[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani widok nowej książki,ani dotyk drogiej bielizny pościelowej nie działał namnie tak, jak smak wolno rozpływającej się pod językiem pysznejszwajcarskiej czekolady.Ponieważ wszyscy w Twojej rodzinie wyznawali zasadę równegopodziału (co za gorliwi zwolennicy egalitaryzmu!), byłeśzbulwersowany, kiedy dowiedziałeś się, że chowam słodycze przedresztą rodziny.Delektowałam się ukrytymi skarbami, choć prawdęmówiąc, często - zanim zdążyłam je zjeść - połowa ulegałaprzeterminowaniu lub roztapiała się w cieple.Kiedy przechodziłamobok miejsca, gdzie coś ukryłam, wstrząsał mną dreszcz podniecenia.Czasem, gdy rozmawiałam z Hugh albo z dziećmi, trzymając rękę nadrewnianym pudełku z przyborami do szycia, w którym podskrawkami filcu i pustymi szpulkami leżała gorzka austriackaczekolada za pięć dolarów, czułam, że rumieniec oblewa mi twarz, aserce głośno łomocze.O Boże - myślałam - zaraz się wszystko wyda.Odgadną prawdę i będę zgubiona! To było wspaniałe, choćprzerażające - niczym przypadkowe spotkanie z kochankiem, któryidzie z żoną ulicą, a ty idziesz ze swoimi dziećmi.Tajemnice dają nampoczucie odrębności i otwierają wiele nowych dróg.Są iksem wrównaniu, intrygującą niewiadomą.Te ukryte słodkości, po któremogłam sięgnąć w każdej chwili, zastępowały mi inne przyjemności,na które nie było mnie już stać.Zanim jeszcze u nas zamieszkałeś, ulubioną rozrywką rodziny byłoszukanie moich czekoJadek.Czasem spałam rano dłużej i gdy wreszcieschodziłam na dół, dom był przewrócony do góry nogami.Szukanieukrytych słodyczy stanowiło pewien obrządek, który tak jak inneludowe obrzędy nigdy nie znudził się nikomu w tej wielkiejrozpadającej się chałupie.Nawet Hugh brał w tym udział.Ale Tymiałeś największy talent do znajdywania kryjówek.Przez domprzewinęło się sporo osób - rodzina, przyjaciele dzieci, sprzątaczka,którązatrudnialiśmy przez miesiąc, kiedy przechodziłam coś, co Hughnazywał załamaniem nerwowym", a ja dochodzeniem dorównowagi", młodzież, która uciekła z domów lub rzuciła studia itrafiła do nas, bo naszą otwartość i ciekawość świata brała zapobłażliwość - ale spośród wszystkich tych ludzi, zarówno znanych mi,jak i nieznanych, uprzejmych i zle wychowanych, Ty jedensystematycznie odgrzebywałeś to, co zakopałam.Chodziłeś z Jadezaledwie tydzień, a już odkryłeś kilka dowodów mojego łakomstwa.David, odnajdywałeś słodycze, o których istnieniu nawet niepamiętałam! Znalazłeś tabliczkę czekolady na spodzie pudełka zchusteczkami do nosa i półgorzkie czekoladki na regale zaencyklopedią, z której nikt nie korzystał, bo informacje zawarte whasłach były napisane zbyt wyszukanym językiem i nie dało się z niejzrzynać wypracowań szkolnych.Znalazłeś czekoladę w piwnicywetkniętą za zardzewiałą szuflę do śniegu i owiniętą w szmaty, aby niedobrały się do niej myszy; bez trudu odgadłeś też, która cegła wkominku jest obluzowana.Odkąd Cię wciągnięto w zabawę, jedynymbezpiecznym miejscem była moja sypialnia; czasami chowałam coś wszufladzie pod bielizną, a Ty, David, byłeś zbyt dobrze wychowany, zataktowny - a może taktyczny? - żeby tam szperać.Choć przyznam Cisię, że wolałam, kiedy Ty znajdowałeś mój skarb.Wtedy przynajmniejwiększość trafiała do mnie z powrotem.Lubiłeś przynosić mi to, coukryłam.Byłeś jak piesek, któremu rzuca się kijek.Oj, znam Cię!Długo się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że ponieważprzyszedłeś do nas niewinny, bez uprzedzeń czy żalów, pod wielomawzględami lepiej mnie rozumiałeś od innych, rodzina bowiemkoniecznie chciała mi wmówić, że jestem bardziej uczuciowa, żewięcej potrafię, że posiadam ukryte zapasy kobiecości, miłościmacierzyńskiej orazaltruizmu, słowem, wszystko widziała przez pryzmat własnychoczekiwań.Miałam wrażenie, że rozumiesz mnie instynktownie,chociaż bardzo często to, co określamy zrozumieniem", jest niczyminnym k sympatią.Rozmawiając z Tobą, nie musiałam mówićwprost.Mogłam żartować, mówić półsłówkami, lekko napomykać -cóż to była za ulga.Reszta rodziny uznawała tylko jasne, wyrazne,dobitnie sformułowane wypowiedzi.Poza tym byłeś jedyną osobą autentycznie przejętą tym, że kiedyśpisałam.Kiedy dowiedziałeś się, że New Yorker" niegdyśopublikował dwa moje opowiadania, jeszcze tego samego dniaposzedłeś do biblioteki, żeby je przeczytać, i wróciłeś do domu zwilgotnymi fotokopiami tych stron.Pytam, David, o kogo Ty wtedyzabiegałeś? Napisałam te opowiadania przeszło osiemnaście lat temu,lecz w Twoich rękach drżały i wyglądały tak, jakby dopiero wyszły zdrukarni.Patrzyłeś to na nie, to na mnie, jakbym wciąż byładziewczyną, która je napisała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]