[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja tyle nie zjem, rozumie pani?Pani nie rozumie.Lituje się nade mną koleżanka, stojąca dwie osoby dalej w kolejce po nasi padang.Naszamała, okrągła, piegowata i wiecznie optymistycznie do życia nastawiona recepcjonistkaWinnic Theo, zwana przeze mnie oczywiście Pooh.Na początku się obrażała, żenie jest wcale taka okrągła ani nie ma Bardzo Małego Rozumku, ale wytłumaczyłem, żeKubuś Puchatek był niezwykle dzielnym misiem, Pocieszycielem Kłapołuchego iZnalazcą Ogona.W końcu wszyscy zaczęli ją tak nazywać.-Auntie ang-moh full-price,can?- ćwierka.- Sony, pani, ja nie mówić chiński! Po angielskiemu prosić, no!- krzyczy na nią sprzedawczyni.- Dzięki, Pooh, ale już odpuść, wezmę pełną porcję, trudno.Obrażona matrona z furią ciska łychą dodatków w mój ryż,przyjmuje banknot pięciodolarowy i wydaje dwie grube, złote monety singdolaroweoraz jednego papierowego dolara brunejskiego, mrucząc coś do siebie gniewnie.No proszę, to mój pierwszy dolar branej ski.Zachowam go dla potomności.Oczywiście na początku mojego stażu singapurskiego zostałem pouczony, że Singapurma od wielu lat unię monetarną z Brunei, ale w praktyce to pierwszy raz wydano miresztę w walucie innego kraju.Idę z Winnic w poszukiwaniu wolnego stolika.Jest, tylko bardzo zachlapany.Czekamy chwilę, aż garbaty dziadek od sprzątania talerzy przytruchta ze swoją szmatą,zrobioną pewnie z munduru japońskiego żołnierza w latach okupacji, i merdnie nią paręrazy po stole, strącając co większe kawałki jedzenia na ziemię.Sprawdzam, czy nie ma karaluchów, po czym siadamy i zabieramy się dokonsumpcji.- Winnie?-Co?" Jeśli ta Chinka za ladą nie mówi po chińsku, a po angielsku teżnie za bardzo, to w jakim ona mówi języku?" No.chyba w żadnym.Jak moja jedna sąsiadka.RodziceChińczycy, ale do niej mówili łamanym angielskim.%7łeby jej dać,no.dobry początek?" Masz na myśli lepszy start w życiu?- O, właśnie.Tak się wtedy robiło.%7łeby potem pracę mogłau ang-mo dostać.Jako służąca czy coś.A że rodzice sami znalipo angielsku tylko trzy słowa na krzyż, no to.widzisz.Jak u tejkobiety.Winnie pogrąża się w swoim ryżu, a ja w zadumie nad losami narodu, w którym codrugi człowiek nie umie dobrze mówić w żadnym języku.Po paru minutach dołącza do nas Kiet Sing." Co, naprawiłeś? - pytam." Się restoruje.Z backupu.Streamer wolny, budżet brak! - odpowiada informatyk, zawijając energicznie rękawy koszuli.Zarzuca sobie z rozmachem krawat na plecy i z błyskiem w oku atakujemichę pływającego w rosole, grubego makaronu." Co on powiedział? - pyta Winnie." %7łe odtwarza dane z kopii zapasowej.Z taśmy, która działa powoli, bo nie mamy kasy na coś nowocześniejszego.Jak znam życie,to potrwa ze dwie godziny, a potem, kto wie? Pewnie będziemymogli pracować." On naprawia, jest tak? Oj, dobrze, bo nie mogę korespondencji dla szefa przygotować.A dziś nie chcę pózno siedzieć, la!" Witaj w klubie, Pooh.- mruczę.- Wcześniej wychodzisz?" Idę na badanie - odpowiada Winnie, rumieniąc się.Nachylasię do mnie i szepcze: - Jestem w ciąży." Pooh! To super! Strasznie się cieszę!Kiet Sing przestaje z wrażenia jeść, odkłada łyżkę i też gratuluje zawstydzonej trochęWinnie." Noo.siedem lat z mężem próbowaliśmy.On już prawiedał za wygraną i zamiast dziecka samochód kupił.Ja nie żartuję!" To teraz będziecie mieć i dziecko, i samochód! Fuli wypas.Szczęściara z ciebie." Noo.ale razem za drogo, la - mówi Winnie, marszcząc nos.- Mąż będzie musi robić nadgodziny.Służące też ostatnio drożeją.Ale damy radę!" Brawo! Oto duch Boba Budowniczego.Na pewno dacie radę.Czekaj, a czy ty powinnaś jeść nasi padang? W tym pewnie jestpół kilo MSG." MSG nie szkodzi! To jak sól - Winnic jest zdziwiona.- Tylko niektórzy ang-mo od tego łysieją, nam nie szkodzi.- Zerka namoją czuprynę i zadowolona kiwa głową.- W ciąży nie wolno jeśćsurowych rzeczy! Szczególnie ananasa.Ananas bardzo zły! Zupafasolowa też niedobra dla matki.Poza tym wszystko można, la!Kiet kończy wsiorbywanie makaronu, wstaje od stołu." Muszę biec na górę! Się skończyło restorować, może." Tak, tak, cwałuj! Oboje z Pooh musimy dziś wyjść na czas.Nasza nadzieja w tobie, mistrzu.Kiet kiwa poważnie głową, podnosi rękę na pożegnanie i galopuje w stronę wind.- Deser? - wskazuję w stronę stoiska z owocami.Kupujemy nadziane na patyczki do sataya kostki papai, ram-butanu1, starfruit2 i liczi.Winnic, pomna świeżo mi przekazywanej lekcji folkloru, waha siętrochę nad surowizną.Konsultuje ze sprzedawczynią, czy i które owoce wolno jeść w staniebłogosławionym.Faktycznie, kobieta zakazuje zbliżać się do ananasa.Zachwala natomiastpiskliwie melona i arbuza jako zbawienne dla organizmu przyszłej matki.Ponoć chłodząsystem".Ciekawe, czy ananas go rozgrzewa.Nie jest mi dane się dowiedzieć, bo sprze-dawczyni, widząc kolejnych klientów, robi się niecierpliwa.Szybko pakuje wybrane kostkiowoców do przezroczystych woreczków, ściąganych od góry plastikową żyłką (jak te do kawyna wynos, tylko większych).Idziemy na górę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]