[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Devon poznał Wiglafa podczas wyprawy w przeszłość i osobiście przekonał się,jak dobrze mieć Opiekuna, który naprawdę zna się na rzeczy i potrafi nauczyć wszelkich odmianmagii.Wiglaf wiedziałby, co robić, jak okiełznać Obłąkaną Damę.Może ja też wiem, myśli Devon, gdy nagle przychodzi mu do głowy pewien pomysł.Kiedyś, w trakcie próby, jakiej poddał go sam Sargon Wielki, założyciel Bractwa SkrzydłaNocy, Devon nie popisał się, ponieważ pozwolił, by przeszkodziły mu strach i zwątpienie, niedostrzegł czegoś oczywistego.Jestem czarodziejem Skrzydła Nocy, mówi sobie Devon.I nie tylko.Jestem potomkiemSargona w setnym pokoleniu, stworzonym do wielkich rzeczy.Jeśli nie mogę znalezć ObłąkanejDamy, myśli Devon, znajdę całą resztę.Wychodzi ukrytymi drzwiami w pokoju na piętrze, który niegdyś był salonikiem EmilyMuir.Z sufitu złowrogo zwisa pokryty pajęczynami żyrandol.Zasłony niemal zupełnie nieprzepuszczają światła i przedostaje się przez nie tylko kilka promyków porannego słońca.Devonstaje na środku pokoju, usiłując oczyścić umysł z wszystkich myśli poza czekającym go zadaniem.- Niech wszystko w tym domu - mówi - drewno, szkło, marmur, meble, przewodyelektryczne, dywany, rury, książki, sprzęty, żywność, portrety, ubrania, ludzie - wszystko próczObłąkanej Damy - zniknie mi z oczu!W pierwszej chwili nic się nie dzieje.Potem, powoli, pokój zaczyna drżeć.Najpierwnarożnik po prawej, potem podłoga pod stopami Devona.%7łyrandol kołysze się i znika, a w ślad zanim cały sufit, pozostawiając tylko białą nicość.Devon spogląda pod nogi.Nie widzi podłogi.Stoiw białym powietrzu.Reszta pokoju drży jeszcze przez chwilę, po czym też znika.Nie ma całego domu.Devona otacza biała pustka.Nicość, bez dzwięków, bez zapachów.- A teraz - mówi Devon - co mogę zauważyć?Gdy znikły rozpraszające go szczegóły, może skupić uwagę na zlokalizowaniu ObłąkanejDamy.Ona może i jest niewidzialna, spowita magicznym płaszczem niewidzialności, ale teraz tkwiw kompletnej pustce.I Devon natychmiast coś wychwytuje.Zapach, wyczuwalny tylko jego wyostrzonymwęchem czarodzieja.Karmel.Bjorn mówił, że zeszłego wieczoru przyniósł jej deser lodowy w polewie karmelowej.Widocznie odrobina tego smakołyku pozostała na jej wargach lub palcach.Devon koncentruje się na tym zapachu.Nie potrafi powiedzieć, dokąd dokładnie zmierza,gdyż wszystkie punkty orientacyjne znikły, ale z łatwością porusza się w tej bieli.Z początku mawrażenie, że idzie w dół, ale po chwili czuje, że się wznosi.Coraz wyżej i wyżej.Na wieżę? Tomiałoby sens.Przez długi czas była dla niej domem.Przystaje.Zapach jest bardzo silny.Devon wyciąga ręce i dotyka jakiegoś ciała.Czyjejśtwarzy.Słyszy okrzyk przestraszonej Obłąkanej Damy.- Jak mnie znalazłeś? - Wrzeszczy kobieta i nagle biel znika.Stoją twarzą w twarz w pokoju na wieży.Obłąkana Dama trzyma w ramionach bezgłowąplastikową lalkę.- Jestem czarodziejem - mówi Devon.- To było łatwe.Ona cofa się przed nim, przyciskająclalkę do piersi.- Nie zrobię ci krzywdy - zapewnia Devon.- Nie musisz się mnie obawiać.- Masz zamiar znowu mnie uwięzić, prawda?Teraz nie wygląda na obłąkaną.Wydaje się tylko wystraszona i znacznie młodsza niżprzedtem, jakby była niewiele starsza od Devona.Włosy ma zebrane w kucyk, a oczy spuszczone iwlepione w okaleczoną lalkę.Ten widok budzi współczucie Devona.- Próbowałaś spalić dom - mówi.