[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A czy on w ogóle miał pojęcie, że Tess przeżywa te wszystkie jego randki w ciemno? Przypominało to trochę sytuację w szkole.Wtedy też obserwowała, jak Cole ugania się zadziewczętami, a przecież tak naprawdę to on był stworzonydla niej.Zack zadzwonił tylko raz, chciał ją zaprosić na wyścigimotocyklowe, ale Tess miała w tym czasie zajęcia.Był podobny do Cole'a, głos miał prawie taki sam, ale jej serce czuło różnicę.Nie rozpaczała, że więcej nie zadzwonił.Popełniła wielki błąd, że zgodziła się pomagać Cole'owii nie ustaliła, jak długo ma być swatką.Zapłaciła już i takniemało za przegraną w bilard, i należało na tym zakończyć.Nie była w stanie skoncentrować się w pracy, a i jej kontaktytowarzyskie ucierpiały, bo zajmowała się jednym z tych nieznośnych Baileyów.Najwyższy czas postawić ultimatum.Niedziela po południu wydała się jej bardzo odpowiednia, byzakończyć sprawę.Pojechała do niego do domu, powtarzając sobie w duchu,co mu powie, i wyobrażając sobie, jakich argumentów onużyje w odpowiedzi.Nigdy jeszcze nie była u Cole'a w domu, ale miała mapę Detroit i wiedziała, jak się jedzie na Livonię.Jechać było łatwiej, niż zapukać do jego drzwi.Jeśli adres w książce telefonicznej był dobry, to Cole mieszkał przy wysadzanej drzewami ulicy, na której ludzie w niedzielę po południu myli samochody.Wrota garażu byłyzamknięte.RSTo był zły pomysł.Nie miała ochoty z nim rozmawiać,chciała go tylko zobaczyć.Przycisnęła dzwonek, ale nic nie usłyszała przez drzwipomalowane na kolor jaskrawoczerwony.Czyżby firma budowlana była tak zapracowana, że nie założyła właścicielom porządnego dzwonka? Zapukała najpierw lekko, potem głośniej.Przecież nie odejdzie z kwitkiem, przecież musi powiedzieć Cole'owi.- Wejść! - krzyknął głos z daleka.Czuła się jak intruz, ale chwyciła za klamkę i stwierdziła,że drzwi nie są zamknięte.Weszła do środka z obawą, czy to na pewno właściwyadres.Znowu przytłumiony głos zawołał:- Już idę!Pokój urządzony był wyraźnie po męsku.Mebli niewiele: przesadnie wielka czarna kanapa ze skóry, na wprost telewizora, stolik do kawy zawalony gazetami, parę stołków, leżanka pokryta żółtym tweedem, tak zniszczona, że chyba trudno by ją było oddać ubogim.Nie widać tu było nic, co by mogłoby skusić złodzieja.I dobrze.Bo gdyby Cole złapał włamywacza, to pewnie zarazby się umawiał z jego siostrą na randkę.Zaczęła tracić cierpliwość.Nie widziała Cole'a przez miesiąc, a to tylko utrudni rozmowę.Pomyślała, że może jednak lepiej się wycofać, ale to znaczyłoby, że on dalej ma prawospodziewać się następnych aranżowanych przez nią randek.Spoza zamkniętych drzwi pomieszczenia, które było chyba łazienką, nie dochodziły żadne odgłosy.Teraz albo nigdy.Zbliżyła się do drzwi.RS- Przyszłam się z tobą rozmówić!-krzyknęła.Drzwi uchyliły się.- C z y pozwolisz mi się najpierw ubrać?- O, Cole, czy to ty? - Odsunęła się od drzwi.- Nie, to Zack.Cole'a jeszcze nie ma.Czy mogę być ja?Niewłaściwy Bailey wyszedł w ręczniku owiniętym dokoła bioder; Był mokry, woda ciekła mu z włosów na szerokie opalone barki.Z piersi spływała strużkami, wsiąkając w biały frotowy ręcznik.Cofnęła się i zderzyła z drugim wysokim, barczystymBaileyem.- Nie, nie możesz - odpowiedział bratu Cole.Tess raz jeszcze rzuciła okiem na wspaniałe ciało Zacka,zanim Cole zdążył wyprowadzić ją na dwór, do swojegosamochodu, który stał przy krawężniku.- A skąd wiesz, czy ja nie przyjechałam do Zacka? - spytała, rozgniewaną jego szybką akcją.- Nie jestem twoją dziewczyną!- A czy jesteś dziewczyną Zacka?.- Nie, ale.- Czy masz zwyczaj wpadać do gołych mężczyzn? Braćz nimi prysznic?- Myślałam, że to ty jesteś w łazience.Zorientowała się, że palnęła głupstwo, i poczuła, że sięczerwieni.Na razie nie zauważył.- Chodź do samochodu.- Nie.To, co miała do powiedzenia, nie wymagało słodkiegosam na sam wewnątrz samochodu, ale on objął ją w pasiei wsadził do auta.RS- Co robisz!- Nie masz się o co obrażać.- Ja się obrażam?! - krzyknęła, ale on przeszedł na drugąstronę samochodu i wsunął się za kierownicę.- To nie twoja sprawa, czy wejdę pod prysznic z Za-ckiem, czy nie! Nie miałeś prawa wciągać mnie do samochodu! Mam tego dość!- Nigdzie cię nie wciągałem!- Coś takiego!- Nie jesteś w typie Zacka!- Mówisz jak wytrawny swat.Była tak wściekła, że mogła zrobić coś rozpaczliwego,mogła na przykład z powrotem wejść do nich do domu i.- Nie zachowałem się gorzej niż ty - brzmiało to jakoskarżenie.- Co ty gadaszi Ja umawiam cię z pięknymi dziewczynami, eleganckimi, bardzo przyzwoitymi.W szkole nie byłeś taki wybredny.- Tak było kiedyś.Teraz jest inaczej.Po co przyjechałaś?- A jakbym powiedziała, że chciałam się po prostu zobaczyć z Zackiem.- Wydaje mi się, że zobaczyłaś go.- Przyczyna, dla której tu przyszłam, jest następująca- powiedziała głosem, który wydawał jej się chłodny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]