[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ostatnio miałam nadzwyczaj dużo do ukrycia…Całą niedzielę dopinaliśmy nasz plan na ostatni guzik.Poznał mój dokładnyrozkład dnia i trasy, którymi się poruszałam.Nie omieszkał mi przy tymwypomnieć, że Colin był chyba najłatwiejszym podopiecznym, jakiego mogłamdostać.Cóż, nie mogłam narzekać na przemęczenie…W poniedziałek rano jeszcze raz omówiliśmy taktykę.Nie byłam do niejprzekonana, ale wiedziałam, że nic lepszego nie da się wymyślić.– Może cię podwieźć? – zasugerował Michael ubierając kurtkę.Oczywiściechyba nikogo już nie dziwił fakt, że padało.– Przecież wiesz, że muszę iść na pieszo.Akurat droga do i ze szkoły była dla Colina najniebezpieczniejsza.Jeżeli jużmiałby zginąć, to jako pierwszą przyczynę obstawiałabym potrącenie przezciężarówkę.Z jego lekkomyślnością, było to nawet bardziej, niż prawdopodobne.Michael westchnął zrezygnowany.– No dobra, ale uważaj na siebie.Szarmancko otworzył mi drzwi.– Zawsze na siebie uważam – pocałowałam go w policzek i wyszłam nazewnątrz.109Westchnęłam widząc pochmurne niebo.Limit słońca najwyraźniej już sięwyczerpał.Niestety nic nie trwa wiecznie…Naciągnęłam kaptur i ruszyłam przed siebie.Nagle stanęłam jak wryta.Ktośczekał na mnie na chodniku.Ktoś, na widok kogo poczułam, jak serce wyrywa misię z piersi.– Nate? – spytałam zdziwiona.– Co ty tu robisz?Przewrócił oczami.– Skoro już mamy być przyjaciółmi, trzymajmy się chociaż utartych zasad –odparł przekornie.– A zasada pierwsza kodeksu przyjaciół brzmi: razem pokonujądrogę szkoły.– A co z drogą do domu? – spytałam ironicznie.– To już druga zasada – uśmiechnął delikatnie, jednak coś mi podpowiadało,że nie był to do końca szczery uśmiech.Coś go gryzło.Dołączyłam do niego i ruszyliśmy wzdłuż mokrej ulicy.Przeszliśmy kawałekw milczeniu.Starałam się dyskretnie go obserwować, jednak trudno było miwyczytać cokolwiek z tej kamiennej maski, którą miał wymalowaną na twarzy.W końcu sam się przełamał.– Nie wiedziałem, że masz chłopaka – odezwał się bez cienia emocji.Uniosłam brwi zastanawiając się nad pytaniem i nagle zrozumiałam.Natemyślał, że Michael i ja byliśmy parą.Na samą myśl o tym, nie potrafiłam poskromićparsknięcia śmiechem.Przyjrzał mi się badawczo.– Chodzi ci o Michaela? On nie jest moim chłopakiem.To mój brat –oznajmiłam mu, obserwując uważnie jego reakcję.Była to prawda, zawszetraktowałam Michaela jak brata.Opiekował się mną i dbał o moje bezpieczeństwojak nikt inny.Byliśmy jak rodzeństwo.Nate otworzył szerzej oczy i mimo usilnej próby nie potrafił ukryć uśmiechuzadowolenia.– Twój brat? – spytał w dużo lepszym nastroju.– Tak, przyjechał na dzień, może dwa…– A ja myślałem.– wymamrotał rozbawiony.110Wyglądał na zadowolonego.Czy naprawdę wpłynął tak na niego fakt, żeMichael był moim bratem? To się robiło coraz bardziej dziwne…Colin wyszedł z domu z nosem w komiksie.Rzucił przelotne spojrzenie wnaszą stronę i uniósł brwi w bezgranicznym zdumieniu.Zaraz jednak pokręcił głowąz przyganą i ruszył przed siebie.– O czym myślisz? – Nate wyrwał mnie z zadumy.– Zastanawiam się, co się stało, że postanowiłeś dzisiaj iść pieszo… Chybanie rozbiłeś samochodu? – spytałam konspiracyjnym tonem.Zachichotał.– Tak dużo się mówi o zdrowym trybie życia, że postanowiłem dołączyć dotego grona.Na razie widzę same plusy – spojrzał na mnie wymownie.– No ioczywiście jestem wierny kodeksowi przyjaciół – wyznał z wyolbrzymioną dumą.Przygryzłam nerwowo dolną wargę.Wciąż nie docierało do mnie, że byliśmytak po prostu przyjaciółmi.A jeszcze bardziej nie mogłam zrozumieć, dlaczego takbardzo mi się to podobało.Nawet nie zauważyłam, kiedy doszliśmy do szkoły.Idąc z nim zapominałamo całym świecie.Było pięć minut przed dzwonkiem.Rozradowani weszliśmy dośrodka i zaraz zaczęliśmy przeciskać się między ludźmi, starając się dojść do szafek.Kątem oka spostrzegłam, że wiele osób przygląda nam się nachalnie.Mimo to, bezproblemu doszliśmy do końca korytarza.Ostrożnie otworzyłam szafkę, co Nateskwitował stłumionym śmiechem.Ja tam wolałam dmuchać na zimne.Szybkozagarnęłam podręczniki do plecaka.Obserwował każdy mój ruch.– Czekasz na mnie? Przecież nie mamy teraz razem lekcji – zauważyłammocując się z zamkiem.– Mam zamiar pomóc ci dotrzeć do klasy.Jeszcze po drodze zemdlejesz i ktoci udzieli pomocy ? – puścił do mnie oko, uśmiechając się olśniewająco.Przez chwilę stałam oszołomiona nie mogąc dobyć głosu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Weeks Brent Nocny anioÅ‚ 02 Na krawÄ™dzi cienia.NSB
  • George Melanie Bracia Sinclair 03 Mroczny anioÅ‚
  • Weeks Brent Nocny AnioÅ‚ 03 Poza Cieniem 2
  • Weeks Brent Nocny AnioÅ‚ 01 Droga Cienia
  • Coulter Catherine Baron 03 Szalony baron
  • Haddock Nancy Najstarszy wampir w mieœcie 01 Szalone życie wampira(2)
  • Weatherly L. A. AnioÅ‚ 02 PÅ‚omieÅ„ AnioÅ‚a
  • Horch Daniel Aniol o stu skrzydlach
  • Roberts John Maddox SPQR 3 ÂŚwietokradztwo na misteriach
  • Jon Trace Tom Shaman 02 Rzymska przepowiednia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • felgiuzywane.opx.pl