- Dlaczego to zrobiłaś?- Nie chcę znowu być więziona - oznajmia Obłąkana Dama, wciąż czule spoglądając nalalkę, kołysząc ją w ramionach.- Moje dziecko i ja chcemy być wolne.Chcemy wrócić do świata.- Sądzę, że jeszcze nie jesteście gotowe.Może moglibyśmy jakoś pomóc.Kobieta natychmiast podnosi wzrok i napotyka jego spojrzenie.W jej oczach znów pojawiasię obłęd.- Nie dam się znowu zamknąć w tym pokoju!- Nie, nie w tym, w ładnym.- Nie!- Uspokój się, proszę - mówi Devon, wyciągając ręce.- Chcę być twoim przyjacielem.Ona mierzy go podejrzliwym wzrokiem.- Moim przyjacielem?- Tak.Znasz moje imię, więc może wyjawisz mi swoje?Obłąkana Dama przez kilka sekund przeszywa go pałającym spojrzeniem, po czym nagleodskakuje w tył, na parapet.Przysiada tam jak ptak.- Nauczyłam się latać - mówi mu, odsuwając zasuwkę.- Czy ty umiesz latać, Devonie?- Proszę, nie rób tego - błaga ją.- Jesteśmy na szczycie wieży.To bardzo wysoko.- Przecież ci mówiłam - odpowiada spokojnie Obłąkana Dama.- Nauczyłam się latać.Odwraca się i wystawia za okno głowę i ramiona.Devon rzuca się ku niej, ale ona jest na to przygotowana.Odrzuca go w tył.Chłopiec gwałtownie siada na podłodze.- Och, jeszcze jedno, Devonie - mówi kobieta, oglądając się przez ramię.- Mam na imięClarissa.I z tymi słowami wylatuje w poranne niebo.Jesteś pewien? - Pyta go Rolfe.- Jesteś absolutnie pewien, że tak powiedziała?- Powiedziała, że ma na imię Clarissa - powtarza Devon.Oszołomiony Rolfe siada w milczeniu.- Tak miała na imię ta dziewczyna w twoim samochodzie - mówi Devon.- Ta, która podobnoutonęła, która ma nagrobek na cmentarzu na Orlim Wzgórzu.- To niemożliwe - mamrocze Rolfe.Devon siada obok niego.Są w biurze restauracji Rolfe'a, jednej z kilku, które ma w okolicy.Gdy tylko Obłąkana Dama znikła mu z oczu, Devon od razu przybył do niego.- Mówiłeś mi, że jej ciała nigdy nie odnaleziono - przypomina Devon.Rolfe Montaigne pochmurnieje.- Poszedłem do więzienia za spowodowanie jej śmierci.Amanda złożyła obciążające mniezeznanie, a przez cały czas ukrywała ją w Kruczym Dworze! Oto, dlaczego ją więziła! W tensposób mogła przekonać policję, że Clarissa nie żyje, i wpakować mnie do więzienia!Devon może dużo zarzucić pani Crandall, ale wydaje się, że to zbyt wiele nawet jak na nią.Zniszczyć dziewczynie życie dla samej zemsty? Kazać postawić jej nagrobek tylko po to, żebypodtrzymać bajeczkę o jej śmierci i wpakować Rolfe'a do więzienia? Czy naprawdę byłaby zdolnado takiej nienawiści i okrucieństwa?- Posłuchaj - mówi Devon - Obłąkana Dama, jakkolwiek naprawdę się nazywa, ma magię,moc, nad którą trzeba zapanować.Czy Clarissa, którą znałeś, miała taką moc?- Nie, oczywiście, że nie.Była zwyczajną dziewczyną.Służącą.Nagle Devonowi coś świta.- To była ona, prawda? To z nią kręciłeś.Rolfe kiwa głową.- To była głupota, napędzana młodzieńczymi hormonami.- Uśmiecha się krzywo.- Jestempewien, że w swoim czasie to zrozumiesz.Devon tylko wzdycha.Chyba już rozumie.- Kiedy Amanda odkryła, co się dzieje - mówi Rolfe - była wściekła.Całkiem słusznie.Przeprosiłem i obiecałem, że już nigdy nie spotkam się z Clarissą.Robiłem, co mogłem, żeby jąudobruchać.Jednak ona była taka uparta i zawzięta.- To rodzinne - zauważa Devon, myśląc o Cecily.- Jednak zrobić coś takiego - mówi Rolfe, wstając i uderzając pięścią w otwartą dłoń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]