[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przekonacie siÄ™ - przepowiadaÅ‚ Sokole Oko - oni nawet nie podziÄ™kujÄ… namza udziaÅ‚ w tych wydarzeniach.- Tak jest, nawet nam nie podziÄ™kujÄ… - przytaknÄ…Å‚ Wiewiórka.- Jeszcze powiedzÄ…, że im utrudnialiÅ›my dziaÅ‚alność.Hilda zaprotestowaÅ‚a:- JeÅ›li otrzymam pamiÄ™tnik, w najwiÄ™kszych naszych gazetach ogÅ‚oszÄ™podziÄ™kowanie dla was.- NaprawdÄ™? Tak pani zrobi? - ucieszyÅ‚ siÄ™ Tell.- Ja wolaÅ‚bym w polskich - rzekÅ‚ bezczelnie Wiewiórka.- Bo przynajmniejchÅ‚opaki w szkole dowiedzÄ… siÄ™ o moich przygodach.Nie uwierzÄ…, jeÅ›li im samopowiem.- Dobrze.PrzeÅ›lÄ™ podziÄ™kowanie i do polskich gazet - zgodziÅ‚a siÄ™ Hilda.PozwoliÅ‚em sobie zrobić nieÅ›miaÅ‚Ä…, lecz chyba rzeczowÄ… uwagÄ™:- A tymczasem pamiÄ™tnik jest jak wróbel na dachu.Wydaje mi siÄ™, że dzielicieskórÄ™ na niedzwiedziu, którego jeszcze nie upolowano.ChÅ‚opcy zakÅ‚opotali siÄ™.NastaÅ‚o milczenie.Doktor spojrzaÅ‚ na zegarek.- Jedenasta.Czy nie sÄ…dzicie, że już należy iść spać? Sokole Oko westchnÄ…Å‚:- A jednak to wielka szkoda, że nasza rola siÄ™ skoÅ„czyÅ‚a.- Spać, spać, spać - nawoÅ‚ywaÅ‚ doktor zaganiajÄ…c chÅ‚opców do namiotu.WyznajÄ™, że i mnie byÅ‚o nijako.Nie dlatego, że skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ jeszcze jednawspaniaÅ‚a przygoda.Przykra byÅ‚a mi Å›wiadomość, że koÅ„czyÅ‚a siÄ™ bez naszegoudziaÅ‚u.WyobrażaÅ‚em sobie, że to my odnajdziemy pamiÄ™tnik i z dumnymiminami wrÄ™czymy go Hildzie.A tymczasem miaÅ‚o siÄ™ to stać gdzieÅ› pozanami, w nie znanej nam sytuacji, w której nie bÄ™dziemy nawet biernymiÅ›wiadkami.I tej nocy na Polanie kÅ‚adliÅ›my siÄ™ spać z ciężkimi sercami, sÄ…dzÄ…c, że ktoÅ›inny napisze zakoÅ„czenie historii rozpoczÄ™tej w harcerskiej KsiÄ™dze strachów.Och, jakże byliÅ›my naiwni.ROZDZIAA SZESNASTYKOGO ZWSZYA SEBASTIAN " NOCNA WYPRAWA DO LASU" GROyNY NAPASTNIK " W POGONI ZA ZAODZIEJAMI" WIEWIÓRKA OKAZUJE SI GRYZONIEM " ZENOBIA CORAZBARDZIEJ PODEJRZANA " ROZMYZLANIANadchodziÅ‚a burza.LeżeliÅ›my już w namiotach (w jednym ja z doktorem, wdrugim Hilda z KasiÄ…, a w trzecim chÅ‚opcy), gdy usÅ‚yszeliÅ›my jej gÅ‚uchypomruk.ByÅ‚ to odgÅ‚os podobny do osuwania siÄ™ kamiennej lawiny po stromymzboczu.Potem w miarÄ™ zbliżania siÄ™ burzy, gÅ‚uche