[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Umiem! - Roześmiała się.- No to jesteś już wystarczająco duża.- Naprawdę?- Słowo harcerza! Nic więcej nie musisz umieć.- Super! A mam ci jeszcze w czymś pomóc?- Nie, kruszyno, odnieś te rzeczy na miejsce i na ra-zie jesteś wolna.Emma włożyła rzeczy do skrzyni, odstawiła kalen-darz na lodówkę i w podskokach wybiegła z kuchni.Gdy mijała mamę, rzuciła jej porozumiewawcze spoj-rzenie.Było w nim tyle szczęścia i przejmującej radości,że Angeli zakręciły się w oczach łzy.- Naprawdę, Michael, jestem pełna podziwu dla two-jej cierpliwości do dzieci - powiedziała stłumionymgłosem.- Może powinieneś był zostać nauczycielem?- Nie wiem, jak by to było, gdybym musiał zapano-wać nad całą klasą, choć naprawdę lubię dzieciaki.Alejedno to co innego niż cała gromada.- Sądzę, że doskonale dałbyś sobie radę.Gdzie twojawiara w siebie? - Był cudowny, czyżby nie zdawał so-bie z tego sprawy? Angela jeszcze nigdy nie spotkałamężczyzny, który w tak naturalny sposób odnosił siędo dzieci.Mała swatka61- Wygląda na to, że udało mi się uszczelnić rurę -powiedział z dumą.- Okazała się twardą zawodniczką!- Wyjął z kieszeni kartkę, na której spisał wszystkie pil-ne naprawy i z wyrazną satysfakcją wykreślił pozycję uszczelnienie rury w kuchni".Stary Jimmy z radościąprzyjął jego propozycję na najbliższy miesiąc i w tensposób porucznik Michael Gallagher stał się złotą rączkąw pensjonacie Chester Lake".Przeszli razem przezcały dom, pokój po pokoju, i spisali wszystkie manka-menty wymagające interwencji.Nagle poczuł zniewa-lający zapach i teatralnie wciągnął nozdrzami powie-trze.- Nie wiem, co tam gotujesz, ale pachnie wprostbosko! - Miał ochotę podejść do niej bliżej i wziąć ją wramiona, ale nie chciał jej stawiać w kłopotliwej sy-tuacji.- Mówisz tak codziennie, więc nie wiem, czy to przy-padkiem nie kurtuazja.- Spojrzała na niego zalotnie.- Dobrze wiesz, że tak nie jest! To nie moja wina, żetak wspaniale gotujesz.- Zrobił kilka kroków w jejstronę, pragnąc z całych sił dotknąć choć aksamitnychwłosów, ale w jednej chwili zesztywniała.Zawsze gdysię do niej zbliżał, robiła się taka niepewna i wystraszo-na.Dziwne, im swobodniej czuła się przy nim Emma,tym jej mama stawała się bardziej zakłopotana i ner-wowa.Angela nie mogła ruszyć się z miejsca.Magicznywzrok Michaela osaczał ją.Od tego dnia, kiedy urato-wał ją przed upadkiem koło narzędziowni, unikała go,jak tylko mogła.Poznała siłę jego namiętności i wolałanie zostawać z nim sam na sam choćby na chwilę.Nie62 Sharon De Vitachciała prowokować dwuznacznych sytuacji, bo potemtrudno jej było poradzić sobie z kłębiącymi się myśla-mi.Nie mogło wydarzyć się między nimi nic osobi-stego, w najmniejszym stopniu nie była przecież zain-teresowana związkiem ani z nim, ani z jakimkolwiekinnym mężczyzną.- Co się dzieje? - spytał Michael, zbliżając się na nie-bezpieczną odległość.- Niby co? - odparła zażenowana, postępując krok dotyłu.Aż za dobrze miała w pamięci tamten dzień, kiedyją pocałował.I te jego delikatne, ale zdecydowane ręcei przykuwający wzrok.- Nie wiem, o czym mówisz.- O, chyba komuś zaraz zacznie rosnąć nos! - Po-groził jej palcem.Spojrzała na niego jeszcze bardziej zakłopotana i za-czerwieniła się.- Tak, tak - uśmiechnął się.- Tak się właśnie dzieje,gdy ktoś buja, nie wiesz o tym? No cóż, jakoś trudno micię przekonać, że nie mam żadnych niecnych zamiarów.Na razie poprzestańmy na tym, a może z czasem zrozumiesz to sama.Niektórzy nawet uważają, że jestem całkiem fajnym gościem.- Odgarnął jej kosmyk włosów zaucho.- Może i ty to kiedyś stwierdzisz.- Wsunął ręce dokieszeni i wyszedł z kuchni, pogwizdując.Dobrze było zostać choć parę minut sam na sam zeswoimi myślami.Angela westchnęła ciężko i wzięła siędo roboty.Mimo że niedzielę traktowała jako dzieńwolny od pracy, zawsze znalazło się coś ważnego dozrobienia, co nie cierpiało zwłoki.Poza tym były jesz-Mała swatka 63cze rutynowe obowiązki, które nie kończyły się nigdy,choćby przyrządzanie posiłków i sprzątanie po nich.Wniedzielę planowała też menu na cały następny tydzień,zwłaszcza wówczas, gdy miała dużo gości.Starała sięnagotować tyle jedzenia, ile się dało, a potemzamrażała porcjami, by mieć je pod ręką.Od sześciulat prowadziła pensjonat i nauczyła się, że dobra orga-nizacja i właściwe planowanie są kluczem do osiągnię-cia sukcesu.Nie mogła narzekać na brak pracy.Od połowykwietnia aż do listopada miała pełne ręce roboty, bo wpensjonacie aż huczało od gości.A była jeszcze Emma,jej mała córeczka, od której nic na świecie nie mogłobyć ważniejsze.Nie raz, nie dwa siedziała do póznejnocy, by zdążyć ze wszystkim.Być może dlategowłaśnie Michael przyprawiał ją o takie zdenerwowanie.Musiała zaplanować szczegółowo nadchodzący tydzieńi nie mogła sobie pozwolić na żadne amory, bo niemiała na to czasu.Poza tym nie chciała wiązać się zżadnym mężczyzną, gdyż wciąż jeszcze, mimo że odrozstania z mężem upłynęło już wiele lat, wcale nieciągnęło jej do facetów.Jasne, że miała uczucia, w jejsercu aż roiło się od niezaspoko jonych emocji, któreudało się rozbudzić Michaelowi, a które wybijały ją zcodziennego rytmu.Właśnie to tak ją niepokoiło.Wcale jej nie było łatwo utrzymać ich kontaktów napłaszczyznie czysto zawodowej, bo Michael miał wsobie coś, co wprawdzie trudno było wyrazić słowami,ale co nie dawało jej spokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]