[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie, nic dziwnego nie zauważyłam.Wszystko było jakzawsze.Na dróżce, tuż przy Rotterbury, spotkałam tylkostarego Tippsa.Ale on tu często łowi ryby.Jego córka, Lucy,czasem przychodzi do nas pomóc w kuchni, jak są goście.Atego malarza to już nie było, jak wracałam.- Co panienka robiła po powrocie do domu?- Nakryłam do kolacji, ustawiłam świece w lichtarzach,zmieniłam kwiaty w wazonach, a potem poszłam pomóc paniBuckle w kuchni.Tam byłam już do kolacji.- A gdzie byli pan Andrews i Miss Denverley, jak panienkawróciła z miasteczka?- Pan Andrews poszedł do swojej sypialni i zapowiedział paniBuckle, żeby mu nie przeszkadzać.Zawsze po czwartej kładł sięna godzinę albo i dłużej.Potem jeszcze pracował w gabinecie iwyszedł stamtąd dopiero na kolację.- No, a panna Denverley?- Czytała coś w pokoju bibliotecznym.Widziałam ją tam kołopiątej, jak poszłam zmienić kwiaty w wazonie.- O której była kolacja?- Punktualnie kwadrans po siódmej.Tak jak pan Andrewskazał.- Czy pracodawca wydawał panience jeszcze jakieś polecenia?- Tak - Mary wyraznie ożywiła się.- Kazał mi przygotowaćekspres z kawą i przynieść do stołowego razem z dwomafiliżankami.Powiedział że zaparzy kawę u siebie w gabinecie,już po kolacji.- Czy panienka uważała tę prośbę za dziwną? - zapytał Kevelprzyglądając się uważnie twarzy dziewczyny.- Tak.Trochę mnie to zdziwiło - potwierdziła pokojówka.-Zawsze to ja parzyłam kawę w kuchni i przynosiłam ją gotowąw filiżankach do gabinetu.Ale ten ekspres jest na prąd, więcpan Andrews bez kłopotu mógł zaparzyć u siebie, w gabinecie.Jak już przyniosłam na tacy ekspres i filiżanki, pan Andrewspowiedział, że na razie nie będę mu potrzebna i że mogę iść dosiebie.- Na biurku w gabinecie znalezliśmy też kieliszki.Czy topanienka je przyniosła?- Nie.Pan Andrews trzymał kieliszki i alkohol u siebie wbarku.W biblioteczce, pod półkami; jest taka szafka - dodałatonem wyjaśnienia.- Czy panna Denverley miała tu nocować? - Nadinspektornagle zmienił temat.- Nie, pan Andrews mówił, że odwiezie ją na ten wieczornypociąg do Londynu.Odchodzi z Rotterbury za dwadzieściajedenasta.- I co? Odwiózł ją?- Nie wiem.Nie słyszałam, jak wychodzili.Ale chyba nie, bosamochód był cały czas w garażu.Pan Neil nam to dzisiajpowiedział.- A sam pan Andrews miał jeszcze długo zostać w SeasideGarden?- Mówił, że wyjedzie dziś po lunchu.- Aha.Zatem posprzątawszy po wczorajszej kolacji, poszłapanienka do siebie, to znaczy do drugiego skrzydła budynku? Dziewczyna skinęła głową.- A co tam panienka robiła?- Zanim wszystko po kolacji posprzątałam i sama zjadłam,zrobiło się już w pół do dziesiątej.Chciało mi się spać, bo ranowstałam bardzo wcześnie.Ale myślałam, że będę jeszczepotrzebna panu Andrewsowi, więc zaczęłam robić na drutach,żeby nie zasnąć.Ale jak do dziesiątej dzwonka nie było, to jużumyłam się i poszłam spać.- Która to była godzina?- Piętnaście po dziesiątej.- A czy panienka ma tu osobny pokój?- Nie, mieszkam razem z panią Buckle.- Czy w nocy nic was nie obudziło?- Mnie nie.Spałam twardo aż do rana.