[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słuchając tego barczystego, siwego człowieka, który wyglądał na doskonałego marynarza i świetnegoadmirała, zdawało mi się, że widzę i słyszę mego dawnego dowódcę dywizjonu z 1932 roku, w którymsłużyłem jako porucznik.On również dzielnie bił się w czasie Wielkiej Wojny.Był to oficerdoświadczony i rozumny, wspaniały artylerzysta.Bardzo lubiliśmy nasze konie, które umożliwiałynam stałe uprawianie sportu, jednocześnie dostrzegaliśmy jednak ogromne korzyści z trakcjisamochodowej.I gdy mówiliśmy mu:- Panie majorze, cóż poczniemy z naszymi armaciętami, poruszającymi się osiem kilometrów nagodzinę przeciwko jednostkom zmotoryzowanym, jadącym czterdziestką? A co poczniemyz poczciwymi zwierzętami, gdy zostaniemy ostrzelani lub zbombardowani przez samoloty, lecące namałej wysokości?Odpowiadał nam, przybierając ton, jakim się przemawia do naiwnych dzieci:- Wierzcie tym, którzy byli na wojnie, Ailleret.Wojny nie prowadzi się na drogach.Drogami nie jedziesię prawie nigdy.Wojnę prowadzi się w lasach, w ogrodach, na polach, w błocie, w bagnie.Trzebaciągnąd nasze działa w każdym terenie, przejeżdżad rowy i leje po pociskach, wspinad się pod górę,toczyd działo po piasku lub błocie.A tego wasze motory nie zrobią.One nie zjeżdżają w ogóle z dróg.Aby wszędzie przejechad, zawsze, słyszy pan, zawsze są potrzebnekonie.Niech pan zapamięta, Ailleret, wojnę prowadzi się na bezdrożach - i powtórzył: - nabezdrożach! Wojna na bezdrożach wczoraj, sea power dziś, oto, co przeciwstawiano logicznemu i rozsądnemupunktowi widzenia.Wyszedłem od generalnego kwatermistrza sił morskich bardziej niż kiedykolwiek przekonany, żemiałem słusznośd.Gdy jednak zapoznano się z mymi poglądami w marynarce wojennej, zapamiętano z nich tylko częśdnegatywną, tzn.wrażliwośd wielkich okrętów na zniszczenie; zapomniano natomiast o częścikonstruktywnej, proponującej tworzenie potężnych sił podwodnych.Okręt podwodny napędzany uranem naturalnymChociaż byłem wielkim zwolennikiem floty podwodnej, musiałem przeciwstawid się gwałtownieMinisterstwu Sił Morskich; tym razem sprawa dotyczyła opracowanego w tym ministerstwie projektuokrętu podwodnego Q-244 o napędzie jądrowym - ciekawy przykład pożytku , jaki może miedprzedsięwzięcie, podjęte niewątpliwie dla zaspokojenia czyjejś próżności.Gdy w sztabach i gabinetach ministerialnych zaczęto dyskretnie mówid o bombach atomowych,marynarka wojenna nastawiła uszu i nie omieszkała zakrzątnąd się koło sprawy.Skoro chodzio własne zastosowania wojskowe energii jądrowej - powiedziała - nie należy zapominad o jednymz najważniejszych, a mianowicie o okręcie podwodnym napędzanym paliwem jądrowym -i zażądała rozpoczęcia prac naukowo-badawczych oraz odpowiednich sum w budżecie nazbudowanie takiego okrętu.Zapytano mnie o zdanie, które było jak najbardziej negatywne.Po pierwsze, silnik o odpowiednich wymiarach i dopuszczalnym ciężarze można by zbudowad tylkodla uranu wzbogaconego izotopem 235.Nie było jednak mowy, aby izotop ten uzyskad - jegowydzielenie wymagało znacznych instalacji, których w tym czasie jeszcze nie mieliśmy (zostały pózniejzbudowane w Pierrelatte).Po drugie, zbudowanie silnika dla okrętu podwodnego kosztowałoby drogo, a ponieważ kosztyzastałyby pokryte z budżetu sił zbrojnych, obciążyłyby one dodatkowo program broni jądrowej już nasamym początku.Wreszcie, jeśli korzyśd z jak najszybszego posiadania bomb atomowych była oczywista, gdyż od chwiliwyposażenia wojsk francuskich w kilka ładunków jądrowych ich siła odstraszania wzrosłaby dwa, trzy,a może nawet dziesięd lub sto razy - posiadanie zwykłego okrętu podwodnego, czy nawet dwóch lubtrzech o zasięgu działania prawie nieograniczonym, zwiększyłoby moc naszych sił zbrojnych tylkow sposób mało odczuwalny.Z tych wszystkich powodów było, moim zdaniem, niepotrzebne natychmiastowe przystąpienie dobudowy okrętu podwodnego o napędzie jądrowym; oczywiście nie dlatego, że jestem przeciwnikiemtego typu okrętów - wręcz odwrotnie.Byłem - podobnie jak Rosjanie - zwolennikiem floty, w którejprzeważają okręty podwodne, ale nie natychmiast.Przede wszystkim należało osiągnąd cel główny -uzyskanie broni jądrowej, a dopiero pózniej przystąpid do wydzielania izotopu uranu 235 i otrzymaduran wzbogacony.Przedstawiłem mój pogląd najwyższym czynnikom.Ale od czasów Colberta marynarka wojennawywierała zawsze wielki wpływ na koła rządowe.I tym razem otrzymała ona, mimo wszystko, zgodęna zbudowanie okrętu atomowego Q-244.Oczywiście, jako paliwo mógł byd zastosowany tylko urannaturalny, co wymagało olbrzymiego silnika, gdyż dla otrzymania odpowiedniej mocy napędowejpotrzebny był wielki reaktor wytwarzający wysoką temperaturę.Gdy się o tym dowiedziałem, byłem bardzo rozgoryczony.Zdawałem sobie sprawę, że pieniądzewpakowane w tę awanturę pójdą na marne.Takiego okrętu, mimo optymistycznych obliczeoinżynierów, nie można zbudowad, gdyż nie istnieje technologia okrętowa reaktorów na urannaturalny; nie można było o niej nawet poważnie pomyśled.Rozpoczęto prace badawcze i przystąpiono do budowy kadłuba wielkiego okrętu podwodnego wStoczni Marynarki Wojennej w Cherbourgu.Jak należało się spodziewad, silnik okrętu Q-244 napotkałjuż w stadium planowania tyle przeszkód, że nigdy nie został zbudowany, a nie ukooczony kadłubtkwił samotnie w doku stoczni.Kredyty przewidziane na konstrukcją silnika i na wykooczenie okrętu podwodnego, po rezygnacjiz tego projektu, przydały się bardzo w latach 1958-1960 jako rezerwa dla rozwijania programuuzbrojenia, gdyż fundusze na ten cel, jak zwykle, obliczono zbyt skąpo.Przedwczesny projekt Q-244 stał się powodem dośd komicznego incydentu, którego - o ile miwiadomo - nikt oprócz mnie wówczas nie dostrzegł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]