[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wuj Tarabuk dumnie podniósł głowę.- Nie mogę się zgodzić na to, abym został tak tanim nabytkiem! - zawołał głosem uroczystym.- Wartjestem przynajmniej tysiąca dukatów.- Nikt cię o zgodę me pyta - odparła olbrzymka.- I nikt nie da tysiąca dukatów za takiego smolucha - dorzucił warcząc czarnoksiężnik.- Nie jestem smoluchem, lecz poetą! Przyjrzyj się mojej twarzy, a przekonasz się, iż świetniej ą na niejtatuowane poezje!- Ani mi się śni przyglądać takiej twarzy! - odrzekł czarnoksiężnik.- Bądz zadowolony, że daję za ciebiejednego cekina, boś niewart nawet grosza.Czarnoksiężnik z pogardą odwrócił się od wuja Tarabuka i wypłacił olbrzymce należność za mnie,Chińczyka oraz upartego a nieszczęsnego właściciela zadrukowanej twarzy.- Przeniosę was teraz do mego pałacu z pomocą zaklęcia - rzekł zwracając się do nas.- W ciągu jednejminuty będziecie na miejscu.Czarnoksiężnik wyciągnął nad nami dłonie i wyszeptał zaklęcie.Natychmiast pod wpływem wyszeptanego zaklęcia jakaś siła niewidzialna przeniosła nas do wnętrzapałacu potwornego Barbela.Znalezliśmy się nagle w komnacie pałacowej o ścianach pozłocistych, na których wisiały portretydziadów i pradziadów Barbela.Twarze ich miały rysy mopsie, tak że od pierwszego wejrzenia możnabyło z łatwością stwierdzić podobieństwo rodzinne pomiędzy Barbelem a jego przodkami.W głębi komnaty stały trzy otomany: jedna zielona, druga błękitna, trzecia złota.Na zielonej leżałakrólewna w szatach zielonych, na błękitnej - królewna w szatach błękitnych, a na złotej - królewna wszatach złocistych.Wszystkie trzy królewny zdawały się być nieruchome, drętwe i jakby nieżywe.W kącie komnaty stał trójnóg, na którym płonął ogień różowy.Ogień ów, zamiast syczeć, wydawał dzwięki melodyjne i taneczne.Czar tych dzwięków był tak nieodparty, żem poczuł w całym ciele niezwalczoną chęć tańca.Barbel pozbawił nas więzów i rzekł:- Spójrzcie na te trzy królewny, które leżą na trzech otomanach.Są one piękne, ale nieruchome.Sen,podobny do snu wiekuistego, obezwładnił ich ciała.Powołać je do życia można tylko z pomocą tańca.Czy słyszycie muzykę cudowną, która się dobywa z głębi płonącego na trójnogu ognia? Ogień różowygra im do tańca, lecz trzem królewnom brak trzech tancerzy i dlatego też spoczywają na otomanach -nieruchome, drętwe i nieżywe.Nabyłem was w tym celu, abyście spełniali przy królewnach czynnośćwiernych tancerzy.Zbliżcie się do nich i zaproście je do tańca, a natychmiast ożyją i powstaną, iwesprą się na waszych ramionach, aby wespół z wami wirować w tańcu zaklętym.- Czynność tancerza zgoła nie odpowiada powadze mego wieku - odparł wuj Tarabuk głosemurażonym.- Wymawiam ci tedy posłuszeństwo, potworny Barbelu.- Jesteś niewolnikiem - odpowiedział warcząc Barbel.- Musisz spełniać moje rozkazy.Zapłaciłem zaciebie cekina, więc należysz do mnie.- Dałeś za mnie tak małą i lichą zapłatę, że nie masz prawa wymagać ode mnie zaklętego tańca! -zawołał wuj z najwyższym oburzeniem.- Zmuszę cię do tańca! - krzyknął Barbel, z lekka poszczekując.- Wuju - szepnąłem.- Nie ściągaj nowych klęsk na nasze głowy!Wuj nie słuchał mej prośby.Dumnie podniósł głowę i rzekł:- Nie zmusisz mię nigdy, potworny Barbelu, do czynności, które nie mają nic wspólnego z moimpowołaniem! Jestem nie tylko poetą, ale i księgą, która ujrzała światło dzienne po to, aby ją czytano,nie zaś zmuszano do jakiegoś tam zaklętego tańca! Nie będę tańczył i kwita!Barbel wpadł we wściekłość.Szczeknął kilka razy, wyjął z zanadrza olbrzymią rózgę łozinową, chwyciłwuja za kark, obnażył mu plecy, na których znajdował się właśnie poemat pt.Naprzód, i jął te plecyniemiłosiernie wspomnianą rózgą okładać.Chciałem wraz z Chińczykiem wyrwać wuja z rąk okrutnego czarnoksiężnika, ale ten ostatni wyszeptałzaklęcie, które nas obydwu znieruchomiło w miejscu.Bezsilni i bezradni musieliśmy patrzeć na katuszebiednego wuja Tarabuka.Ukarawszy wuja Barbel schował rózgę w zanadrze i zawołał:- Powiedz mi teraz, czy będziesz tańczył, czy nie?Wuj, zamiast odpowiedzieć, podbiegł do Chińczyka i szepnął:- Przyjacielu, spójrz przez lupę na moje nieszczęsne plecy i zobacz, czy podły czarnoksiężnik nie popsułuderzeniami mego poematu?Chińczyk spojrzał przez lupę na plecy wuja i jęknął boleściwie:- Niestety! Poemat stał się nieczytelny! Litery znikły pod natłokiem sińców, pręg, skaz i szram! Jedenczyn brutalny zniweczył pracę długoletniego natchnienia!- O przeklęty czarnoksiężniku! - jęknął wuj Tarabuk.- Niech kara Boża spadnie na ciebie!- Jeżeli nie będziesz posłuszny mym rozkazom - odpowiedział nielitościwy Barbel - postaram się onieczytelność i reszty twych utworów.Słowa te wywarły na wuju Tarabuku wrażenie tak potężne, że natychmiast odmienił swe pierwotnepostanowienie:- Będę tańczył - szepnął głosem złamanym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]