[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz dopiero poczułam palący ból.Pulsował, wzmagając się z każdym ruchem.Wgłowie mi pojaśniało i nagle dostrzegłam, jakiego narobiłam bałaganu.Musiałam posprzątać.Musiałam zmyć ślady krwi, bo inaczej wszyscy się dowiedzą, co robię.Brzegami kimonazaczęłam ścierać lepkie strużki, ale krwi było coraz więcej.Na rękach czułam wilgoć, któraskapywała mi na kolana.Gruba tkanina przesiąkała.Nie miałam pojęcia, że w moim ciele jesttak wiele krwi. Nie masz jej aż tak dużo.Potrzebujesz pomocy.Potrzebowałam pomocy.Youta mógłby mi pomóc.Dotrzymałby tajemnicy.Mówił, że nocą jest w kuchni sam.Zachwiałam się, ziemia usuwała mi się spod nóg.Nie mogłam nawet wyciągnąć ręki,aby się czegoś złapać.Z trudem utrzymując równowagę, stopą rozsunęłam drzwi i chwiejnieruszyłam przez korytarz.Z każdym ruchem ból stawał się coraz bardziej dokuczliwy.Czułam, jakby moje ręcesię topiły, jakby ciało miało odpaść od kości.Jakimś cudem zdołałam bez upadku zejść zeschodów i wydostać się z domu.Pchnęłam ramieniem ciężkie kuchenne drzwi i z trudem chwytając oddech,zawołałam:- Youta!W kuchni było pusto, zobaczyłam tylko pomarańczowy blask paleniska.Zcianypomieszczenia majaczyły mi przed oczami gdzieś w oddali.Nie mogłam już dłużej ustać.Powoli ogarniała mnie ciemność.- Youta? Chyba umieram - pomyślałam i z ulgą zamknęłam oczy.- W końcu.Nagle objęły mnie silne ramiona.Podniosły mnie, sprawiając, że świat zawirował miw głowie.Usłyszałam, jak ktoś gwałtownie westchnął, a potem przerażony głos wyszeptał mi doucha:- Panienko, cóżeś najlepszego zrobiła?!Nie byłam w stanie odpowiedzieć.Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje ani kto domnie mówi.A potem ktoś chwycił moją rękę.Jęknęłam, protestując.Podwinięto rękaw ioderwano.Krzyknęłam, czując ogień buchający z ręki.Ciemność zwyciężyła.Czułam pod sobą niewygodne posłanie.Poruszyłam się, przekręciłam, ale nie miałamdość siły, aby zmienić pozycję.Uniosłam rękę i krzyknęłam, kiedy przeniknął mnie ognistyból.- Ciii.panienko - usłyszałam kojący głos.- Youta?- Jak się czujesz?- Nie wiem.Co się stało?- To ty musisz mi powiedzieć - odrzekł ze smutkiem.Zmuszając się do wysiłku,otworzyłam oczy Leżałam tuż za piecem, na stercie szmat, która pewnie była posłaniemYouty.Ręce miałam mocno owinięte poszarzałymi bandażami.Youta zapalił lampę i nachyliłsię nade mną.Jego twarz pozostawała w cieniu, więc nie mogłam dostrzec, co wyraża.Byłamzadowolona, że nareszcie wiem, dlaczego tu jestem i co zrobiłam.- Nie zamierzałam.- Głos mi się załamał.- Zabić się?- Nie, wcale tego nie chciałam.- Ale przypomniałam sobie, jaką poczułam ulgę namyśl, że umieram, i uznałam, że nie ma sensu dalej zaprzeczać.- Przyszłam do ciebie popomoc.Zanim byłoby za pózno.- Tak.To już coś.- Youta wyciągnął rękę i usłyszałam, jak z brzękiem coś przestawia.- Przygotowałem herbatę i mam nadzieję, że zrobisz mi ten zaszczyt i ją wypijesz.Wręczył mi filiżankę aromatycznej zielonej herbaty i pomógł usiąść, pozwalając,abym oparła się na jego ramieniu.Pachniał potem, węglem, starością.Jego ramiona były silnejak konary drzew.- Jeśli nie zamierzałaś pozbawić się życia, czy mogłabyś mi powiedzieć, dlaczegoporaniłaś sobie ręce?Choć ramiona mnie paliły, a palce drżały, zaczęłam pić herbatę.Dało mi to prawo dochwili milczenia.Przyszłam tutaj po pomoc i Youta mi ją ofiarował.Jednak nie miałamochoty na rozmowę.- To był wypadek - wykrztusiłam z trudem.Youta znów napełnił moją filiżankę.- Zaufałaś mi na tyle, aby prosić mnie o ratunek.Zaufaj mi jeszcze bardziej i powiedzprawdę.- Potrzebuję tego - wyszeptałam, a herbata wylała mi się na spodeczek.Youta przytrzymał moje dłonie.- Czuję.czuję się, jakbym oszalała.Wciąż przepełnia mnie złość i gniew, i smutek iwciąż słyszę w sobie krzyk, nieustannie.Okaleczanie się przynosi mi trochę spokoju.Spojrzałam na niego błagalnie.- Zazwyczaj robię tylko małe nacięcie, ale dzisiaj tonie wystarczyło.Nie chciałam zrobić sobie krzywdy.Przysięgam.Youta nie zareagował oburzeniem czy odrazą.Pomógł mi unieść filiżankę do ust ipowiedział:- Słyszałem o takich rzeczach.To, co czujesz, jest zupełnie naturalne, panienko.Byłabyś szalona, nie czując złości i smutku.Ale zamiast być zła na mężczyzn, którzy takbardzo zranili twoją rodzinę, ty wydajesz się zła na siebie.A to niedobrze.- Nie, to nie tak.Ja się nie karzę.Kiedy zadaję sobie ból, uspokajam się.- Kaleczysz się, żeby poczuć się lepiej?Zagryzłam wargi.Nie widział tego, co ja widziałam.Nie patrzył, jak umierają.Niktnie rozumiał, co czuję.Youta westchnął.- Doprowadziłaś się prawie do śmierci.Straciłaś mnóstwo krwi.Wszystkie te ranypozostawią blizny.Trudno będzie nie zauważyć, co sobie zrobiłaś.Zesztywniałam z przerażenia, kiedy dotarło do mnie to, co właśnie powiedział.Przezchwilę żałowałam, że po prostu nie zostałam w pokoju i nie wykrwawiłam się na śmierć.- Mogę ci pomóc - powiedział Youta, przerywając spiralę mego strachu.- W jaki sposób? - wyszeptałam.- Odprowadzę cię do twego pokoju.Zmyję krew i spalę twoją yukatę.Jutro będzieszzbyt słaba, żeby wstać z łóżka.Musisz udawać, że jesteś chora.Młode, szlachetnie urodzone kobiety są przecież takiedelikatne.Ważne, abyś teraz odpoczywała.- A co z ranami? Jak mogę je ukryć?- Pozwól, że cię o coś zapytam.Kiedy żołnierze Tsuki no Oujisama przybyli do domutwego ojca i gonili cię w sadzie, jak zdołałaś przed nimi uciec?- Nie wiem - odparłam ze smutkiem.- Wiesz - powiedział Youta tak zdecydowanym tonem, że spojrzałam na niegozdziwiona.- Spróbuj sobie przypomnieć.- Naprawdę nie wiem - powtórzyłam.Popatrzył na mnie ze zniecierpliwieniem.Zamknęłam oczy, zmuszając się, by wrócić pamięcią do tych przerażających zdarzeń.Tyle strachu, bólu, biegłam, widziałam, jak Aimi upada, a potem dostrzegłam światło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]