[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tylko pamiętaj, że sam będziesz je oprawiał! - zawołała.Roześmiał się, nasadzając na haczyk następną przynętę.Sandria z westchnieniem otworzyła notatnik, zabierając się dopisania.Jeżeli wczoraj obudziła w tym człowieku jakieś uczucia,najwyrazniej zdążył już o nich zapomnieć.Ktoś trzymał ją za ramię i delikatnie nią potrząsał.- Sandrio! Przewróć się na drugi bok, bo znowu się spalisz!Stęknęła i zamrugała powiekami.Wykręciła głowę i mrużącoczy, ujrzała na tle słońca obrysowaną oślepiającym światłemsylwetkę Huntera.Miała wrażenie, że w półśnie, tuż przed154Anulaouslaandcsprzebudzeniem, czuła na policzku muśnięcie czyichś palców, alemogło to być złudzenie.- Czy coś się stało? - wymamrotała.- Chyba uśpiło cię patrzenie, jak łowię ryby.Odłożywszy wędkę,usiadł obok niej po turecku na ręczniku.Podniosła się szybko,poprawiając ramiączka obcisłego, jednoczęściowego kostiumu.Chociaż Hunter twierdził, że odwiedzający go na wyspie gościeczęsto zostawiają przez zapomnienie różne części garderoby, Sandrianie mogła opędzić się od podejrzenia, że biały kostium należał kiedyśdo Julii Garrett.Miał w sobie wyrafinowaną prostotę, która pięknejSkandynawce w rodzaju Julii musiała znakomicie dodawać uroku.Kostium uświadamiał Sandrii, jak bardzo jest do niej niepodobna.Nadodatek był głęboko wycięty na piersi i biodrach.Czuła się w nimnieprzyzwoicie obnażona.Pełnym skrępowania ruchem podciągnęławięc kolana, oplotła je ramionami i oparła na nich podbródek.- Wstydzisz się mnie? - zapytał.Spojrzała mu w oczy.Czy naprawdę wszystko można z niejwyczytać?- Nie, dlaczego? - zaprzeczyła.- To widocznie kwestia twojego jankeskiego wychowania.- Co masz na myśli? Uśmiechnął się pobłażliwie.- No bo jeśli nie mnie, to widocznie wstydzisz się kostiumu.Czujesz się w nim nieswojo.155AnulaouslaandcsDotknięta do żywego, szybko się wyprostowała.Jednoramiączko opadło i w pierwszym odruchu chciała je poprawić, ale siępowstrzymała.- Wcale nie!- Właśnie, że tak.Czy dlatego nie nauczyłaś się pływać? Bowstydzisz się chodzić w kostiumie?Omawianie z Hunterem spraw jej ciała nie było Sandrii w smak,spróbowała więc skierować rozmowę na inne tory.- Nie, nie dlatego.Po prostu, kiedy miałam pięć lat, ojciecwrzucił mnie do basenu na głęboką wodę i kazał pływać o własnychsiłach.- Chyba żartujesz? - odparł z nagłą powagą.Rozejrzała się polagunie, dając sobie czas na przygotowanie odpowiedzi.- Moi rodzice, kiedy byliśmy mali, nie mieli dla nas cierpliwościani czasu i nie lubili się nad nami roztkliwiać.Nauczyłam się pływać,ale nie jest to dla mnie przyjemność.- Dla dziecka to musiało być ciężkie przeżycie, nie sądzisz?Wierciła się niepewnie na ręczniku.Powinna była od dawnapogodzić się z faktem, że należy do rodziny nie pobłażającej ludzkimsłabostkom.- Prowadzili niespokojne, pełne niezwykłych przygód życie -mówiła z namysłem.- Moi starsi bracia poszli w ich ślady.Ani matka,ani ojciec nie mieli ochoty rozpieszczać najmłodszego dziecka tylkodlatego, że było dziewczynką.Wiedziałam od wczesnego dzieciństwa,156Anulaouslaandcsże z przynależnością do rodziny Suttonów wiążą się szczególneobowiązki.Zgarnął w dłoń garść piasku i teraz przyglądał się, jakprzesypuje mu się przez palce.- Spodziewali się, że zostaniesz dziennikarką?Spodziewali się? Zaśmiała się w duchu.Dziennikarski zawódmiała niejako zapisany w metryce urodzenia. W mojej rodzinie wszyscy od pokoleń zajmowali siędziennikarstwem.Jestem córką Williama Suttona.- William Sutton to twój ojciec? Ten bostoński wydawca?- Tak.Gwizdnął cicho i pokręcił głową.- Teraz rozumiem, dlaczego doprowadzasz mnie do szału, bylezdobyć wywiad.Nie możesz wrócić z pustymi rękami, bo mama z tatąoraz ci dwaj szakale, twoi braciszkowie, zjedliby cię na surowo bezsoli.- Nie robię tego dla nich - wtrąciła szybko.Czy lata starań, aby im dorównać, kazały jej teraz podkreślićgorliwie własną niezależność? Hunter nie spuszczał z niej oczu.Zwilżyła wargi i z pozornym spokojem ciągnęła:- Początkowo na wywiadzie zależało głównie mojemu szefowi zMiami, ale teraz mnie również na nim zależy.- Dlaczego?Czy może mu powiedzieć wprost, że jest najwspanialszymczłowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkała? %7łe jadąc tu sądziła, iż157Anulaouslaandcsbędzie miała do czynienia z narwanym maniakiem, w pełnizasługującym na opinię, jaką wyrobiła mu prasa, a tymczasem zastałaniezwykle atrakcyjnego* tajemniczego samotnika, noszącego w sercunie zagojone rany po stracie najbliższych? Nie.O tym wszystkimmusi zamilczeć.- Chyba pociąga mnie wyzwanie - oświadczyła w końcuwymijająco.- Czyżby? - zapytał, krzywiąc się, jakby nie bardzo wierzył wszczerość odpowiedzi.- No to jestem do usług.Odpowiem na trzyspośród tysiąca pytań, które nie dają ci spać po nocach, odkąd tuprzyjechałaś.- A jakiego to nadludzkiego wyczynu oczekujesz ode mnie wzamian? - spytała sceptycznie.- %7łebyś pozwoliła udzielić sobie lekcji pływania.- Kiedy ja umiem pływać.Już ci mówiłam.- Nie tak się postępuje z dziećmi.Chciałbym, żebyś się nauczyłapływać dla przyjemności.Propozycja była kusząca, tylko czy szczera? A jeśli nawet, czystać ją na takie poświęcenie? Popatrzyła na turkusową wódę zatoki,której powierzchni prawie nie mąciły fale.Wyobraziła sobie, jakHunter prowadzi ją na głębinę, a ona traci grunt pod nogami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]