[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Z firmy Fitzpatrick i Synowie? - pyta Edward.- Syn numer cztery.Najlepszy, bo ostatni.Tu obecny, aby zaprowadzićpaństwa na ich szkuner.Zatrudnia pięciu tragarzy i wiedzie ich długim pirsem.Wkrótce stają przedpięćdziesięciodwustopowym szkunerem, którego wynajęcie Edward załatwił zAnglii.Zgodnie z umową czarterową, zawartą na cztery lata, koszty pokryjeKrólewskie Towarzystwo Geograficzne, oni zaś spędzą na wyspie dwa lata, rokbędą płynąć tam, drugi rok z powrotem.- Rozejrzyj się - mówi Edward, a sam przegląda z Ryanem Fitzpatrickiemgruby plik kontraktów.Elsa sprowadza Alice po czterech stopniach do długiej kajuty głównej.Pomieszczenie, wyłożone boazerią z jasnego, grubo politurowanego drewna,jest jasne i wesołe.Dzieli się na dwie części: kambuz - z piecem kuchennym ilodówką - oraz jadalnię.W głębi znajduje się miejsce do siedzenia, z dwiemaławami o wysokich oparciach.Cała kabina jest nie większa od pokoimansardowych, jakie przeznaczali dla Elsy pracodawcy.Jest mniejsza, niż Elsato sobie wyobrażała - ale zawsze zostaje pokład, na którym będzie spędzaćwiększość czasu.Za schodami cienkie drewniane drzwi prowadzą doprzestronnej kwadratowej kajuty, kajuty kapitańskiej, z jednym dużymłóżkiem.Będą tu spać we dwie z Alice.- Podoba ci się? - pyta Elsa.- Takie samo miałyśmy w domu ojca, kiedybyłyśmy małe.Alice rozgląda się po pokoju.- Gdzie będzie stać Budyń? W domu stoi na mojej komodzie.Tu nie makomody.- Może będziemy mogły wbić hak.Powiesić klatkę.Alice wlazła już jednak na łóżko, pełznie po materacu, popycha szybkęznajdującego się nad nim luku.- Droga ewakuacyjna!- Ostrożnie, Allie.Alice pcha, aż w końcu okienko otwiera się ze skrzypieniem opornychzawiasów.- Spójrz, Elsa! Popatrz! - Głowa Alice znika nad pokładem, a po chwilirozlega się pisk.Alice cofa się do kabiny.- Allie, nie powinnaś tak wystawiać głowy.Mogłabyś zrobić sobie krzywdę.A kto wie, jakie mocne są te zawiasy.Alice jest zaczerwieniona.Z szeroko otwartymi oczami nachyla się do Elsy iszepcze:- Widziałam Beazleya.Edward mustruje dwóch Irlandczyków, Kierneya i Eamonna, którzy pomogąmu w żegludze na wyspę, a potem sami wrócą do Chile.Towarzystwo znajdzieinną załogę na podróż powrotną do Anglii.Ci dwaj będą spać na koi dziobowejw przedniej części żaglowca.Są młodzi, smagli i muskularni, ale mają opinięsolidnych i doświadczonych.Chwalą się, co widzieli w portach - chińskichhandlarzy w San Francisco, złodziei w Acapulco - podczas gdy z nabrzeża napokład dzwigają niekończące się zapasy węgla i wody, papieru, atramentu,herbaty, herbatników, świeżego mięsa, kubły owoców i warzyw, torby zbandażami i aparatami fotograficznymi.Kierney, ustawicznie pokazując Elsiewyszczerbione zęby w uśmiechu, robi przerwy, aby obejrzeć każdą częśćekwipunku, jaką znosi pod pokład.- Patrz, Eamonn, widziałeś takie coś? - Trzyma dużą suwmiarkę znoniuszem, przesuwa go w górę i w dół.- Myślisz, że to może być dla lekarza?Do operacji? Do przytrzymywania głowy, kiedy ją rozcina?- Po prostu połóż to na rufie i przywiąż, żeby na ciebie nie poleciało, jakodbijemy.Widzisz tę ładownię? Widzisz, ile tam pustego miejsca? Musimy jezapełnić.Ty i ja.A gadaniem się tego nie zrobi.- Tak - Kierney zwraca się do Elsy z naburmuszoną miną.- Mówi jak mojamama!Po wielu dniach gromadzenia prowiantu, pakowania i sprawdzania łodzi,szóstego kwietnia załoga stawia żagle, a Elsa z Alice patrzą, jak szkunerożywa.Edward, dumny i przystojny w swoim nowym białym ubraniu, zasiadaza kołem jak na tronie.Nad nimi żagle wypełniają się bryzą i szkuner wypływaz bostońskiego portu.Przy stałym wietrze przez pierwszy tydzień żeglują po gładkich wodach.Elsa przesiaduje na pokładzie, zapoznaje się z takielunkiem i sprzętem, uczy sięnazw: kabestan, knaga, wywietrznik.Przystosowuje się do szczególnego rytmużycia na morzu, do sporadycznego przelatywania bomu, do szybkiego ściąganiaciężkich, wilgotnych lin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]