[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.dość maÅ‚a. ChÅ‚opiec spojrzaÅ‚ na wÅ‚asnÄ…rÄ™kÄ™, jakby chciaÅ‚ porównać. Ale byÅ‚o dość ciemno. Nie możemy na tym skoÅ„czyć? Anne Sandler spojrzaÅ‚a naWintera bÅ‚agalnym wzrokiem. Jeszcze chwila odparÅ‚ i odwróciÅ‚ siÄ™ do chÅ‚opca.WyglÄ…daÅ‚a jak rÄ™ka dziecka?ChÅ‚opiec potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. Jak rÄ™ka jakiejÅ› pani? Kobieca rÄ™ka? Może odparÅ‚ Jonas.Jego matka spojrzaÅ‚a na swoje dÅ‚onie.Zdjęła je z blatui poÅ‚ożyÅ‚a na kolanach. ByÅ‚o ciemno ciÄ…gnÄ…Å‚ Jonas. Ale jÄ… zauważyÅ‚eÅ›? Tak, bo tam jest latarnia.No i Zack szczekaÅ‚ wiÄ™cej niżzwykle. Co za pies wtrÄ…ciÅ‚a Anne Sandler. Nie robi nic innego.Tylko szczeka. TrenujÄ™ go przecież. Jonas spojrzaÅ‚ na matkÄ™. Już za pózno odparÅ‚a. Jest już za stary. OdwróciÅ‚a siÄ™do Wintera.ZauważyÅ‚, że mówienie o psie jÄ… uspokaja.Niektórych rzeczy już go nie nauczysz. Już go nauczyÅ‚em siadać. WidziaÅ‚eÅ› tÄ™ rÄ™kÄ™ wyraznie? zapytaÅ‚ Winter.ChÅ‚opiec pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….SpojrzaÅ‚ na psa.Pies siedziaÅ‚grzecznie.ChÅ‚opiec napiÅ‚ siÄ™ kakao.Potem podniósÅ‚ wzrok. Ale nie wyglÄ…daÅ‚a tak normalnie. Co masz na myÅ›li? ByÅ‚a biaÅ‚a.Jakby z plastiku.Albo z gipsu. Wystarczy. Jego matka wstaÅ‚a i zaniosÅ‚a niedopitÄ… kawÄ™Wintera do kuchni.SÅ‚yszaÅ‚, jak wylewa jÄ… do zlewu.Wracali przez Älvsborgsbron.Na wschodzie poÅ‚yskiwaÅ‚oÅ›wiatÅ‚ami centrum, jakby siÄ™ przygotowywaÅ‚o do imprezy.Nazachodzie rzeka siÄ™ rozszerzaÅ‚a i wpadaÅ‚a do morza.Czarnawoda rozlewaÅ‚a siÄ™ na boki i nabieraÅ‚a masy.W ciÄ…gu kilkuostatnich godzin zrobiÅ‚o siÄ™ chÅ‚odniej.Może zacznie padaćśnieg, pomyÅ›laÅ‚ Winter.Znieg w pazdzierniku.BiaÅ‚a warstwapokrywajÄ…ca ziemiÄ™. Można wierzyć temu chÅ‚opaczkowi? zapytaÅ‚ Halders.Winter wzruszyÅ‚ ramionami. Tak myÅ›lÄ™. ChwyciÅ‚ siÄ™ siedzenia, kiedy HalderspokonywaÅ‚ krÄ™te zjazdy przy Karl Johansgatan. Chociaż tomogÅ‚o być cokolwiek.ZwiatÅ‚o nie byÅ‚o najlepsze. Ale widziaÅ‚eÅ› plamy? Tak, ale to też mogÅ‚o być cokolwiek. Nasi dobrzy znajomi z technicznego bÄ™dÄ… musielisprawdzić, co to byÅ‚o.Winter nie odpowiedziaÅ‚.Nigdy nie miaÅ‚ w technicznymżadnych znajomych i nie zamierzaÅ‚ ich mieć.Jechali wzdÅ‚użrzeki.Martwe żurawie stoczniowe pięły siÄ™ wysoko na tle nieba.WyglÄ…daÅ‚y jak pamiÄ…tka po czymÅ›, o czym wkrótce wszyscyzapomnÄ….WiÄ…zaÅ‚y siÄ™ jakoÅ› z tym miastem.Teraz to jużprzeszÅ‚ość.A miaÅ‚o to być oblicze Göteborga.DziÅ› miasto miaÅ‚oich wiele.WiÄ™kszość zwrócona byÅ‚a w dal, nie daÅ‚o siÄ™ ichzobaczyć. Ależ siÄ™ ucieszyli ci z technicznego.Kolejne miejsce dozbadania.I to tylko pięćdziesiÄ…t metrów dalej. Tak.To dla nich prawdziwa radość.Im bardziej zbliżali siÄ™ do centrum, tym jaskrawiej Å›wieciÅ‚yneony.Handlowej dzielnicy Nordstad nie brakowaÅ‚o niczego.Halders zatrzymaÅ‚ siÄ™ na czerwonym.Grupka ludzi w strojachwieczorowych przemknęła w stronÄ™ przystani Lilla Bommen.Nikt nawet nie spojrzaÅ‚ na dwóch mÅ‚odych komisarzy ukrytychw anonimowym samochodzie. WiÄ™c musimy tylko poszukać paÅ„stwa Martinssonówi sprawdzić, czy któremuÅ› przypadkiem nie brakuje rÄ™ki. JeÅ›li już, to kobiecie. MówiÅ‚eÅ›, że ta mama i chÅ‚opiec ich nie znajÄ…? Nie.Ale