- O której panienka dziś wstała? Proszę nam opowiedziećwszystko, po kolei, aż do swojego odkrycia w gabinecie.- No więc, wstałam o szóstej trzydzieści.Prędko ubrałam się,zjadłam śniadanie z panią Buckle i obie zabrałyśmy się doroboty.Ona szykowała śniadanie dla pana Andrewsa, a jazaczęłam sprzątać pokoje na piętrze.W pewnej chwilizauważyłam, że nie przyniosłam odkurzacza.Zeszłam więc nadół tymi schodami, które wychodzą do hallu koło gabinetu.Wtedy zauważyłam na podłodze odblask światła spod tamtychdrzwi.Pomyślałam, że widocznie pan Andrews zapomniał jewczoraj zgasić.Nacisnęłam klamkę i stanęłam na progu.-Twarz Mary Barnes pobladła.Po kilkunastu sekundach dziewczyna opanowała się.Głębokozaczerpnęła powietrza i podjęła swą opowieść:- Zobaczyłam go od razu.Leżał na dywanie koło biurka, awokół niego było pełno krwi.W piersi miał ten sztylet, któryzawsze leżał na biurku.Mój Boże, przecież sama codzienniego wycierałam.Od razu wiedziałam, że nie żyje, bo nieporuszał się i miał szeroko otwarte oczy.Zdaje się, żeokropnie wtedy krzyknęłam i wybiegłam z pokoju.- Czy zamknęła panienka za sobą drzwi? - spytał szybkoBrent.- Drzwi? - zdziwiła się Mary Barnes.- Nie, chyba nie.Jużsobie przypominam, na pewno nie zamknęłam.Okropnie sięprzestraszyłam i zaraz stamtąd uciekłam.- No i co było dalej?- Pani Buckle usłyszała mnie widocznie, bo spotkałam ją whallu.Nadbiegł też pan Neil.Pokazałam im pana Andrewsa iwtedy pan Neil zaraz zadzwonił na policję.Pewnie kwadranspózniej przyjechał z miasteczka pan Daniels, naszposterunkowy, no, a potem, po kolei, panowie.- Czy panienka ruszała coś w pokoju po odkryciu zwłok?Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy.- W takim razie ja nie mam więcej pytań.A panowie? - Kevelodwrócił się do swych towarzyszy.Inspektor Craft zaprzeczył, lecz Brent lekko skinął głową.- Jeszcze jedne małe pytanko, panno Barnes - powiedziałpatrząc przyjaznie na pokojówkę.- Jak nam panienkapowiedziała, wczoraj rano, przed przyjazdem pana Andrewsa,sprzątnęła panienka wszystkie pokoje.Czy gabinet również?- Ma się rozumieć, proszę pana - Mary Barnes była prawieubawiona.- Przede wszystkim w gabinecie musiało być czysto.Pan Andrews bardzo lubił porządek.- Tak też myślałem - pokiwał głową Brent.- Wobec tegoproszę nam powiedzieć, jak panienka tam sprzątała.Tylkodokładnie.- To bardzo proste - ucieszyła się pokojówka.- Zawszesprzątam tak samo.Najpierw zamiotłam podłogę i zebrałamśmieci.Potem odkurzaczem oczyściłam dywan.Następniewytarłam z kurzu wszystkie meble, lampy, ramy okienne,parapety i drzwi.Wyrównałam wszystko na biurku, kominku ipółkach z książkami, żeby było porządnie, tak jak pan lubił.Pózniej suknami wytarłam podłogę do połysku.Na samymkońcu, ściereczką umoczoną w specjalnym płynie, wyczyściłamdo blasku wszystkie zamki i klamki przy drzwiach i oknach.- A o której godzinie to było?- Zaraz po dziesiątej.Sprzątałam gabinet na samym końcu,żeby się nic nie zdążyło zakurzyć do przyjazdu pana Andrewsa.- A potem, w ciągu dnia, nic panienka nie poprawiała wgabinecie? Nie wycierała?- Nie.A po co? Przecież łam było czysto
[ Pobierz całość w formacie PDF ]