć,że jego władza ma swoje granice.Zapomnieć tak dalece, by przestać krążyć myślami wokółrudych włosów żony i odwróconych pleców własnych synów.Wydawać pieniądze i przyjęcia, zapraszać ludzi, realizować projekty, jezdzić po świeciei zapełniać swój kalendarz po brzegi, a wszystko po to, by zapomnieć o swojej życiowej klęsce."Gdy Szymon zadzwonił do drzwi, jakby się paliło, zaskoczona Maja odłożyła słuchawkędomofonu i wpuściła go bez pytań na klatkę schodową.Otworzyła drzwi mieszkania i czekała,nasłuchując, jak przeskakuje po kilka stopni na raz.Wszedł do mieszkania zdyszany, wyraznieprzejęty i od razu zapytał o Krzysia. Wszystko u niego w porządku? Tak, bawi się u siebie.Na dowód tego chłopiec wyjrzał z pokoju i w podskokach podbiegł do Szymona. Cześć, przyszedłeś do mnie? Tak.Proszę cię, Maju zwrócił się do niej pozwól mi.Przeżyłem dzisiaj duży stres.Posiedzę chwilę u was, uspokoję się.Będziemy grzeczni. Boisz się zgadł Krzyś. Już nie odpowiedział Szymon, schylając się w jego stronę ale jeszcze przed chwiląbałem się bardzo.Ktoś niezwykle mi bliski był w poważnym niebezpieczeństwie. Wiem, jak to jest powiedział Krzyś poważnie, ciągnąc go do swojego pokoju. Ja teżsię czasem boję.Maja przejęta patrzyła, jak znikają za drzwiami.Była bardzo ciekawa, co się stało.Miałateż ochotę pomóc Szymonowi, porozmawiać, uspokoić.Przytulić.Stop skarciła się. Znów się odzywa w tobie słabość do prezesów.Daj sobie spokój, toprzecież Burski.Uchyliła tylko lekko drzwi pokoju dziecięcego, żeby mieć dyskretnie oko na to, co siętam dzieje.Widząc, że zabawa klockami rozwija się w najlepsze, poszła do sypialni, gdzieczekało na nią przerwane prasowanie potężnej sterty ubrań.W głowie i sercu miała jeden wielkiznak zapytania. Jednak nie dowiedziała się niczego ani od Szymona, który wyszedł po dwóch godzinachw lepszym nastroju, ani od swojego synka.Próbowała go na różne sposoby podpytać podczaskąpieli i usypiania, ale albo nic nie wiedział, albo nie chciał powiedzieć. Rozdział 31Trzy godziny pózniej Leon Burski pędził błękitnym porsche drogą do Zakopanego.Wciskał gaz, wyobrażając sobie zamieszanie, jakie zapanowało w hotelu.Biegającepokojówki, kierownik osobiście pilnujący, by wszystko było na najwyższym poziomie.Auto pędziło Zakopianką, gładko wchodząc w zakręty i lekko wymijając zwykłychśmiertelników w ich zupełnie przeciętnych samochodach.Leon wciąż dociskał pedał gazu.Nagle dwupasmowa droga zwęziła się w jeden pas, coBurski zarejestrował, kiedy zobaczył niespodziewanie przed sobą sznur samochodówzbliżających się z kosmiczną prędkością.Wykonał błyskawicznie manewr wyprzedzaniai uśmiechnął się z satysfakcją.Nie miał zamiaru przejmować się taką drobną przeszkodą.Uśmiechnął się na myśl o tym, z jaką łatwości pokonywał przeciwności.Ten samochódbył na drodze tak skuteczny, jak on sam w życiu.Niestety, znów musiał zwolnić, bo kolejna zawalidroga posuwała się w stronę Tatrz żółwią prędkością.Wyminął ją błyskawicznie, ale natychmiast napotkał kolejną.Dodał więcejgazu i prawie cudem zmieścił się przed nadjeżdżającym z naprzeciwka samochodem.Chwilęcieszył się pustą drogą, gdy znów zobaczył przed sobą tylne światła kilku wlokących sięsamochodów.Tego jego mocno nadwyrężony dzisiaj system nerwowy już nie zniósł.Burski włączył kierunkowskaz i nacisnął z całej siły pedał gazu.Uczucie było wspaniałe,samochód w ułamku sekundy nabrał prędkości i mocy.Miało się wrażenie, że za chwilę uleciw powietrze.Leon nie zdążył się nawet uśmiechnąć, gdy zobaczył przed sobą wielką jak góra,czerwoną ciężarówkę, której, jako żywo, jeszcze chwilę temu wcale tam nie było.Droga naprzeciwnym pasie wydawała się pusta aż po horyzont.I wtedy usłyszał muzykę.To Witek grał dla niego.Dokładnie pamiętał tę melodię.Czasnagle zwolnił.Leon z całej siły nacisnął pedał hamulca i w światłach zbliżającej się ciężarówkizobaczył młodą uśmiechniętą Marylkę i jej rozwiane w tańcu rude włosy.Serce szarpnęło mu sięboleśnie.Obok żony zobaczył synów.Tyle dobrego chciał przecież dla nich zrobić, a tylko ichkrzywdził.Boże, nie daj mi zginąć pomyślał żarliwie, a ciężarówka zbliżała się jak na zwolnionymfilmie. Zmienię się, wszystko naprawię.W tym ułamku sekundy wszystko zrozumiał.Jak proste do rozwiązania są jego problemy,że jeszcze wcale nie jest za pózno.Wiedział już, co powinien powiedzieć synom i jakporozumieć się z żoną.Proszę tylko o jedną szansę błagał w myślach.Huk, jaki rozległ się w tej samej sekundzie, spotęgowany został kolejnymi uderzeniami.Niebieskie porsche wpadło z impetem na jadącą z naprzeciwka ciężarówkę.Ta obróciłasię pod wpływem siły uderzenia i stanęła w poprzek drogi, a kolejne samochody, hamującgwałtownie, zderzały się, aż w końcu wszystko zamarło i na jedną chwilę zapadła dławiąca,rozpaczliwa cisza.Trwała kilka sekund.Dym znad samochodów niósł się stronę nieba.A potem zaczęło się piekło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]