[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Za pózno.Nie spytałeś mnie.Jestem chora.Nie mówi-łam ci.Aukasz zaczął się rozbierać.Od szoku miał gorączkę.Po-łożył się.- Odwróć się - powiedziała Stefania.Była rozgniewana.%7łałowała jego nogi.Nie domyślała się,że skłamał.Od dawna unikali najmniejszego nieporo-zumienia.Gdy zabrakło rodziców, których choroba ich łą-czyła, mogło się ono zamienić w kłótnię, która zniszczyłabyich życie.Zerwania bali się bardziej niż śmierci.- Możesz się odwrócić - powiedziała.Leżała w łóżku.-Będziemy tak leżeć, dopóki nie umrzemy z głodu.Spojrzeli na siebie i roześmieli się.- Od kiedy nie śmialiśmy się? - spytała.Wyciągnęła do niego rękę.- Mówiłaś o chorobie, by mnie ukarać?- Nie, braciszeńku.Nigdy cię nie okłamałam, jak i rodzi-ców.Parę razy zemdlałam.Nie wiem, jak długo będę żyła.Boję się, co się z tobą stanie.- Jeżeli umrzesz pierwsza, postaram się, by na ostatniedni przyjęli mnie do klasztoru.Historia rodu zamknie sięna tym, na czym się zaczęła.Na co chorujesz?- Lekarze nie są pewni.- Jeżeli ja umrę pierwszy, wróć do Bezwodów.Zamieszkaju Mośka-Odmieńczyka - powiedział Aukasz.Mimo choroby Stefania na drugi dzień całą drogę z fabry-ki do domu biegła.- Chciałam cię koniecznie zastać - zawołała wpadając dokuchni.- Zrób mi herbaty.Strasznie jestem spragniona.Zdarzyło się coś niezwykłego.Podszedł do mnie Kos.Po-wiedział szeptem, bym poszła do starej sortowni.To opusz-czone miejsce.Nie wiedziałam, czy iść.Chyba jestem odwa-żna, bo poszłam.Był tylko on.Mówił do mnie towarzysz-ko.On nie używa innych form.Zrobił coś, co mnie prze-straszyło.Nagle podciągnął koszulę.Chciałam uciekać, aleon pokazał mi sine pręgi na ciele.Jego plecy są żółtawe, jaku umarłego, żebra widoczne jak u zabiedzonego kurczęcia.Zdjął mnie jakiś żal.I on mnie żałował, bo patrzył, patrzył,a potem powiedział:- Z daleka towarzyszka wydaje się dawną panienką, a zbliska widać starość.- Co to za pręgi? Dlaczego pan mi je pokazuje? - spyta-łam.- Milicjant uderzył mnie, bo zwróciłem mu uwagę na uli-cy. Dzięki mnie masz władzę, szczeniaku! - krzyknąłem.Aon: Szczeniaku?! - i rąbnął mnie drugi raz.Nawet gra-natowy przed wojną mnie nie tknął.Podniósł pałkę, a jaspojrzałem tak, by poczuł, że po rewolucji zemsta go nieminie.- Po co mnie pan tu zawołał? - spytałam.Wtedy Kos opowiedział następującą historię: przed parudniami przyszedł do niego jakiś nieznajomy.Rozpytywał goo nas.Czy to prawda, że Jastrzębcowie bezprawnie zatrzy-mali wiele po reformie? Kos, według tego, co twierdzi, od-powiedział: Reforma była przeprowadzona tak, jak naka-zano.A na to nieznajomy: A pierścień? Na to Kos miałodrzec: Myśmy pierścionków nie zdzierali.Wtedy nie-znajomy go spytał: Czy możliwe, by młody Jastrzębiec no-sił go na palcu? Kos zaniepokoił się: Rozumiem, że mówięz przedstawicielem tajnej służby? Może tak jest - odparłzagadkowo nieznajomy i odszedł.Kos nie umiał czy nie chciał więcej powiedzieć.Spieszyłsię.Wstydził się, że rozmawia ze mną.- Ktoś chce pokazywać nasz pierścień jako swój rodowy.Uważa noszenie pierścienia za równoznaczne ze szlachec-twem.- To zamówiłby pierścionek u jubilera.- Ale on chciał autentyczny.Nie chodziło mu o wartośćmuzealną, ale o zaklętą w nim przeszłość, moc.To możebyć ktoś tak potężny, że może mieć, co zechce.Odebranienam sygnetu to dla niego drobiazg.Sam siebie nobilituje.Teraz on będzie Jastrzębcem.Może już dawno zmieniłnazwisko, przybierając nasze? To kosztuje dwieście złotych.W urzędowych dziennikach województw są setki takichogłoszeń.- Skąd o nas wiedział? Dlaczego wybrał nasz sygnet?- Pewnie to jest ktoś, kto już raz uważał pierścień bardziejza swój, niż my go uważamy, i gdy przyszedł czas, po-stanowił wrócić do jego posiadania.Może mieć dla niegoznaczenie, którego my nie rozumiemy.- Nigdy nie wymienisz pewnej osoby? Nawet do mnie?- Ten ktoś, jeśli żyje, uważa, że mamy go za umarłego.Szaleńczy bieg zaszkodził Stefanii.Musiała się położyć.Nie chodziła do pracy.Nie wzywali lekarza, czując, że naich choroby nie ma ratunku.Noga Aukasza stęchła, ale niemógł jej stawiać normalnie, bo sprawiała ból
[ Pobierz całość w formacie PDF ]