[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aktorka Imelda Staunton, która zagrała Verę, fantastycznie oddała jej gotowość dowspółodczuwania, do niesienia ciepła, które nie ma nic wspólnego z sentymentalizmem.To onaprzekonała mnie do tej postaci.Scenariusz zawsze pisze Pan razem z aktorami?Tekst powstaje w trakcie pracy nad rolą.Dzięki rozmowom, poszukiwaniom, próbom zrozumieniapostaci.Wspólna podróż, jaką odbywamy, przynosi nam poczucie sensu i określa konwencję filmu.Już dawno zdałem sobie sprawę, że intensywna faza przygotowań daje lepsze rezultaty niżinterpretowanie napisanego wcześniej tekstu.Improwizujesz, szukasz odpowiedniego zdania,wyrzucasz zbędne słowa, eliminujesz fałszywe gesty.Wtedy dopiero można dokonać precyzyjnegozapisu.Na planie nikt już potem niczego nie zmienia.Każdy wie, po co i dlaczego coś robi.Jeśli panliczy, że zdradzę panu sekret, jak do tego technicznie dochodzimy, to się pan zawiedzie.Wiem, stosuje Pan magiczne zaklęcia.(śmiech) Za każdym razem, kiedy rozpoczynam pracę, mówię aktorom, że nie wiem, o czym będziefilm.Rozmawiamy o życiu.Potem wspólnie ustalamy temat.Nie wyjaśniam, kim jest postać, bodopiero mamy ją stworzyć.Wychodzimy od podstawowych relacji między bohaterami.Cała resztawyłania się podczas żmudnych ćwiczeń.Dzięki temu aktor czuje się panem postaci, którą gra.A jeślichodzi o moją rolę, to przede wszystkim muszę zadbać, żeby nasz wysiłek się nie zmarnował.Kontroluję, narzucam dyscyplinę i równocześnie stwarzam takie warunki, by wszyscy mieli poczucieartystycznej wolności.I nigdy nie zawiodła Pana intuicja?Owszem, niestety mi się to zdarza.Ale bardzo, bardzo rzadko.W ogóle robienie filmu obarczonejest olbrzymim ryzykiem.Zwłaszcza wtedy, gdy reżyser tak jak ja odkrywa, czym jest film wtrakcie jego kręcenia.To bardzo niebezpieczna metoda.Inspiracją do filmu może być gniew?Robię filmy, bo ogromnie przejmuje mnie życie, które jest niejednoznaczne i złożone.Obokwspółczucia, zaangażowania, lęku odczuwam oczywiście złość.Wszystkie moje filmy i sztukiteatralne to wynik obserwacji życia.Mówię o codzienności, jakiej pan i ja doświadczamy.Czujemysię szczęśliwi albo nie.Relacje rodzinne układają nam się dobrze albo zle.Komedie mają znamionatragedii, a ból i cierpienie pojawiają się w chwili największej radości.To samo przytrafia się moimbohaterom.A co się zmienia w Pana scenariuszach i sztukach?Niedawno uświadomiłem sobie, że wszystko, co zrobiłem, ma wspólny mianownik.Kręci sięwokół pytania o dzieci.Czy się je ma? Czy chce się je mieć? Czy jest się zdolnym do tego? Czydzieci dogadują się z rodzicami? Co z niechcianą ciążą? Aborcją?Jakie cechy musi mieć aktor, żeby otrzymał od Pana propozycję zagrania w filmie?W aktorach cenię najbardziej elastyczność, ich zdolność przeobrażania się i wyrażaniaprawdziwych emocji.Wymagam inteligencji i poczucia humoru.Nie pracuję z aktorami ousposobieniu narcystycznym.Nie lubię egoistów.Wyczuwam to instynktownie.Powiedział Pan, że lubi otaczać się tymi samymi aktorami.Imelda Staunton, Lesley Manville, RuthSheen, Jim Broadbent pojawiają się w prawie każdym Pana filmie.Nigdy nie odczuwał Pan z tegopowodu znużenia, niebezpieczeństwa powielania tych samych rozwiązań?Budując pozornie nieskomplikowane sytuacje, muszę polegać na praktyce i umiejętnościachaktorów.Dlaczego mam ich zmieniać, skoro oni mają niezbędne doświadczenie i chcą czuć sięwspółtwórcami filmu?Co jeśli aktor nie zgadza się z Pańską koncepcją postaci i ciągnie scenariusz w swoją stronę?Dyskutujemy.To się oczywiście zdarza.Na tym polega praca zespołowa.Musi zwyciężyćrozsądek.Wiele Pana filmów mówi o samotności starzejących się ludzi, mających problemy zsamoakceptacją.Smutek i ból po nieudanych związkach topią w alkoholu.Z trywialności udaje sięPanu utkać przeszywające serce dramaty.Jak to możliwe?Staram się tak prowadzić narrację, by widz mógł się poczuć bliskim, dobrym znajomymbohaterów.Pokazuję ich w kompromitujących sytuacjach.Jak chcą skupić na sobie uwagę, wymusićlitość i ogrzać się w cieple cudzego szczęścia, okłamując przy tym wszystkich, a przede wszystkimsamych siebie.Głównym ich problemem jest nieumiejętność bycia sobą.%7łyją w świeciezbudowanym z póz.%7łałosne udawanie lepszych, młodszych skrywa biednych, zranionych, nagichludzi.Myślę, że każdy może się z taką sytuacją utożsamić.Wywodzi się Pan z teatru, skąd zaczerpnął Pan metody pracy z aktorami i przeniósł je do kina.Nastudiowanie psychologii zawsze jest więcej czasu w teatrze.Nie lepiej było tam pozostać?Na scenie pewnie byłoby mi łatwiej.Wystawiałem w swoim życiu już wiele sztuk i chociażsprawiało mi to dużo radości, za swoje naturalne środowisko uważam jednak kino.Teatrowi brakujeprzestrzeni, oddechu, wrażenia codziennego obcowania.Ale wciąż w nim pracuję i piszę dla niegoswoje teksty.Jean Renoir powiedział kiedyś, że wybitni reżyserzy kręcą stale ten sam film
[ Pobierz całość w formacie PDF ]