[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z czasem pozostałe drzewa, choć wyrosły wyrazniepochylone, sięgnęły korzeniami głęboko w ziemię i baldachim liści okrył domcętkowanym cieniem. Własnoręcznie, z dwoma jedynie pomocnikami, ogrodził całe ranczo i długieodcinki tego ogrodzenia stoją do dziś.Nie powiedziała, że takie ogradzanie naruszyło pewną równowagę.Bo potemHarshberger uważał już, że ziemia ma służyć jemu i że winna dostarczać mu środków dożycia, że należy do niego wszystko, co tylko potrafi z niej wyciągnąć. Nadeszły ciężkie czasy mówiła LaVon. Skądeś trafiło mu się kilka sztukbydła z gorączką odkłeszczową, włączył je do stada i już wkrótce miał mnóstwo chorych izdychających zwierząt.A w tym czasie panhandle wolne było od kleszczy. A obecnie nie jest? Tego nie powiedziałam.Obecnie nie ma już problemu kleszczy.Nauczyliśmysię, jak należy postępować. To znaczy jak? spytał Bob. Nie wiesz nic młodzieńcze o kleszczach? Wiem, że w Kolorado kleszcze z Gór Skalistych potrafią doprowadzić człowiekado śmierci. No cóż, ten stary, pospolity kleszcz bydlęcy i południowy kleszcz bydlęcy potrafiuśmiercić każdą krowę.W Meksyku wciąż mają z tym kłopoty.Bydło z południa byłoodporne i nie zapadało na odkłeszczową gorączkę, natomiast krowy z północy gdziekleszcze nie występują nie miały żadnej odporności.Były bardzo podatne i zdychałykilka tygodni po kontakcie z tymi odpornymi, noszącymi na sobie kleszcze krowami zpołudnia.Ano zła passa dziadunia na tym się nie skończyła.Cielaki zapadły na zarazę.Latobyło takie upalne, że wyschły studnie, trawa niemal ze szczętem obumarła i krowy ginęły.Zimą stracił w zamieci połowę pozostałego stada.Wiosną lało jak z cebra i gzy zapędziłystado w bagna i wiele zwierząt potonęło.Jakby tego było mało, stan zdrowia jego żonypogorszył się i czwartego lipca zmarła.Pochował ją, owiniętą w flagę państwową.Dziesięć łat zabrało mu budowanie życia i zapuszczanie korzeni, a wystarczył rok, żeby zmajętnego człeka stał się bankrutem.Był w takich opałach, że musiał zebrać te wszystkiebizonie kości i sprzedać je gościowi z Mobeetie, który produkował nawozy.Nie należałjednak do tych, co to się poddają.Kiedy już zebrał wszystkie kości, zapomniał o dumie izatrudnił się do budowy ogrodzeń u Griffitha i Shannona.A ci dwaj mieli kontrakt naogrodzenie XIT.Co zmieniło wszystko.Była zdumiona, że Bob Dolar nie tylko nie wie nic o kleszczach, ale że nigdy niesłyszał o XIT.Z ogromną przyjemnością poinformowała go, że to zajmujące trzy milionyakrów ranczo w zachodniej części panhandle powstało w momencie, w którym stanTeksas przekazał prawo własności do tego terenu kilku biznesmenom z Chicago, wzamian za wybudowanie nowego stanowego budynku administracyjnego w Austin,znacznie większego i okazalszego od wszystkich innych. Kiedy dziadziuś zbierał te kości i rogi, zaczęło mu w tym pomagać kilku z jegobyłych kowboi i któregoś dnia wszyscy razem ruszyli pełnym furgonem do Mobeetie.Niepoczekali, aż załatwią interes, tylko zaczęli pić.I niezle się nabuzowali.A większość byłajeszcze nastolatkami.Zaczęli ciskać kośćmi w przechodzących jak raz obok pracownikówz innych farm.Jeden z tamtych podniósł kość i odrzucił, nie jakoś tak lekko, ale z całejsiły.I w ten sposób rozpoczął wielką Kostno-Rogową Bójkę w Mobeetie.Krew płynęła,sińce pokrywały ciała kowboi, ale nie zamiarowali się poddać, póki furgon się nieopróżnił, a wszystkie kości nie znalazły się na jezdni i na chodniku z desek.Tak czy owak,dziadziuś zajął się grodzeniem powiedziała. XIT ciągnęło się na ponad dwustumilach, z północy na południe.Brygady ogrodzeniowe wyruszały z wozem i narzędziami.Furgon przywożący drut ze składu kolejowego w pobliżu Trinidad w stanie Kolorado miałzostawiać dla nich szpulę drutu co ćwierć mili.Tyle co wiem.Zaczęła przeglądać papierową teczkę na akta, wyciągnęła z niej zdjęcie zaprzęgumułów z wozem, na którym piętrzył się stos słupków.Na jego szczycie leżało zwiniętebiwakowe posłanie, a na nim siedział Moises Harshberger.Jakiś wyrostek w kapeluszurozmiarów koła kucał niezgrabnie na słupkach.Potem sięgnęła do innej teczki.Wyjęła z niej zdjęcie zaprzęgu z furgonem iwcisnęła w dłoń Boba.Była to długa wąska fotografia, ukazująca zaprzęg mułówsczepionych ze sobą istną plątaniną pasów i powrozów, woznica siedział na najbliższymfurgonu mule po lewej stronie.W rzeczywistości nie był to jeden furgon, ale cały ichrządek, z czego dwa krótkie i kryte, jeden zaś niezwykle długi.Policzył koła szesnaście i zdał sobie sprawę, że ogląda dziewiętnastowieczny odpowiednik przegubowegoszesnastokołowca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]