[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale poza obolałą pupą, czemu właściwie miałaby sięczymkolwiek przejmować? Przygnębiało mnie coraz silniejsze przekonanie, że tego rodzajuzdarzenia - w najróżniejszych wariantach - towarzyszyły jej najprawdopodobniej przezwiększą część krótkiego smutnego życia.Porażająca świadomość.Nie tylko zresztą dla mnie: dla Kierona też.Opowiedziałammu o całej historii, a jego mina mówiła sama za siebie.Uznałam jednak, że powinienwiedzieć.Dzień, w którym zacznę ukrywać coś przed bliskimi, stanie się dniem, w którymbędę zmuszona zakończyć rolę opiekunki.Tak jak przewidywałam, Kieronem niezle tąpnęło.Ale z drugiej strony całkiem słusznie.Tak wyglądała nasza codzienność.Nie było sensuosładzać gorzkiej prawdy o podopiecznych, a jeśli mój syn poważnie myślał o pracy z trudnąmłodzieżą, to musiał się na nią zdecydować z pełną świadomością tego, co się z tym wiąże.- Wiesz co, mamo - powiedział.- Nie daje mi to spokoju.Jak on mógł?Właśnie wrócił od Lauren, u której został na noc - ostatnio zostawał u niej corazczęściej - i chciał się dowiedzieć, jak zakończyła się sprawa.- No tak.- Pokiwałam ze smutkiem głową.- I co teraz?- Jeszcze nie wiem.Muszę porozmawiać z Johnem i Anną.- Ale sytuacja nie wygląda najlepiej, co?- Zgadza się, kochanie, nie wygląda najlepiej.Trzeba po prostu ustalić, co dalej robić.Ale z pomocą Johna na pewno coś wymyślimy.Moje słowa chyba go nie przekonały.Miałam nadzieję, że rzeczywistość okaże sięmniej cyniczna niż jego podejście.I że sprawa dzieciaków zakończy się optymistycznymakcentem, a Kieron będzie mógł być tego świadkiem, zwłaszcza po traumatycznej opiece nadSophie.Bardzo to przeżywał.Aż do teraz.Choć Sophie robiła postępy w zakładziepsychiatrycznym dla nastolatków, gdzie obecnie przebywała, najprawdopodobniej nigdy niedoczeka się życia w szczęśliwej rodzinie.Kieron poszedł się przebrać, a ja zrobić kawę.Zadziałałam odruchowo: kawa to dlamnie lekarstwo na wszystko.Inni w trudnych chwilach wlewają w siebie słodką herbatę, jaaplikuję sobie kawę.A do tego najlepiej jeszcze papierosa.Tak więc mimo pioruńskiego zimna, wyszłam iz kubkiem, i z fajkami do ogrodu.Zawsze paliłam w oranżerii - bo tylko tam pozwalała mi nato reszta rodziny - ale przestałam to robić od czasu, gdy pojawiły się maluchy.Czułam, że niepowinnam.A że zima zagościła u nas na dobre, to trzęsąc się z zimna, pomyślałam, że możew końcu warto dotrzymać danej Mike owi obietnicy i rzucić palenie, gdy na dworze zrobi sięjuż naprawdę chłodno.Dziś jednak temperatura nie była jeszcze zbyt niska.A przynajmniej tak sobiewmawiałam.Wypalę tylko papieroska i pójdę zadzwonić do Johna.Ale uprzedziła mnie Anna.Gdy weszłam do domu, telefon już dzwonił.- Właśnie odebrałam twojego maila - powiedziała.- I widziałam raport ZSR.Jak sięmiewasz? Jak teraz wygląda sytuacja?- No cóż.Ashton się do nas nie odzywa.Jest wściekły.Natomiast z 01ivią wporządku.Jakby zdążyła o wszystkim zapomnieć.- A czy w szpitalu mówili, że chcą przekazać sprawę gdzieś dalej?- Nie.Chyba tylko powiadomią opiekę społeczną.- Kolejny raport w kolejnej teczce,która zniknie w jakiejś szufladzie.- Czyli nie zawiadomią policji?- Z tego, co wiem, nie.A powinni?- Tylko jeśli ich zdaniem doszło do molestowania.Ale z tego, co napisałaś, wyglądana to, że uznali to za głupią zabawę.- Cholera, mam nadzieję, że nie! - przestraszyłam się.Jak można tak szybko przejśćnad tym do porządku dziennego? Moim zdaniem do pełnej penetracji nie doszło wyłączniedlatego, że ze względu na wiek Ashtona, było to fizycznie niemożliwe.Ale to niedługo sięzmieni.Przecież liczyła się intencja.- Słuchaj - powiedziałam.- Wiem, że do niczego nie doszło, ale mogło dojść.Z całąpewnością taki miał zamiar.Potrzebna mu pomoc, Anno.Psychologiczna.żebypowstrzymać ten negatywny proces, zanim.- Wiem - przerwała mi.- To straszne.Naprawdę straszne.Musimy wyposażyć cię wwięcej strategii działania, Casey.W pewnym sensie zostałaś z tym wszystkim sama ipowinniśmy bardziej cię wspierać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]