[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na poddaszu maprawdziwą bibliotekę.Zagrzebuje się tam na całe godziny.Czasami pracuje nocami.Albodniami, jeśli ma wolne.Szuka informacji o tym, co zdarzyło się z Robertem Kedrickiem. Ruchem głowy wskazała na czaszkę.Mówiła dalej, głosem pełnym goryczy. Dziadek opuścił rodzinę, zostawił ją bez centa.Babcia samotnie uprawiała ziemię, ażmój ojciec dorósł na tyle, że mógł przejąć gospodarstwo zjej rąk.Potem mój mąż to robił, aletraciliśmy ziemię, kawałek po kawałku.Większość ziemi została zabrana za zaległe podatki izlicytowana za długi.Hal poświęcił wiele czasu próbując udowodnić, że było to nielegalne,ale żaden prawnik nie chce nawet dotknąć tej sprawy. Czemu nie? Bo historia Kedricków jest jak czarna karta.Gdy Robert zrabował złoto armii, rządpostanowił ukarać nas wszystkich.I to trwa po dziś dzień.Jeśli jakiś prawnik zdecyduje sięzająć tą sprawą, zostanie pozbawiony praktyki. To nie może być powodem.Są prawnicy, którzy gotowi byliby bronić samego diabła.Dixie zastanawiała się przez chwilę. Znam adwokata, przyjaciela, który jest mi coś winien.Gdyby pani zechciała, mogłabym zatelefonować do niego i poprosić, żeby zbadał sprawę wpani imieniu. Nie, wolę nie mieszać w to obcych.Dixie chciała forsować swój projekt, ale uznała, że starsza pani ma dosyć wzruszeń.Decyzja należy do pani powiedziała łagodnie. Dziękuję pani! powiedziała Hattie bardzo oficjalnie. Doceniam to, co pani próbujezrobić, ale to po prostu nie ma sensu. Dlaczego pani tak mówi? Zło, które uczynił wskazała na głowę spadło na nas wszystkich. Hattie! Dixie usiadła na nowo. Ten człowiek zrabował złoto armii.Postąpiłnagannie, ale nie było to zło ostateczne. On nie jest pani dziadkiem.Dixie nie znalazła na to odpowiedzi. Zaprowadzę panią do domu westchnęła i wstała. Najpierw niech pani zdejmie i zniszczy to zdjęcie z tablicy w poczekalni.Proszę! Niemogę znieść myśli, że ktoś inny mógłby je oglądać. Jeszcze raz spojrzała na głowę. Iniech pani zakryje to coś.Dixie zakryła głowę i zdjęła fotografię.Ale nie zniszczyła jej.Włożyła do szufladybiurka.Potem odprowadziła Hattie do domu.Przeżyła tam niezwykłe zaskoczenie.Gdy zobaczyła bibliotekę na poddaszu, zrozumiała, jak głęboko zakorzeniona jest wrodzinie Blane ów obsesja na tle Kedricka.Hattie nie przesadzała.Książki, dokumenty iwydawnictwa rządowe piętrzyły się w całym pokoju, zapełniały półki od podłogi do sufitu.Tani komputer stał na biurku, obok walały się dyskietki.Niewykształcony, niesystematycznybadacz, niemniej badacz! Dążący do jednego celu: wykrycia prawdy o swojej przeszłości.Pewnie dlatego tak negatywnie odniósł się do Reeda Turnera, bo chce wszystko zrobićsam.Tak jak Hattie: obcym wstęp wzbroniony.Czy zakaz obejmuje ją również?Hattie mówiła dalej: Hal wychował się studiując przeszłość.Nigdy nie szło mu zbyt dobrze w szkole, alejeśli zajmował się czymś, co go interesowało, mógł stać się ekspertem prawie w ciągu jednejnocy.Kiedy bierze się do nauki, jest jak gąbka.Moja babcia, póki jeszcze żyła, opowiadałamu całymi godzinami.Był wówczas małym chłopcem, ale łykał te opowieści o rodzinnychlegendach i cierpieniach.Gdy babcia umarła, moja mama wzięła na siebie przekazywanietych historii.Podeszła do kartoteki i wyjęła grubą teczkę.Otworzyła ją i pokazała Dixie oprawionąfotografię.Hal i jakaś obca kobieta stali sztywno upozowani w dziewiętnastowiecznych strojachślubnych.Nie, to nie Hal.To Robert.W młodości musiał być jeszcze bardziej podobny do szeryfa.Przeszłośćsięgnęła