to nie jest szczególnie sympatyczna okolica.NawetsÄ…siedzi z piÄ™tra siÄ™ nie znajÄ…. Ale chyba siÄ™ widujÄ…?Winter wzruszyÅ‚ ramionami.Kolejny raz tego wieczoru.PomyÅ›laÅ‚, że tego nie lubi.Musi z tym skoÅ„czyć. A ty? zapytaÅ‚. Albo nawet ja.Szczerze mówiÄ…c, mamgdzieÅ›, kto mieszka obok mnie.Jednej trzeciej sÄ…siadów niepoznaÅ‚bym na ulicy. A jednak jesteÅ› ekspertem odparÅ‚ Halders.SkrÄ™ciÅ‚ do zajezdni przy dworcu.Przed głównym wejÅ›ciem staÅ‚sznur taksówek.ByÅ‚o tak zimno, że ludziom leciaÅ‚a z ust para.Cholera, pomyÅ›laÅ‚ Winter.Przed nimi jeszcze listopad,grudzieÅ„, styczeÅ„, luty, marzec i poÅ‚owa kwietnia.Tyle bÄ™dzietrwać biaÅ‚a zima.A po niej przyjdzie zielona.Ojciec ciÄ…glepowtarzaÅ‚, że trzeba raz na zawsze wyjechać z tego kraju.I w koÅ„cu to zrobiÅ‚.WyjechaÅ‚ caÅ‚kiem niedawno.ZabraÅ‚ ze sobÄ…wszystkie pieniÄ…dze, zapomniaÅ‚ tylko zapÅ‚acić podatki.O ileWinter mógÅ‚ zrozumieć, że ojciec chciaÅ‚ zmienić klimat nacieplejszy, o tyle tej historii z podatkami nie pojmowaÅ‚.Przestali ze sobÄ… rozmawiać.PomyÅ›laÅ‚, że może kiedyÅ›,w przyszÅ‚oÅ›ci, zacznÄ… siÄ™ do siebie odzywać, choć wcale nie byÅ‚tego pewny.Najpierw chciaÅ‚ usÅ‚yszeć wyjaÅ›nienie.Ale samowyjaÅ›nienie nie wystarczy. Metzer nie pomógÅ‚ za wiele powiedziaÅ‚ Halders. Tewrzaski brzmiaÅ‚y groznie i zaniepokoiÅ‚y go.I tyle. Ale znaÅ‚ Martinssonów? Nie. Najwidoczniej tam nikt nikogo nie zna. Najwidoczniej odparÅ‚ Halders. I co teraz? Czekamy, aż siÄ™ odezwÄ….Albo ktoÅ› ich znajdzie.Albo jednoz nich.Winter nie odpowiedziaÅ‚.StanÄ™li na czerwonym przy redakcji Göteborgs Posten.Może jutro bÄ™dzie można przeczytaćw gazecie o tym, co siÄ™ dziÅ› staÅ‚o na Hisingen. No i zobaczymy, co powiedzÄ… chÅ‚opaki z technicznego ciÄ…gnÄ…Å‚ Halders. ByÅ‚a z nimi dziewczyna zauważyÅ‚ Winter. Dobra, tak siÄ™ tylko mówi.ZresztÄ… jak dziewczyna jestdobra, to można jÄ… zaliczyć do chÅ‚opaków.Zaparkowali przed komendÄ….Musieli jeszcze tylko wejśćspisać raport, a potem koniec zmiany. Skoczysz potem na piwo? zapytaÅ‚ Halders. Nie dziÅ›. Kobieta czeka? Tak, w zasadzie tak. Strzeż siÄ™. Czego? Szybkiej jazdy.To może siÄ™ potoczyć szybko jak cholera. Bez obaw. Aadna? Nie twój interes. Po prostu jestem ciekawy.Jak siÄ™ nazywa. Hasse. Hasse? Nie żartuj. Jedna z chÅ‚opaków. Ha, ha.Daj spokój.Jak siÄ™ nazywa? To też nie twój interes. Angela cofnęła siÄ™ z przejÅ›cia dla pieszych.W ostatniej chwili. WidziaÅ‚eÅ›?!Winter nie odpowiedziaÅ‚.PróbowaÅ‚ odczytać numery z tablicyrejestracyjnej, ale byÅ‚a zbyt brudna.Volvo S40, nowszy model.Nie zdążyÅ‚ zobaczyć kierowcy.JechaÅ‚ sześćdziesiÄ…t pięć albosiedemdziesiÄ…t na godzinÄ™. PrzejechaÅ‚ na czerwonym powiedziaÅ‚ Angela.S40 skrÄ™ciÅ‚o w prawo i ruszyÅ‚o w stronÄ™ jednokierunkowejChalmersgatan.Może jechaÅ‚o do pobliskiego komisariatu naLorensberg.Winter wyciÄ…gnÄ…Å‚ komórkÄ™ i szybko wybraÅ‚ numer.Krótko wyjaÅ›niÅ‚, o co chodzi. Tak.Możliwe, że jedzie w twojÄ… stronÄ™.CzekaÅ‚ z telefonem przy uchu.Wciąż stali przed przejÅ›ciem.Angela zrobiÅ‚a jeszcze dwa kroki w tyÅ‚. Tak? Okej.NaprawdÄ™? No proszÄ™.DziÄ™ki. Winter schowaÅ‚telefon. ZÅ‚apali go. I dobrze. To zÅ‚odziej. Tak powiedzieli? Prawdziwa sÅ‚awa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]