[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wampir wczołgał się ponownie pod kanapę.Grey, mimo słabych protestów,wyciągnął go z powrotem i z wyraznym zadowoleniem wyszczerzył kły.- Moim zdaniem, Fima, masz przesrane! - pocieszył wampira Auzgin.W głowie szyderczo chichotał mu Wowka.Zupełnie jak człowiek.- Andriej, pomóż mi!- Grey, fe! Do ciebie mówię! Fe!- Gh-r-r-r!- Przepraszam.Auzgin poczuł się jak kompletny idiota.Nie dało się nic zrobić z tym psem - możetylko zastrzelić.Naturalna męska chęć podporządkowania sobie wilczura izakończenia tej zabawy rozbijała się o jego poznaną historię.Wampir to nie zabawka,a coś więcej.Zdobycz.Próba przeszkadzania psu może się zakończyć nie wiadomo jak.Wampir wyrywał się do kryjówki, Grey go raz za razem stamtąd wyciągał.Pozostało tylko czekać, kto pierwszy nie wytrzyma i zaatakuje.- Zostaw mnie, suko jedna!- Fima, to pies.A ty mu się nie podobasz.Słowo honoru, ja nie mam z tym nicwspólnego! Może nie budz zwierza w zwierzu? Wyjdz z domu, wlez pod werandę.- Na zewnątrz mi niedobrzeee.- Tobie zawsze i wszędzie było niedobrze.W szkole też stale jęczałeś.- Za to ty i Dolinski zawsze mieliście dobrze! Chłopcy vismajorowcy, kurna!- A byłeś w wojsku, gnido?- Odczepcie się ode mnie, bydlaki! Odczepcie! Odejdz, bydlaku ogoniasty, won!Wowka za domem turlał się po trawie.Był szczęśliwy.Grey z zapałem targał wampirem jak szmatą.- Bądz mężczyzną, daj mu w pysk! - palnął Auzgin i sam wystraszył się możliwychkomplikacji.- Nie mogę, zagryzie mnie! A ja muszę doczekać Igora! Zrozum, idioto, że to niedla mnie! Muszę ratować żonę!Auzgin wyciągnął rękę, chwycił Greya za obrożę i szarpnął.Pies odwrócił się,warknął z oburzeniem.Auzgin nakazał sobie wyłączyć wszystkie myśli i po prostuwyszedł z pokoju, ciągnąc za sobą zdumionego taką bezceremonialnością owczarka.Na werandzie puścił psa, zwalił się w fotel, cisnął strzelbę na stół i popatrzyłzwierzęciu w oczy: a teraz rób ze mną, co chcesz.- Fima musi ratować żonę - wyjaśnił.- Zostaw go w spokoju, dobrze?Grey odwrócił wzrok.Jakby zrozumiał.Obszedł stół dokoła i ułożył się na swoimulubionym miejscu, w poprzek wyjścia.- Dziękuję.- rozległo się z salonu.Auzgin oparł głowę na zagłówku i przymknął powieki.Dziwne było to, że pies niecapnął człowieka za nogę, kiedy ten wyciągał go z pokoju.A przecież miał prawo doagresywnego zachowania.Grey był nie tylko przerośniętym owczarkiem niemieckim,miał w sobie jakieś domieszki innych ras.W jakim stopniu wpływały one na jegodziwne maniery, Auzgin nie wiedział.Kynologia nie była jego specjalnością.Ale piesgo nie ruszył.Miał ochotę pofolgować nerwom.Prawie tak samo gwałtownie, jak nie tak dawnoKotow, Auzgin capnął ze stołu butelkę jałowcówki i przylgnął do szyjki.- Tak czułem, że dziś się napiję.Jak tylko tych komediantów gliniarzyzobaczyłem, wiedziałem - powiedział po kilku minutach, zanim łyknął ponownie.W polu widzenia pojawił się Wowka.Działka była otoczona wysokimżywopłotem, dlatego nikt nie bronił wilkołakowi spacerów po ogrodzie, byle nieszwendał się przed furtką.Wowka niósł starą futbolówkę, pomarszczoną i zmiętą.Zdaleka rzucił ją Greyowi.Pod łóżkiem spał wampir.A Auzgin siedział na werandzie, palił i patrzył, jak werwolf i owczarek grają wpiłkę nożną.* * ** * *Spadł niewielki deszczyk i w powietrzu pozostała lekka mżawka - było wilgotno.Grey znowu leżał na werandzie.Człowiek i wilkołak wertowali magazyn ilustrowany -Wowka nazywał różne przedmioty, niemal zawsze trafnie.Co prawda, czytanie mu nieszło.Chociaż zapewniał, że wcześniej umiał czytać i w ogóle dobrze się uczył.Możeprzebudowany wzrok werwolfa nie pozwalał mu dobrze odczytywać liter.A może w poprzednim życiu w rzeczywistości był dwójarzem i wagarowiczem.Auzgin dokończył butelkę, ale nie upił się, raczej nabrał sił, by spokojnie doczekaćwieczora.Dolinski wrócił taksówką.Chyba nie chciało mu się otwierać furtki, bo jąprzeskoczył.Tylko jedną ręką oparłszy się o poprzeczkę.Niemal dwa metry, bezrozbiegu.Taxi odjechało pośpiesznie.- Mój dom zmienił się w zwierzyniec! - ryknął Dolinski z daleka.- Co to za gównowala się pod kanapą?Wowka wciągnął głowę w ramiona.Grey ruszył z werandy, żeby powitać pana, alesię rozmyślił po drodze.- Fima przyszedł do ciebie.- Fima.A Michał Michałycz nie łaska? Najmodniejszy w tym mieście portrecista.- Jakoś nie wygląda mi on na Michała Michałycza - rzucił Auzgin zpowątpiewaniem.- Przy pełni się wyrobi.Możesz nie nadążyć z odciąganiem ciał.Grejusiek, witaj!No dokąd to, morduchna? Nie lubisz pijanych?! Słusznie! A ja wiedziałem, że sięnapiję z samego rana! Jak tylko zobaczyłem tych dwóch kaskaderów, od razuwiedziałem.Andriej, błagam, zrób mi mocnej herbatki.- Może się połóż?- Wypiję filiżankę i zlegnę.- Co załatwiłeś?- Dziewięć szans na dziesięć, że nasz klient tam jest.Trzeba go dokładniezlokalizować i zaplanować operację.Nic, oczywiście, nie jest gotowe, i nikt nie jestgotów, i w ogóle to samobójstwo, ale może jakoś.Mądry ten Kotow, mąąądry, ale zadużo pije.I innych do złego kusi.Hm, a co to, nikt do mnie nie dzwoni?Dolinski zatrzymał się na schodkach, wyjął komórkę i postukał w przyciski.- Nie uwierzysz - oznajmił spiskowym szeptem.- Oni mają cały bagażnik szkła! Inic nie wiedzą! To jakieś wariactwo!- O pełnym bagażniku nie wiedzą? - zdążył zapytać Auzgin, zanim telefon pisnął,łącząc abonentów.- Gdzie wyście wszyscy pomarli?! - ryknął Doliński do słuchawki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]