[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Powiedz mi, Jean, czy od śmierci Proroka doszło kiedyś do owego sławetnegoarabskiego zjednoczenia, do prawdziwej jedności.W czasach Umaj jadów? Słyszałeś o walkachAlego z Mu awiją i o tym, że do rywalizacji doszło zaraz po śmierci Mahometa69.W czasachAbbasydów? Kalifat omajadzki był potężny w Hiszpanii.Królestwa berberyjsko-arabskie zawszetoczyły ze sobą wojny, choć po obu stronach walczyli muzułmanie.W czasach Osmanów? Adwadzieścia jeden dzisiejszych arabskich nacji? Jedność arabska jest tylko dążeniem.Przywodzina myśl trzy państwa świata indoeuropejskiego, które nigdy naprawdę nie powstały, usilnedążenie aż po wybuch tysiąc siedemset osiemdziesiątego dziewiątego roku.Wez przykład Francji, skoro mówisz mi o językowej jedności świata arabskiego, wezprzykład Francji, językową jedność tworzy się od dawna w myśl zasady, o której ci mówiłem, aleczy pod tą jednością, pod tym nieco monotonnym werniksem, nie dostrzegasz odradzających sięjęzyków, które chcą wydostać się na powierzchnię? Bretania, Korsyka, Alzacja, Flandria&Kłania się pan Homais?To też pamiętam z rozmowy z porucznikiem Mubarakiem w 1972 roku w Bejrucie, wsalonie hotelu Strand.Bo znowu ją zobaczyłem, tę czarną dziwkę, ubraną w mundur w cętkileoparda skrojony przez Pierre a Cardina.Porucznik był sam.Wychodził.Powiedział mi dzieńdobry i spytał, co u mnie słychać.Trzeba było zapomnieć o Adżlun.Ujrzałem Kamala Nasira,przywitałem się z nim po przyjacielsku, nie myśląc, że kilka tygodni pózniej zostanie zabityprzez długowłosych Izraelczyków, którzy, jak mi mówiono, przybyli do Bejrutu z Hajfy, przezmorze. Dodaj to do swojej książki: wierzcie albo nie wierzcie, ale niektóre plemiona w naszymkraju wiedzą napiszesz wiedzą od czasownika wiedzieć, nie wierzą od czasownika wierzyć wiedzą, że Izrael pozbywa się swoich zmarłych w ten sposób, że ich zjada.Co tłumaczymonstrualną wielkość ich owoców, które są tak ciężkie, że lamią się gałęzie. Jaki to ma związek? Jakość nawozu.Otrzymanego z tak bogatej strawy& protein ile wlezie.Jego brat, pułkownik, był przeciwnikiem An-Numajriego, musi być dzisiaj ważną personąw Chartumie70.Czy Mubaraka, który będąc czarnym, czuł, że, jak mi powiedział, istnieje tylko wówczas,gdy widzi moje poruszenie, można było porównać do miejsc, które wzruszają, bo nic im niezagraża; sto lat pózniej wywołają ten sam zachwyt u targanego niepokojem człowieka.Jako żenapisałem wyżej jeśli umrę, nie umrze nic , będę musiał wyrażać się jasno.Zdziwienie nawidok chabru, skały, wywołane pieszczotą szorstkiej dłoni, milionami emocji, z jakich sięskładam zniknę, lecz one nie: inni ludzie je zarejestrują, dzięki nim będą jeszcze trwały.Jestemcoraz bardziej przekonany, że istnieję, by być pośród innych ludzi nośnikiem i dowodem, że żyjątylko nieprzerwane emocje, które obiegają wszechświat.Szczęścia mojej dłoni we włosachchłopca zazna inna dłoń, już go doświadcza, a jeśli umrę, to szczęście będzie trwało. Ja mogęumrzeć, to, co umożliwiło ja , co uczyniło możliwym szczęście istnienia, pozwoli trwać temuszczęściu istnienia beze mnie.W 1972 roku Mahmud al-Hamszari zaprowadził mnie do domu włoskiego pisarza AlbertaMoravii, gdzie mieliśmy się spotkać z Waelem Zwaiterem71, którego zamordowano w 1973.To dziwne, ale Włochy, tak kiedyś lekkie, wydały mi się przyciężkie w porównaniu zkoczowniczym życiem Beduinów.W maju 1972 powróciłem więc do nich, przez Turcjęeuropejską, azjatycką, Syrię i Jordanię.Na kilku kolejnych stronach powiem parę słów o Turcji. Dziwne poczucie izolacji , a raczej chłodne potępienie nie pozwalało mi zbliżyć się doinnych.Przynajmniej przez pięć lat od nich oddalony, niczym muzułmańska kobieta owinięta wgranitowy muślin, o nagim, bardziej żywym niż głębokim spojrzeniu, szukałem w spojrzeniuinnych cienkiej jedwabnej nitki, która powinna wszystkich nas połączyć, wskazując ciągłośćbytu, widoczna w dwóch zatopionych w sobie spojrzeniach, choć bez pożądania.Przez pięć latmieszkałem w niewidzialnej warowni, skąd można mówić i widzieć każdego, i ja sam orazwszystko inne było fragmentem oderwanym od reszty świata.Nie mogłem już w niczym sięzagubić.Piramidy Egiptu miały siłę, rozmiary, głębię pustyni, którą cechowała głębia garścipiasku; but, sznurówka buta nie wskazywały mi niczego innego, tyle że nawyk przyswojony wdzieciństwie nie pozwalał mi jeszcze wkładać na stopy piramid czy pustyni, podziwiać różowejaury poranka wokół moich półbutów.Najpiękniejsi chłopcy mieli powab i siłę innych, ale niktnie miał władzy nade mną.Czy raczej tego nie zauważałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]