[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy nie popierała wyboru siostry.W dodatku od kiedy się pokłóciliśmy, jest jeszcze gorzej.A do tegoto straszna tradycjonalistka. Tradycjonalistka? Tak.Powiedzmy, że ma dość trudny charakter. Co masz na myśli? Mieszka w chatce na kurzej nóżce, zjada dzieci, rzuca klątwy i uroki? Prawie parsknął. Powiem wprost: to prawdziwa jędza. I tylko ta jędza może coś wiedzieć? Jeśli ktoś zna jakieś lepsze lekarstwo na ciernicę, to chyba tylko ona powiedział poważnie.Ma już ponad dwieście lat.To dużo, nawet jak na półwiedzmę.Nie znam starszej.Ale to może byćniebezpieczne ostrzegł. Jeśli coś jej się nie spodoba& To starowina, ale bardzo grozna.Poza tymw głębi lasu jest dużo stworzeń, które nie zawsze przestrzegają postanowień Błękitnego Paktu.SamaEuzebia też ma czasem z tym problemy.Spojrzałem na jednorożca, który leżał na boku, dysząc ciężko, jego oczy były przymknięte.Szymongładził go po boku, pojąc ze strzykawki jakimś naparem.Zerknąłem przez okno na ciemną ścianę lasu.Myśloptaki zakrakały przeciągle.Westchnąłem. W takim razie pójdę tam powiedziałem.* * *Jerzy wyglądał na bardzo przejętego.Nawia ułożyła się na jego kolanach, a on siedział na krześle iudawał, że czyta magazyn motoryzacyjny.Co chwilę jednak unosił wzrok i zerkał na dzieci z uwagą, jakżołnierz wypatrujący wroga.Potem znów zatapiał wzrok w lekturze. Poradzisz sobie? zapytała go Jaga. Pewnie. Pamiętasz co i jak? Jasne.Tamten zielonkawy napar co dwie godziny.Sraczkowata maść o dziewiętnastej.Jaga nie wyglądała na przekonaną. Daj spokój burknął Jerzy, zmarszczył brwi i odłożył magazyn. Przecież i tak wszystkozapisałaś.Umiem czytać. Stuknął wielką jak bochen chleba dłonią w okładkę z jakimś wyczesanymmotocyklem. To na wypadek, gdybym nie wróciła.Ciekawe, czy ta stara nie ugotuje nas w kotle. Daj spokój.Nie jest chyba aż taką tradycjonalistką? Kto wie? Idzcie już. Jerzy machnął ręką, jakby odganiał natrętną muchę. Im szybciej pójdziecie, tymszybciej wrócicie.* * *Las był kolorowy.Wszędzie zamiast zieleni panowały przeróżne odcienie żółci, czerwieni i brązów.Zeschłe liście zaścielały wszystko, tworząc szeleszczący, miękki dywan.Szymon podprowadził naskawałek jedną z dróżek. Ta ścieżka ciągnie się jeszcze przez jakiś czas powiedział. Potem znika. Więc niby jak mamy tam trafić? zapytałem. Dalej są znaki na drzewach.Kiedyś je wydrapałem.Małe spirale.Trzymajcie się ich i niezbaczajcie z drogi, a będzie dobrze wyjaśnił, a potem zawrócił.Zostaliśmy sami.Szliśmy, brodząc w liściach.Las był cichy i milczący, jakby wszystko szykowało siędo zimowego snu.Minęliśmy głazy i Kamienną Wioskę, a wtedy ścieżka urwała się, tak jak zapowiedziałSzymon. Gdzieś tu powinny być te znaki. Rozejrzałem się.Zaczęliśmy przyglądać się bliżej pobliskim drzewom. Nic tu nie ma, do diabła burknąłem po chwili. Jest! zawołała Jaga, która była kawałek dalej.Podszedłem bliżej i rzeczywiście zobaczyłem wydrapany w korze spiralny jak muszla ślimaka znak. I kolejny. Wskazała na pobliskie drzewo.Ruszyliśmy dalej, kierując się oznaczoną trasą.Po jakimś czasie wokół zaczęło robić się zieleniej.Słońce też świeciło intensywniej, aż zrobiło mi się gorąco w jesiennym płaszczu. To dziwne powiedziałem, rozglądając się. Jak to możliwe, że tu wszystko wygląda jeszczejak w lecie?Jaga rozejrzała się i zmrużyła oczy. Pamiętasz dzień, kiedy Jerzy zaatakował tamtą kobietę? W Pierwszej Warstwie dopiero zaczynałoprószyć, a w Drugiej było już pełno śniegu.Widocznie czasem to wszystko się różni, pogoda, może czasteż? Rzeczywiście, pamiętam.Więc myślisz, że weszliśmy w Drugą Warstwę? Tak jak mówiłam wcześniej, znam trochę ten las, a raczej tamten, bo to jest już inny las.Spójrz na tedrzewa.Są o wiele starsze.Nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy, a posiadam dość dobrą orientację.Przynajmniej jeśli chodzi o lasy.Miała rację.Drzewa były tu większe i bardziej rozłożyste, z pomarszczoną jak skóra starca korą, pełnąnarośli.Ich zapach był bardziej intensywny.Wokół rosły gęste pióropusze starych paproci.Mech byłgruby i miękki jak gąbka.Szliśmy dalej, kierując się znakami.Od czasu do czasu rozglądałem się dookoła.Miałem dziwneuczucie, że ktoś nas obserwuje.I że nie są to zwierzęta.Jaga też miała chyba podobne wrażenie, bo cojakiś czas przystawała i rozglądała się niepewnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]