[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W związku z tym większości prac zdziedziny humanistyki nie da się dziś czytać, budzą na przemian zgrozę i śmiech.Na dość wysokim poziomie natomiast stały nauki ścisłe ze względu na mniejsze możliwościideologizacji.W pierwszej połowie lat 80.Polska zajmowała 15 miejsce w "Science CitationIndex"1.Równocześnie jednak rozpoczął się wówczas bardzo silny zewnętrzny "drenażmózgów", czyli emigracja osób z wyższym wykształceniem.Proces ten był szczególnie niebezpieczny zważywszy na fakt, że w Polsce tylko ok.7%społeczeństwa posiada wyższe wykształcenie, gdy przeciętna w Europie Zachodniej wynosiponad 20%.Wydawało się, że po roku 1989 działania będą szły w kierunku uzdrowienia sy-tuacji, a więc umocnienia tego, w czym byliśmy silni, a zmiany tego, w czym byliśmy chorzy.Stało się odwrotnie.Podczas gdy Niemcy po zjednoczeniu zwolnili z pracy ok.5 tyś.profesorów politruków, to w Polsce nic takiego się nie stało, politrucy się przepoczwarzyli wpost-modernistów i liberałów.Uciekli do przodu przed odpowiedzialnością za okłamywaniekilku pokoleń Polaków.A dziś kierują katedrami i zasiadają w gremiach decydujących orozdziale funduszy.Czy w takich warunkach odrodzić się może naprawdę polskahumanistyka, której konsekwencją byłoby powstanie polskich elit? Raczej jest to małoprawdopodobne.Od roku 1989 rozpoczęto systematycznie obniżanie nakładów na naukę.Gdy w roku 1981nakłady te wynosiły 1,8%, to w roku 1992 już tylko 0,8%, a obecnie wynoszą ok.0,5% PKB.W Niemczech wydatki te wynoszą prawie 3%, przy czym jest wiele dodatkowych poza-rządowych zródeł finansowania.Wedle opinii specjalistów zarówno polskich, jak izagranicznych, taka polityka finansowa jest faktycznie eutanazją nauki polskiej.Przyobecnym tempie badań i rywalizacji technologicznej stopień finansowania nauki w Polscepraktycznie eliminuje Polskę z dalszych rozgrywek.Objawia się to z jednej strony w pogłębiającym się zacofaniu, z drugiej zaś strony obokzewnętrznego drenażu mózgów pojawiło się zjawisko drenażu wewnętrznego.Polega on naodpływie najzdolniejszych młodych ludzi z wyższych uczelni do bardziej intratnych miejscpracy.Na skutek tego powstanie tzw.luka pokoleniowa, zjawisko dla uczelni bardzo grozne2.W normalnych warunkach uczelnia opiera się na trzech pokoleniach naukowców: asystenci,adiunkci, profesorowie.W momencie gdy zabraknie młodszego pokolenia (asystenci, adiunkci) dojdzie do sytuacji, żeprofesorowie odejdą na emeryturę i nie będzie miał ich kto zastąpić, nie będzie miał kto uczyći kto prowadzić badań naukowych.Takiej polityki w stosunku do nauki polskiej nie można nazwać ani europejską (średnia normaeuropejska wynosi ponad 2% PKB), ani polską, gdyż w naszej tradycji nauka cieszyła sięzawsze wielkim szacunkiem.Jest to natomiast polityka zbrodnicza.Młodzież bez wychowania i głębszych ambicji, naród pozbawiony własnych elit, państwo bezzaplecza rodzimej myśli humanistycznej i technicznej - to już nie będzie bezpieczna iniepodległa Rzeczpospolita, to będzie, mówiąc językiem dobrze nam znanym z okresuzaborów - Hinterland (kraina na zapleczu).Tak traktowali wówczas Galicję Austriacy, jakozródło surowca, taniej siły roboczej i przymusowej (a przy tym dochodowy) rynek zbytu3.Dziś Polska ma być Hinterlandem Europy Zachodniej.Jak w takich warunkach można mówićo bezpieczeństwie państwa? Kto i kiedy za to odpowie?1 "Przegląd narodowej polityki naukowej i technicznej.Polska", OECD 1996, KBN1997,s.21.2 "Biała księga.Polska - Unia Europejska.Nauka i Technologia", Warszawa 1996, s.16.3 F.Koneczny, Warunki pracy kulturalnej w Polsce porozbiorawej, [w:] Polska w kulturzepowszechnej, Kraków 1918, t.l, s.405.Encyklika Fides et ratio w polskich mediach: interpretacje - nadinterpretacje -deformacjeOgłoszenie na jesieni 1998 roku encykliki Fides et ratio spotkało się w Polsce z pewnymodzewem w mass mediach.W różnych dziennikach, a także w niektórych tygodnikachpojawiły się na ten temat krótsze informacje oraz szersze artykuły.Ze względu na wagęencykliki nie bez znaczenia jest, czy i jak fakt ten zostaje odnotowany przez media.Wiadomoprzecież, że jedynym środkiem, który dotrzeć może równocześnie do wielkich rzeszy, są tylkomasowe media.I tylko media mogą spełnić masową funkcję opiniotwórczą.Problem reakcjimedialnej na encyklikę jest więc interesujący z dwu punktów widzenia: tego kto mówi i comówi.Kto mówi, jest ważne nie ze względu na kompetencję, a co mówi, nie ze względu naprawdę czy słuszność, ale ze względu na to, że ktoś i coś zostaje nagłośnione.W ten bowiemsposób kształtowana jest masowa opinia publiczna.Opinia ta reaguje przede wszystkim natzw.fakty prasowe.Do środków masowego przekazu należy zaliczyć nie tylko wysokonakładowe dzienniki, alerównież prestiżowe, choć o niższych nakładach, tygodniki, ponieważ tygodniki te urabiaj ąopinię tzw.elit, które za pośrednictwem dzienników, radia i telewizji formują opinię masową.Analiza zawartości przekazów medialnych ma inny charakter niż analiza tekstu naukowego.W grę wchodzi bowiem szereg dodatkowych, ale istotnych aspektów.Zatem stanowisko wsprawie encykliki z punktu widzenia nie tyle filozoficznego, co medialnego: jak i jakie treścifilozoficzno-teologiczne rezonowały w mediach?Przeglądając różne dzienniki i tygodniki, obejmujące okres od ogłoszenia encykliki aż po dziśdzień, można stwierdzić, że w stosunku do wagi zawartych tam treści encyklika odbiła siębardzo słabym echem.W ważniejszych, ogólnopolskich tytułach pojawiły się artykuły jeden,dwa a najwyżej trzy razy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]