w terazniejszość.Pieczętując żywych rysami zmarłych.Wstrząśnięta chodziła po pokoju.To było miejsce Hala na ziemi.Bardziej niżjakiekolwiek inne.Czuła go tutaj.Widziała go.Odczuwała jego ból.Jego pragnienie prawdy,wszystko jedno jakiej, i dobrej, i złej.Pragnienie, które tak dobrze rozumiała.Szarpnęła niąnagła tęsknota za nim.Poczuła się zaskoczona jej gwałtownością. Tak więc odziedziczył gorycz i pamięć swojej prababci i babci? spytała.Musiałanieco ostudzić swe uczucia. Można to tak nazwać. Hattie zacisnęła usta. Nie chcę pani urazić, Hattie, ale teraz jest to dla mnie coś więcej niż tylko problemmedyczny. Dixie podeszła do biurka. Naprawdę zależy mi na pani synu. Spojrzała na papiery i na naklejki na dyskietkach. I ja tak sądzę.Dixie podniosła głowę. Ale może go pani zostawi, jak ta pierwsza? Hattie, on wie, że jeszcze zanim tu przyjechałam, zanim zaprosił mnie na obiad,zaplanowałam wyjechać stąd za trzy lata.Nie utrudniajmy sobie życia.Jesteśmy dobrymiprzyjaciółmi, to wszystko! Ja nie jestem żoną Hala.Hattie zaczerwieniła się i odwróciła. Przepraszam, pani doktor.Nie miałam prawa. Nie ma sprawy.Zdaje się, że panią rozumiem. Może nawet mówiła prawdę,nazywając związek z synem tej kobiety tylko przyjaznią? Przyjazń wystarczyłaby, aby czućten ból.Nie trzeba przecież kochać, żeby tak cierpieć.Wystarczy troszczyć się o kogoś, by takbolało.Hattie miała łzy w oczach. Napije się pani ze mną herbaty? A może zjemy lunch? Robi się pózno, a ja jestemgłodna, mimo całego tego.podniecenia.Dixie przyjęła zaproszenie z zadowoleniem.Oznaczało to bowiem, że Hattie nie poniosławiększego uszczerbku na zdrowiu.Apetyt jest zawsze dobrym znakiem. Zwietnie! powiedziała lekarka. Też jestem głodna.I przecież nie odbyłyśmy naszejrozmowy, prawda? Nie, Dixie! uśmiechnęła się pacjentka. Nie odbyłyśmy.A przecież powinnyśmy. Czy mogę zatrzymać na jakiś czas zdjęcie Roberta i pani babci? Obiecuję, że niezgubię. Może je pani wrzucić do ognia, jeśli pani zechce. Hattie podała jej teczkę. Widokutej głowy nie zapomnę do końca mego życia!Dixie wzięła teczkę i nie dyskutowała więcej.Hal pędził na teren wykopalisk jakby mu sam diabeł pięty przypalał.Widok tej twarzy,tak do niego podobnej, wzbudził w jego głowie i sercu myśli i uczucia, których jednocześnienienawidził i pragnął.A świadomość tego, że Dixie Sheldon rozpoczęła to babranie się w jego wnętrzu,dręczyła go bardziej niż widok głowy pradziadka.To była zdrada.To była historia jego życia.Gdzieś w głębi czuł, że traci rozsądek, ale świadomość tego nie łagodziła ostrości uczuć.Rozerwie Winnie Nash na strzępy, potem wróci po Dixie! Nie miały prawa tego robić! Niemiały prawa ekshumować Roberta Kedricka i odtwarzać go, żeby cały świat zobaczył.%7łeby cały świat zobaczył, jak jest podobny do swego prawnuka.Zwolnił.Chmura kurzu, którą ciągnął za sobą jeep, zaczęła go ogarniać i przesłaniaćwidoczność.O czym on, do diabła, myśli?!Boże! Czyżby oszalał?Zwolnił jeszcze bardziej.Przed nim wysoko wznosił się stok prowadzący na płaskowyż.Krajobraz rozpływał mu się przed oczami.Zamrugał, chcąc odzyskać ostrość widzenia.Jakmógł myśleć o skrzywdzeniu którejś z tych kobiet? Nie zrobiły nic złego.Zaspokoiły tylkoswą ciekawość.Czy dostawał kołowacizny? Czy duch pradziadka przywiódł go do obłędu?Hal zatrzymał się na środku drogi.To dopiero było wariackie myślenie! Nikt inny nieodpowiada za jego czyny i myśli, tylko on sam! Jego wściekłość nie była winą Dixie czyWinnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]