[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeczuwałam, że Otieno w jakiś sposóbwykorzysta swój potężny dar.- Prawdę mówiąc, mam wiele przeciwko temu, co tu widzę.Myślę, że jesteś jadowity.Jak większość węży.Czułam, że stojący za mną Yorimoto po prostu zastygł.Nawet nie odetchnął, odkądOtieno zaczął swą przemowę, odkąd ja odczułam jego moc.- Jest jednak coś, co czyni cię dużo bardziej obrzydliwym od węża.Twoje obślizgłepalce.Teraz dotykasz nimi Yue, a to jest, uwierz mi, twój wielki błąd.Zdejmiesz te paluchy zjej ciała i już nigdy jej nie dotkniesz.A jeśli to zrobisz, znajdę cię i po kolei odetnę ciwszystkie palce.Zrozumiałeś? Kiwnij głową, jeśli rozumiesz.Poczułam, że Yorimoto skinął głową.- Dobrze.Teraz odejdz.Dziwne mrowienie ustąpiło, a Yorimoto puścił mnie tak gwałtownie, że straciłamrównowagę.Otieno zdążył pochwycić mnie, nim upadłam.Objął mnie mocno, a ja z ulgąprzywarłam do niego.Słyszałam, jak Yorimoto, przeklinając, potyka się na werandzie.Pochwili skręcił za róg domu i jego głos ucichł.- Dobrze się czujesz? - zapytał Otieno zachrypniętym głosem.- Tak.Nic mi nie zrobił.Poczułam, że się rozluznia.- Dzięki Bogu.Teraz nawet nie odważy się na ciebie spojrzeć.I nagle cała moja wdzięczność za to, że wyratował mnie z ramion Yorimoto, zniknęła.Akira przecież mówiła, że nie mogę obrazić pana Yorimoto, jeśli chcę dostać zaproszenie.AOtieno go upokorzył! Mężczyzna uciekał przez swój własny ogród, jakby goniły go demony.Nigdy mi tego nie zapomni.Nie przebaczy.Nigdy nie otrzymam zaproszenia na Bal Cieni.Wyrwałam się z objęć Otiena tak gwałtownie, że się potknęłam.- Yue? Co z tobą?Upadłam na wysypaną żwirem ścieżkę, ale już po chwili wstałam i ruszyłam przedsiebie.Ale nie w kierunku werandy, żeby wrócić na przyjęcie.Na to było za pózno.Wszystko przepadło.Za plecami usłyszałam szybkie kroki Otiena.- Dokąd idziesz? Co się stało?Nie mogłam mu odpowiedzieć.Szłam szybko, wpatrzona w tarczę księżyca.Zatydzień będzie pełnia.Pełnia, której towarzyszy Bal Cieni.Bal Cieni, na którym nie zatańczę.Bal Cieni, na którym nie spotkam KsiężycowegoKsięcia.Nigdy nie zdołam się już zemścić.Nigdy.Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności.Zboczyłam ze ścieżki i weszłamw rabaty pełne kwiatów, nad którymi unosiła się chmura zapachów.Gałęzie czepiały sięrękawów mojego kimona.- Odpowiedz mi! Wracaj! - zawołał Otieno.Księżyc przezierał przez korony drzew.Znalazłam się w niewielkim zagajniku izaczęłam wspinać się pod górę.Oddychałam ciężko, nogi mi drżały.- Yue, wracaj!Miałam już wszystkiego dość.- Zostaw mnie! - krzyknęłam.- Nie bądz głupia! - odkrzyknął Otieno niemal bez tchu.- Nie zostawię cię tutaj samej.Zatrzymałam się, czując, że nie mam już siły.Nie zrobię już ani kroku.Słyszałam gow pobliżu, nie przedzierał się na oślep przez zarośla, ale szukał mnie powoli i metodycznie.Przez chwilę zastanawiałam się nawet, czy nie ukryć się za iluzją, ale wiedziałam, że i takmnie dojrzy Mogłam tylko czekać, aż mnie znajdzie.- Idz sobie i zostaw mnie w spokoju.Wszystko zniszczyłeś.- Co takiego zniszczyłem? - odezwał się tuż za moimi plecami.- No co? Wyglądałaśtak, jakbyś zaraz miała zwymiotować.Byłaś tak szczęśliwa, że cię od niego uwolniłem, żeprawie się na mnie rzuciłaś.Co takiego mogłem zniszczyć? - zawołał.Odwróciłam się od niego, chociaż i tak nie widział wyraznie mojej twarzy.- Co ty w ogóle tam robiłeś? - zapytałam.- I czym go tak przestraszyłeś?Zapadła cisza.Kiedy znowu się odezwał, w jego głosie brzmiało takie napięcie,jakiego nigdy wcześniej nie słyszałam, nawet wówczas, gdy zwracał się do Yorimoto.- Na przyjęciu spotkałem Kanosan, która bardzo się martwiła, bo straciła cię z oczu iobawiała się, że ten obrzydliwy Yorimoto zmusił cię, żebyś razem z nim wyszła z domu.Kiedy was odnalazłem, unieruchomiłem go, wykorzystując swój dar.Chciałem, by cięzostawił, bez szarpaniny, i chciałem go wystraszyć.To wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]