[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczego nigdy nie zaszłaś w ciążę z Danem? Czarodziejski nastrój prysł.Laurausiadła, garbiąc plecy i podciągając kolana pod brodę.- Powiedziałam, że nie chcę o nim rozmawiać.- Nie powiedziałaś mu wczoraj, prawda?- Nie mogłam - Laura oparła czoło na kolanach.- Próbowałam, ale po prostu niemogłam.- Zatem kochasz go bardziej ode mnie?- Nie! - Odwróciła się z ogniem w oczach.- Ale po tobie Dan jest.och, Rye, nie każmi mówić tych wszystkich smutnych rzeczy, które tylko wzmogą nasze poczucie winy.- To, że go oszukujemy, nie podoba mi się tak samo, jak tobie.Nie pozwolę jednak,żebyś obłapiała się z nim w nocy, a ze mną we dnie.Dan musi wiedzieć, że między wamiwszystko skończone.- Wiem, Rye, obiecałam, ale.ale muszę wziąć pod uwagę także uczucia Josha.Rye usiadł gwałtownie i w roztargnieniu szarpnął kępę trawy.- A twoje uczucia do mnie się nie liczą? Chcesz, bym spotykał się z tobą po kryjomu ikochał raz w miesiącu, gdy tymczasem Dan będzie korzystał ze zobowiązań, jakie masz wstosunku do niego? - Rye gniewnie odrzucił zerwane zdzbło.- Nie - odparła słabo.- Wobec tego co zamierzasz? Zgnębiona Laura nie znalazła odpowiedzi.Sięgnęła poubranie.Rye wbił wzrok w ziemię.Był wściekły na siebie.Powinien był sam powiedziećDanowi prawdę i raz na zawsze z tym skończyć.- Lauro, zrozum, że będzie coraz gorzej.Ty wracasz do niego, mnie odsyłasz do ojca iwszyscy są nieszczęśliwi.- Wiem.Kiedy wciągnęła pantalony, dzwon znów się odezwał.Rye włożył spodnie,przyglądając się, jak Laura zawiązuje tasiemkę koszuli.Stojąc tuż za nią, nie mógłpowstrzymać się od pytania:- Czy Dan często się z tobą kocha?- Nie - odparła, nie odwracając głowy.- A odkąd wróciłem?- Tylko kilka razy.Rye wciągnął drżący oddech i przejechał dłonią po włosach.- Nie powinienem pytać.Przepraszam - rzekł niezdarnie.- Rye, z nim nigdy nie było tak jak z tobą.- głos jej zadrżał.- Pewnie dlatego, że.żekocham go z wdzięczności, nie z namiętności, a to wielka różnica.- I z wdzięczności zostaniesz przy nim, to chciałaś powiedzieć?- Ja.ja.- Laura miała łzy w oczach.Doprowadzony do ostateczności, Rye przestałdobierać słowa:- Nie będę czekał na ciebie w nieskończoność.Musisz się zdecydować.I zrób toprędko, zanim wyjadę z tej wyspy na zawsze.Laura podejrzewała, że w końcu do tego dojdzie.Jak jednak miała oznajmić tomężowi? A synowi?- Obiecaj! - Rye spojrzał na nią twardo.W całej jego postaci znaczyło się napięcie.-Obiecaj mi, że powiesz mu wszystko jeszcze dziś wieczorem.Możemy od razu wyjechać nakontynent i rozpocząć postępowanie rozwodowe.- Widząc jej wahanie, podjął ostrzej: -Kobieto, jawisz mi się w snach co noc.Idę całymi milami przez plażę, żeby dojść do ciebie.Widzę cię w każdej chwili dnia.Dla mnie wciąż jesteś żoną.Prosiłaś o czas na zerwanie zDanem, zgodziłem się.Jak długo mam znosić to, że z nim sypiasz?Laura rzuciła mu się na szyję.- Powiem mu dziś.Przysięgam na moją miłość do ciebie.Zawsze, odkąd dorosłam natyle, by zdać sobie sprawę z różnicy płci, istniałeś dla mnie tylko ty.W moim sercu przysięgamałżeńska, jaką ci złożyłam, nigdy nie została złamana.Kocham cię.- Odchyliła się, ujęłajego twarz w dłonie i powtórzyła, patrząc mu w oczy: - Obiecuję, że dziś wieczorem powiemmu o wszystkim, a jutro spotkam się z tobą na promie i zrobimy tak, jak powiedziałeś.Pojedziemy na ląd i złożę wniosek o rozwód.Złapał ją za rękę i gorąco pocałował we wnętrze dłoni, zamykając oczy.- Kocham cię, Lauro.Boże, jak ja cię kocham.- A ja ciebie, Rye.- Do zobaczenia jutro.Leciutko pocałowała go w usta.- Na promie.Z tą obietnicą brzmiącą w uszach Laura godzinę pózniej szła z Joshem wysypanąmuszlami ścieżką.Kiedy w polu widzenia ukazał się dom, natychmiast wyczuła, że coś jestnie w porządku.Na schodkach siedział przyjaciel Josha, Jimmy Ryerson.Zamiast jednak jakzwykle podbiec do nich, pozostał w miejscu.- Cześć, Jimmy - Josh puścił się galopem w jego stronę.- Cześć - odparł Jimm i dodał od razu: - Nie możemy się teraz bawić.Muszępowiedzieć coś twojej mamie, a potem masz przyjść do nas.- O co chodzi? - włączyła się zaniepokojona Laura.- Nie mogli pani znalezć, więc kazali mi tu czekać i powiedzieć, że ma pani zaraz iśćna nabrzeże.Laura rzuciła wzrokiem w stronę zatoki.- Kto ci kazał? Jimmy wzruszył ramionami.- Wszyscy.Są tam, na brzegu.Twój tato też, Josh
[ Pobierz całość w formacie PDF ]