[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oszalały zegar wybił jakąś trzydziestą trzecią godzinę, naigrawając się z ludzkiegopodziału czasu.- Z tym diabłem z zegara nie mam nic wspólnego! - szepnął Ralf do Jana.- Więc niemiejcie do mnie pretensji, jeśli to zwierzę w nocy wejdzie do naszego pokoju.PanieDziurawiec, która wedle tego zegara może być godzina?- A ile razy wybił?- Trzydzieści trzy.- Trzydzieści trzy? Jeśli się bardzo nie mylę, trzeba by to podzielić przez cztery , więcwypadnie ósma i kwadrans, a naprawdę dochodzi ósma.Ten zegar ma czasem przebłyskinatchnienia.Skoro już o tym mowa, przypominam, że pan Mościrzecki prosił panie i panówna godzinę dwunastą, przedtem zaś bardzo by chciał porozmawiać z szanowną panią wsprawie Maciusia - rzekł pan Dziurawiec, patrząc na aptekarza i kłaniając się pani Zofii.- Ze mną? O czym?- Tego mi nie powiedział.Wiem tylko, że go bardzo zabolał los tego chłopczyka.Pani Zofia ze zle ukrywanym ociąganiem weszła po niejakim czasie do przybytkupana Wojciecha, który ją przywitał z głośną radością.Pogładził po głowie chłopca, a matcewskazał wygodny fotel.Począł się tłumaczyć długo i szeroko, że śmiał ją prosić o przybycie,lecz ważył się na to jedynie ze względu na dobro dziecka.Przemawiał gorąco, niemal tkliwie,jak gdyby los tych dwojga leżał ciężkim kamieniem na jego otłuszczonym sercu.- Proszę drogą kuzynkę, aby zechciała wysłuchać mnie z uwagą.Kuzynka już o tymwie, że z łaski losu możemy się spodziewać wielkiego majątku, zebranego kiedyś przezrejenta.Proszę o tym nie wątpić! Rozważyłem tę sprawę i jestem pewny, że się nie mylę,zresztą wkrótce się o tym dowiemy.Otóż synkowi pani przypadnie pewna część.Może to byćmało, może jednak być bardzo wiele.Ja myślę, że wiele.Należy się przeto zastanowić, copani z tym pocznie, zanim Maciuś dojdzie do odpowiednich lat.- Czy pan przypadkiem nie za szybko&- Wcale nie, wcale nie! W sprawach majątkowych trzeba być bardzo przewidującym.Tego, co mówię, jestem pewny i dlatego chcę panią prosić, aby pani w imieniu syna zawarłaze mną układ.Głęboko obmyśliłem całą sprawę, i to w najdrobniejszych szczegółach.Chcępostąpić w ten sposób: pani w imieniu synka odstąpi mi przypadającą na niego część majątku,a ja za to zapewnię mu utrzymanie i wykształcenie aż do dojścia do pełnoletności.Pani, rzeczoczywista, też będzie korzystała z pewnej części z przyznanych mu dochodów& Niech paniraczy nie przerywać! Widzi pani, że ja kupuję skórę na niedzwiedziu, a płacę, i to z góry,złotą gotówką.Taki już jestem.Lubię wszelkie ryzyko.Może na tym stracę, a może zarobię,czego bym nie chciał&- Po co pan w takim razie chce to uczynić?- Sam tego dobrze nie wiem& Pomyślałem jednak, że dobrze by było, gdyby tenmajątek, który przez grób wraca do rodu Mościrzeckich, pozostał w całości tam, gdziepowstał.Pragnąłbym nasz ród podzwignąć i nadać mu nieco blasku.Sądzę, że wszyscyMościrzeccy przyznają mi słuszność.Ja sam dla siebie niczego nie potrzebuję& Jestem choryi żyję jak głodujący mnich - mówił płaczliwym głosem - pragnę jedynie dobra wszystkichMościrzeckich.A ten drogi chłopaczek to przecie najprawdziwszy Mościrzecki.Rozumiemnie kuzynka? Jakże więc będzie? Pan Dziurawiec przygotował już układ, który należy tylkopodpisać&- A jeżeli - mówiła z głębokim namysłem pani Zofia - ten oczekiwany majątek okażesię tylko urojeniem?- To będzie moja strata, tylko moja! Ja przecie też podpiszę zobowiązanie i nigdy sięnie cofnę.Będzie pani mogła zawsze dochodzić swoich praw dla syna.Niechże się więc panizgodzi.Ja ryzykuję wiele, pani nic, a chłopiec będzie miał zapewniony dobrobyt.A jeśli niedobrobyt, to w każdym razie spokojną młodość.Zmrużył oczy i przez szparki powiek patrzył pilnie na panią Zofię, tulącą do siebiesyna.Serce jej uderzało szybko.Myśli krążyły w jej głowie jak jaskółki.Układ wydawał sięjej uczciwy.Być może, że pan Mościrzecki wie już coś więcej niż wszyscy.Może jest w tychsprawach bardziej obrotny.Wcale nie wygląda na takiego, który by prosił, by mógł komuśwyświadczyć dobrodziejstwo.Może jednak istotnie lubuje się w takich ryzykownychhistoriach i gra jakby na loterii.A Maciuś, najdroższy Maciuś, miałby zapewniony kęs chleba,o który tak trudno.A może ona zdołałaby wtedy, mając zapewniony ten chleb, zająć sięspecjalnym kształceniem dziecka, tym świetnym kształceniem, co zastępuje oczyniewidomemu? Pan Mościrzecki ma jakieś swoje utajone cele, ale dziecko zle na tym niewyjdzie.Cóż bowiem będzie, jeśli spadek okaże się chimerą albo żartem, albo pomysłemszaleńca? Trzeba będzie powrócić do snucia szarej przędzy biedy i zgryzoty.Położyła rękę na trzepocącym się sercu i rzekła cicho:- Czy nie mogłabym się kogo poradzić?- Kogo, droga pani? Adwokata? Musiałaby pani wracać do Warszawy.A któż tutajpani poradzi? Może tylko ta wysoka pani, zdaje mi się, że Katarzyna Mościrzecka, bo myślę,że ma mocną głowę.A ja pani ręczę, że powiedziałaby to, co ja! A ja dobrze pani radzę.Zresztą musi to być ułożone między nami natychmiast, bo za dwie godziny będziemywszystko wiedzieli, a wtedy będzie za pózno.Proszę, niech to pani odczyta& Powiedziane tujest wszystko najwyrazniej i najdokładniej i wszystko przewidziane.Ja już położyłem mójpodpis, a tam leży pióro!&Pani Zofia czytała powoli, każde zdanie po kilka razy, a skończywszy zaczynała razjeszcze od początku.Ma się zrzec wszystkiego, co się wyłoni z zapisu rejenta, a w zamian: to,to i to.Istotnie, wyraznie i ściśle.Data dzisiejsza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]