[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie mam zobowiązań, które mógłbym złamać.Spojrzała na niego nieufnie.Jak łatwo byłoby poddać się godzinie zapo-mnienia.Faza księżyca była idealna, była pewna, że nastąpiłoby poczęcie, alepowstrzymała się wiedząc, że w tym miejscu droga się rozwidlała.Mogła mieć tęnoc albo całe życie.Pójść ścieżką, którą podążała jej matka albo swoją własną. Mógłbyś podróżować przez jakiś czas z nami powiedziała, wstrzymu-jąc oddech. Podróżować z wami? powiedział powoli. Chcesz zrobić ze mniekatara?Spojrzała na niego spokojnym wzrokiem, chcąc, żeby zrozumiał, żeby sięnie odwracał.Znała jednak moc swojego umysłu, opuściła więc powieki i stłumi-ła to pragnienie.Bez względu na to, jaka będzie jego decyzja, musiał ją podjąćsam.Kiedyś już stali tak na podmokłej łące, ona proponowała, a on walczył samze sobą.Wziął oddech, żeby przemówić, ale nic nie powiedział, a jego wzrok pobiegłw stronę drewnianych drzwi obory. Stryj Chretien powiedziała Magda z mieszaniną ulgi i rozczarowania.Głęboko osadzone oczy Chretiena przesunęły się po niej i Dominiku, ocenia-jąc sytuację. Wracasz do środka, Magda? Jego głos był bardziej rozkazujący niżpytający. Czas zaryglować drzwi. Tak, stryju odparła tak potulnie, że uniósł brwi w wyrazie zdziwienia.Przeszła obok niego, wychodząc w chłodne powietrze nocy.Obejrzała się raz naDominika, a w jej oczach widać było niewypowiedziane pytanie. Mademoiselle pozdrowił ją i dodał cicho: Do jutra.Wstrzymała oddech i uśmiechnęła się, po czym odwróciła się i naciągnęła nagłowę kaptur.Blask znikł z oczu Dominika, kiedy stanął twarzą w twarz z Chretienem.LRT Jesteś jej opiekunem? Tak. Chretien wręczył mu szorstki koc. Masz, dzisiaj w nocy możebyć ci zimno.samemu położył nacisk na to ostatnie słowo.Dominic roześmiał się krótko i wziął koc. Masz rację, będąc podejrzliwy powiedział. Jest piękna, ale wy kata-rzy mówicie przecież, że piękno to tylko kolejna pułapka diabła.Chretien spojrzał na niego z zamyśleniem. Nie zaprzeczamy istnieniu piękna duszy, tylko jej cielesnej postaci.Bezmiłości jest tylko zepsucie.Dominic rozłożył koc na brudnej ściółce. Więc ja prowadzę bardzo zepsute życie powiedział lekko, chociaż jegouwaga lekką nie była. Jesteś młody, masz czas.Musisz tylko otworzyć się na prawdę. Prawdę? Dominic uniósł cynicznym gestem brew. Jeśli masz za-miar prawić mi kazanie o dobrych bogach i złych bogach,duszy i materii, to stracisz cenny oddech.Chretien wyglądał na rozbawionego. Oddech i tak marnujemy, chyba że niesie świadectwo powiedział.Przekaz jest prosty, uczynki, nie słowa, przykład, nie hipokryzja. Jego oczyrozpaliły się, kiedy zauważył miecz, tarczęzwiniętą kolczugę, oparte o ścianę.Dominic podążył za jego spojrzeniem, Nie jestem waszej wiary, chociaż cenię sobie jej zasługi odparł rów-nież rozbawiony i usiadł na kocu. Jesteś więc dobrym francuskim katolikiem? Och, nic z tych rzeczy!Chretien wbił w niego wzrok i Dominic roześmiał się.LRT Cóż, nigdy nie twierdziłem, że jestem dobiy i jestem tylko w połowieFrancuzem.Moja matka pochodzi z Agen.A jeśli chodzi o bycie dobrym katoli-kiem. Rozłożył ręce. Moim nauczycielem był dominikanin, przekonany,że jestem wcieleniem Antychrysta.Wszelkie przywiązanie do wiary, jakie kie-dykolwiek miałem, wybito mi z głowy w dziecinnych latach.Na msze chodzętylko z obowiązku. Przez jego twarz przebiegł zamyślony, niemal wy-zywający wyraz. Magda zapytała, czy mógłbym z wami przez jakiś czas po-dróżować.Chretien wciągnął powietrze do płuc. I co odpowiedziałeś? Właściwie to chyba się zgodziłem.Nie mam zobowiązań w Tuluzie.Aw każdym razie żadnych, które miałyby znaczenie.Opuściłem swoje stanowiskow garnizonie ponad miesiąc temu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]