[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słuchałem przez całą niedzielę radia.Ró\nych sta-cji.Od momentu kiedy pierwszy raz powiedzieli o tejzbrodni.I nie pamiętam, \eby mówili, gdzie to się stało.Ja się dowiedziałem od policji.Antoś zapatrzył się w sekretarza redakcji, któryznów z pałeczkami w dłoni ruszył dzielnie na cielęcinęz warzywami i grzybkami mun.- O co ci chodzi? - spytał wreszcie.- Ten świadek wydaje mi się niewiarygodny.- Dlaczego?- Mój nos, szanowny.Albo dobrze, powiem praw-dę.Mam przecieki z policji.Zwiadek nie zrobił na nichdobrego wra\enia.Wypuścili go w środku nocy i zamie-rzali trochę za nim pochodzić.Wodził ich kilka godzinza sobą, posiedział w jakiejś knajpie, a potem pojechałdo otwartego dwadzieścia cztery godziny na dobę su-permarketu, wszedł tam do otwartego ju\ salonu fry-zjerskiego i znikł.Mo\e przebrał się i wyszedł na przy-kład jako kobieta? Nie wiadomo jak, ale zgubił ogon ztaką łatwością, jakby robił to co dnia.- Mo\e to oni byli nieudolni?- Mo\liwe.Lecz gdy pojechali pod adres, który miałw dowodzie, dowiedzieli się, \e mieszkanie stoi pusteod kilku miesięcy.Właściciel nie pokazuje się.232- Nie rozumiem, po co to wszystko.Je\eli ktoś wy-syła fałszywego świadka, to chyba takiego, który jestwiarygodny.- Te\ nie rozumiem, szanowny.Mówię tylko, \ebyśuwa\ał i nie wpakował się w jakąś science fic-tion.Bo i ten rysopis jest dość nijaki.On przecie\ mo-\e pasować do wielu.Mo\e nie do mnie, bo jestem pra-wie łysy, ani do ciebie, bo masz charakterystyczną fry-zurę i brodę.Ale ju\ do Konrada pasuje jak ulał.Antoś spojrzał na mnie z nieukrywaną ciekawością.- Rzeczywiście - powiedział.- Chyba zacznę cię po-dejrzewać.- To nie jest dobry \art, szanowny - rzekł powa\nieFredek.23- Wszelki duch.- zawołałem.Na progu kanciapy Fredka pojawiło się rude zjawi-sko.W spódniczce mini i długich butach, a\ za kolana, zteczką w ręku i z torbą przewieszoną przez ramię.Ubra-na jak na randkę, przygotowana do pracy.Po prosturedaktor Dorota Szopa.Dla licznych przyjaciół Kasia.- Witam, panowie - powiedziała.- Jestem przejaz-dem w Krakowie, wpadłam na chwilę.- Cześć Kasiu - Fredek rzucił się szykować jakieśwygodne krzesło.- Przywiozłaś ładną pogodę.Rzeczywiście, dzień był wyjątkowy, jak na listopad.Chmury poznikały i pokazywało się słońce.Choć takbyło dwie godziny temu.Teraz znów się ściemniało.- Chcesz kropelkę? - zapytałem, wskazując na mójkubek.- Jeszcze jest trochę brandy.- Ten zawsze swoje - rzuciła zniecierpliwiona.- Alekawy bym się napiła.- Oczywiście, ju\ ci robię - Fredek kręcił się \wawo,a\ jego łysina zaczęła błyszczeć podejrzanie.Czy\by takdziałała na niego ta kobieta?234- Co u ciebie, Konrad? - zapytała.- Podobno pomo-głeś Mariannie.- To raczej Fredek jej pomógł - rzekłem.- Aktualniemieszka u jego siostry.- Przyjechałaś na pewno w związku z morder-stwem.- powiedział Fredek.- No tak - przyznała niechętnie - te\ muszę coś naten temat napisać.- Nie jesteśmy konkurencją.Ty piszesz dla swoichczytelników, my - dla naszych.- Właściwie masz rację.W moim mieście nikt niezna waszej gazety.Nie było to uprzejme, ale Fredek jakby nic nie zau-wa\ył.A przecie\ mógł łatwo się odciąć.Gazeta Kasimiała mniejszy nakład i zasięg.- To mo\e podzielimy się informacjami? - zło\ył jejpropozycję.- A wy w ogóle coś wiecie? Konrad, te\ bierzesz wtym udział?- Z konieczności.Poznałem Agnieszkę, rozmawia-łem z nią na kilka godzin przed śmiercią.Nawet gdy-bym nie chciał i tak siedzę w tym po uszy.- I nie korci cię, \eby odnalezć mordercę?- Konrad uwa\a, \e ma wa\niejsze zadanie w tejchwili - wyręczył mnie Fredek.- Tak? A jakie? - była wyraznie zaciekawiona.- Mo\e jej powiesz?Złamałem embargo ju\ tyle razy, \e nie miało chybaznaczenia, czy dopuszczę do tajemnicy kolejną osobę.Kasia jest bystrą dziewczyną, która sporo wie o ró\nychsprawach.Mo\e przyda się nam jej pomoc?- Dobrze, ale to nie jest do publikacji.Musisz przy-rzec, \e póki nie zwolnię cię z tajemnicy, nie napiszeszani słowa.235W jej zielonych oczach pojawiły się jakieś świateł-ka.To była chyba oznaka najwy\szego zainteresowa-nia.- Nie lubię takich obietnic, ale trudno, niech będzie.- Dajesz słowo?- Tak, tak - niecierpliwiła się coraz bardziej.Opowiedziałem jej w skrócie całą historię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]