[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Winieneś słuchać o niej z takim samym wzburzeniem, z jakim ja będę o niej mówić.Spotkałamnie krzywda! Moje uczucia zostały znieważone, obrażone, śmiertelnie zranione i to przeztwoich przyjaciół! Przyjaciół! zawołał pan Ralf. Ja nie mam przyjaciół, dziewczyno! A więc przez ludzi, których tutaj spotkałam wyjaśniła Kate. Jeżeli nie są twoimiprzyjaciółmi i wiesz, co to za jedni.Ach! Stryju!.Tym większy dla ciebie wstyd, żewprowadziłeś mnie w ich towarzystwo.Narażanie mnie na to, co tutaj przeszłam dlatego, żenie dość dobrze znałeś swych gości i bezpodstawnie obdarzyłeś ich zaufaniem, wymagałobychyba usprawiedliwienia.Jeśli uczyniłeś, to jednak.a podejrzewam dziś, że tak było.jeśliuczyniłeś, to znając ich dobrze, to postąpiłeś nazbyt, podle i okrutnie!Pan Ralf cofnął się zdumiony szczerością tych słów i skierował na Kate najsurowsze zeswych spojrzeń, lecz dziewczyna wytrzymała jego wzrok z pełną stanowczości dumą, a twarzjej, choć bardzo blada, wyglądała w tym uniesieniu piękniej i szlachetniej niż kiedykolwiek. Widzę, że jest w tobie coś z tego chłopaka powiedział stryj ochrypłym głosem, jakgdyby blask płonących oczu Kate przypomniał mu ostatnie spotkanie z Nicholasem. Mam nadzieję odpowiedziała Kate że jest tak istotnie i świadomość tego możeprzepełnić mnie tylko dumą.Jestem młoda, stryju.Wszystkie przykrości i cierpienia, jakieznoszę w mej obecnej sytuacji, zdeptały tę dumę, ale dzisiaj zostałam upokorzona ponadludzką wytrzymałość i, niech się co chce dzieje, jak jestem dzieckiem twojego brata, nie chcęi nie będę znosić dłużej podobnych obelg. Jakich obelg, dziewczyno? zapytał stryj. Przypomnij sobie, co się tutaj wydarzyło, i spytaj samego siebie odrzekła Kate, a krewnapłynęła jej do twarzy. Stryju! Ty musisz i, jestem pewna, zechcesz uwolnić mnie od tegoniegodnego, poniżającego towarzystwa, na które jestem teraz narażona.Nie chciałam ciągnęła, zbliżając się do starszego mężczyzny i kładąc mu dłoń na ramieniu nie chciałambyć rozgniewana czy gwałtowna.Przepraszam, jeśli to tak wyglądało, bardzo przepraszam,drogi stryjku, ale.ale ty nie wiesz, ile przecierpiałam.doprawdy nie wiesz! Nie możeszwiedzieć, czym jest serce młodej dziewczyny.trudno wymagać tego od ciebie.Jeśli jednakpowiem ci, że jestem nieszczęśliwa i serce moje krwawi, to pomożesz mi przecie, z pewościąpomożesz! Tak, z pewnością!Pan Ralf spojrzał na bratanicę, po czym odwrócił głowę i nerwowo zaczął stukać obcasem wpodłogę. %7łyłam jakoś z dnia na dzień mówiła Kate pochylając się nad stryjem i trwożliwiekładąc małą rączkę na jego dłoni bo miałam nadzieję, że te prześladowania ustaną.%7łyłamjakoś z dnia na dzień i musiałam udawać dobry humor w chwilach, gdy byłam najbardziejnieszczęśliwa.Nie miałam doradcy, opiekuna, nikogo, kto mógłby mi pomóc.Mamaprzypuszcza, że to godni szacunku ludzie, bogaci i wysoko postawieni.A ja.jakżebymmogła.jakżebym mogła wyprowadzać ją z błędu, skoro tak raduje się tymi złudzeniami.Todzisiaj jej jedyne szczęście.Dama, u której umieściłeś mnie, stryjku, nie jest osobą nadającąsię do zwierzeń tak delikatnej natury.A więc przyszłam wreszcie do ciebie, jednego zbliskich, jedynego niemal, jakiego mam, żeby prosić cię i błagać o pomoc. Jakże ja mogę ci pomóc, dziecko? powiedział pan Ralf, który wstał z krzesła i znowuprzechadzał się po pokoju. Masz wpływ na jednego z tych ludzi, wiem o tym odrzekła Kate z przejęciem. Czyżjedno twoje słowo nie skłoni ich.do zaniechania tych niegodnych praktyk? Nie! rzucił Ralf odwracając się gwałtownie. A przynajmniej.widzisz.ja nie.niewymówię tego słowa.nawet, gdyby mogło poskutkować. Nie wymówisz! Nie! powtórzył pan Ralf tonem przesądzającym sprawę i mocniej splótł dłonie zaplecami. Nie mogę go wymówić.Kate cofnęła się parę kroków i patrzyła na stryja, jak gdyby nie była pewna, czy dobrzesłyszy. Aączą nas interesy mówił pan Ralf kołysząc się miarowo z obcasów na palce i z palcówna obcasy i chłodno spoglądając w twarz bratanicy tak, interesy, a więc nie mogę zrazić dosiebie tych ludzi.Cóż to zresztą znaczy? Wszyscy przeżywamy przykre doświadczenia, a tojest po prostu jednym z twoich.Są dziewczęta, które byłyby dumne mając takichwykwintnisiów u swych stóp. Dumne! zawołała Kate. Muszę przyznać ciągnął pan Ralf podnosząc wskazujący palec że postępujesz jaknajsłuszniej darząc ich pogardą.Nie inaczej.Dowodzi to tylko zdrowego rozsądku, którego,prawdę rzekłszy, spodziewałem się u ciebie od pierwszej chwili.Pod każdym innymwzględem jest ci tam dobrze.Nie masz znowu tak wielkich przykrości.Jeśli ten młody lorddepcze ci po piętach i szepce w uszko głupie bzdury, to cóż stąd złego? Mówisz, że manieuczciwe zamiary.Niech je sobie ma! Tym prędzej mu przejdzie.Znajdzie się w pewnejchwili jakaś nowość i da ci spokój.A tymczasem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]