dudnienie miaÅ‚o corazrzadsze przerwy, wydawać siÄ™ mogÅ‚o, że nocujemy w pobliżu ogromnegowulkanu.Doktor spaÅ‚ smacznie mimo Å‚oskotu, mnie jednak sen uciekÅ‚ z powiek.PojakimÅ› czasie stwierdziÅ‚em, że burza przechodzi bokiem.Lecz i wówczas niezasnÄ…Å‚em, tylko sÅ‚uchaÅ‚em wciąż jej basowego gÅ‚osu.ZresztÄ… może na chwilÄ™nawet i pogrążyÅ‚em siÄ™ w sen, cienki i delikatny jak pajÄ™czyna.Wyrazniejednak usÅ‚yszaÅ‚em dwa krótkie szczekniÄ™cia Sebastiana, który spaÅ‚ w namiocieHildy i Kasi.Nasz namiot byÅ‚ nie zasznurowany.Po cichutku wysunÄ…Å‚em siÄ™ z niego inatychmiast przeniknÄ…Å‚ mnie lodowaty chłód nocy.CofnÄ…Å‚em rÄ™kÄ™ do namiotu iwymacaÅ‚em sweter, który naciÄ…gnÄ…Å‚em na siebie.Obóz okrywaÅ‚a noc.ByÅ‚a mroczna, ale widoczny byÅ‚ czarny skraj otaczajÄ…cegonas lasu.Aoskot dalekiej burzy przycichÅ‚ na krótko, po chwili jednak znowuozwaÅ‚o siÄ™ gÅ‚uche dudnienie grzmotów.PochÅ‚aniaÅ‚o ono wszystkie szelesty,które zazwyczaj sÅ‚yszy siÄ™ w letniÄ… noc w pobliżu lasu.Sebastian niezaszczekaÅ‚ wiÄ™cej i daÅ‚ znak życia dopiero, gdy znalazÅ‚em siÄ™ w najbliższymsÄ…siedztwie namiotu Kasi.GwizdnÄ…Å‚em cicho i, o dziwo! - Sebastian, ten sybaryta, piecuch i wygodnicki,jak liszka wypeÅ‚znÄ…Å‚ z namiotu przez pozostawionÄ… dla niego szparkÄ™.Jakkażdy jamnik, lubiÅ‚ przechodzić pod niskimi sprzÄ™-tami, przeciskać siÄ™ przez różnego rodzaju szpary.MerdajÄ…c swym szczurzymogonem dotknÄ…Å‚ mnie wilgotnym nosem.SpodziewaÅ‚em siÄ™, że nocny chłód natychmiast zapÄ™dzi go do ciepÅ‚egolegowiska.Kasia musiaÅ‚a co wieczór staczać z nim walki - z takÄ… siÅ‚Ä… pchaÅ‚ siÄ™do Å›piwora.Lecz tym razem pies nie wróciÅ‚ do namiotu.PrzykucnÄ…Å‚ przymoich nogach i zaczÄ…Å‚ wietrzyć, wciÄ…gajÄ…c ze Å›wistem powietrze napÅ‚ywajÄ…ceod strony szczytu: Może czuje jakieÅ› dzikie zwierzÄ™ kryjÄ…ce siÄ™ w lesie?" -pomyÅ›laÅ‚em.Sebastian wciąż wietrzyÅ‚ i wietrzyÅ‚, jak gdyby smakujÄ…c zapach nocnegopowietrza.Wreszcie zaskomliÅ‚ cichutko.ZrobiÅ‚em trzy kroki w kierunku lasu.Sebastian podniósÅ‚ siÄ™ i poszedÅ‚ ze mnÄ…. Kie licho?" - pomyÅ›laÅ‚em.I zatrzymaÅ‚em siÄ™.Wtedy pies również przystanÄ…Å‚.Z namiotu wychyliÅ‚a siÄ™ główka Kasi.- Co siÄ™ staÅ‚o? Dlaczego pan nie Å›pi? - spytaÅ‚a mnie szeptem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]