[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Błyskawica rozświetliła niebo i niemal natychmiast hukgrzmotu wstrząsnął hangarem.Libby niemal instynktownieschowała głowę w jego ramiona. To uderzenie pioruna  rzekł Rush, stawiając ją na podłodze. Poczekaj, sprawdzę, czy coś się nie stało. Nie!  Trzymała się go kurczowo. Nie idz!  Libby, jeśli piorun uderzył w zajazd, może być pożar.Muszęto sprawdzić.zaraz wracam  rzekł i zanim zdążyłazaprotestować, był już za drzwiami.Libby podeszła do okna, patrząc, jak biegł smagany deszczem.Kiedy zniknął z pola widzenia, odwróciła się i zaczęła chodzić popokoju.Była zupełnie mokra.Rozglądała się za ręcznikiem, kiedywzrok jej padł na łóżko, na którym widniało wyrazne wgłębieniepozostawione przez jego ciało.Po chwili on sam wpadł do środka,ociekając wodą.Odwróciła się z bijącym sercem.Deszcz uwydatniał wszystkieatrybuty męskości.Podkoszulek przylegał mu do piersi i ramion.Spodnie przykleiły się do nóg, podkreślając kształt łydek i ud.Palcami odgarnął opadające włosy.Libby stała bez ruchu, wpatrując się w niego. Piorun uderzył w klon, ten na środku trawnika.Odłamałkonar, ale nie martw się, uratuję drzewo.Przyglądała się, jak podszedł do kominka, przykucnął i zacząłukładać drewno na palenisku. Zimno tu  powiedziała.Zwinął gazetę, położył pod polana i przytknął do papieruzapaloną zapałkę.Ogień ogarnął drewno.Jeszcze przez momentpatrzył w płomienie, po czym wstał i odwrócił się do niej. Deszcz ciągle jeszcze dudnił po dachu i szybach.Wiatr huczał,ale ona tego nie słyszała.Czuła jedynie zniewalające ciepło, jakiebiło od ognia i tego mężczyzny.Nie spuszczała z niego wzroku, kiedy zbliżał się do niej.Widziała siateczkę zmarszczek wybiegającą z kącików oczu,krople deszczu na rzęsach i małą bliznę nad prawą brwią.Był już tak blisko, że czuła jego zapach.Pachniał deszczem,morzem i ogniem, wreszcie tym ledwie wyczuwalnym,niezwykłym zapachem mężczyzny.Potem poczuła na twarzydelikatny dotyk jego rąk.Palce pocierały policzek, przesunęły sięna pełną miękkość jej dolnej wargi, powędrowały niżej na brodę ipodbródek, by zatrzymać się we wgłębieniu u nasady szyi.Odchyliła do tyłu głowę, kiedy mocniej przyciągnął ją dosiebie. Libby.Jego głos zapraszał jak pieszczota.Powoli pochylił się i zbliżyłusta do jej twarzy, zbierając wargami z policzków krople deszczu.Potem jego wargi wędrowały do brwi, nasady nosa, potem przezrzęsy z powrotem na policzki i kark.Zrobiło się jej słabo.Słyszała mocne i rytmiczne uderzenia jegoserca.Wargi znowu rozpoczęły magiczną wędrówkę.Dotarły dojej ust i przywarły do nich na moment.Jęcząc cichutko, wygięłasię do tyłu, kiedy wyczuła jego niecierpliwe ręce szukające jej piersi.Czuła rosnącą rozkosz, gdy palcami pieścił sutki skrytejeszcze pod materiałem.Szybko zdjął jej suknię i rozpiął stanik.Opadł ustami na nagiepiersi.Język tańczył wokół nabrzmiałych sutek, sprawiając, żezapomniała o całym świecie.Jej ręce pieściły jego plecy, wpośpiechu ściągając z nich mokry podkoszulek.Zamarła na moment, kiedy poczuła, że jego ręka zahaczyła ogumę majteczek i pomału ściągnęła je w dół.Naga przylgnęła doniego całym ciałem, czując wszędzie jego dłonie.Jego palcesunące w górę po udzie natrafiły w końcu na gorącą, wilgotnąobrzmiałość, przyprawiając Libby o dreszcz rozkoszy.Nie chciałajuż dłużej czekać, była gotowa na przyjęcie go i wkrótce dwa jękimiłosnego upojenia zlały się w jeden, a świat zapadł się w niebyt.Sztorm minął, a oni leżeli spleceni w miłosnym uścisku. Najdroższa  wyszeptał. Jesteś bezcenna.Podniosła ręce, objęła jego twarz i wyszeptała: Jakże byłam głupia, żądając czasu na lepsze poznanie się!Odsunął się odrobinę i położył na boku. Chciałaś w ten sposób zabezpieczyć się przed cierpieniem powiedział cicho. To nic, że prawie się nie znamy. Pochylił sięi pocałował ją delikatnie. Mamy tyle] czasu, tyle czasu.Obudził ją hałas wody spływającej rynnami z dachu.Wpierwszej chwili nie wiedziała, gdzie jest, ale leżący obok Rtish przypomniał jej szaleństwa ubiegłej nocy.Na nowo poczuła ciepłorozchodzące się po całym ciele.Mężczyzna leżał obok, spokojny i zatopiony w myślach.Szeroki uśmiech rozjaśnił mu twarz, gdy uświadomił sobie, żeLibby go obserwuje. Obudziłaś się  powiedział, otaczając ją ramieniem. Nie powinieneś pozwolić mi spać  rzekła i zarzuciła mu ręcena szyję.Podniósł się na łokciu i spojrzał na nią. Jesteś taka piękna, gdy śpisz  powiedział. A ja musiałemtrochę pomyśleć.Wątpliwości i zmieszanie, jakie poczuła, musiały odbić się wjej oczach, bo objął ją czule ramionami. Myślałem o nas, Libby  powiedział. Jestem takiszczęśliwy, że chcę dzielić z tobą dni i noce.Zgodziłem siępozostać tu do Dnia Prący i umowy dotrzymam. Rush!  Zawołała. To najlepsza wiadomość pod słońcem! Tylko jedną rzecz chciałbym zmienić  rzekł, bawiąc się jejwłosami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Howe Katherine, Zaginiona ksiÄ™ga z Salem, 2011
  • Zaginiona ksiÄ™ga z Salem Howe Katherine
  • Pancol Katherine Żółte oczy krokodyla(1)
  • Howe Katherine Zaginiona ksiÄ™ga z Salem(2)
  • Scholes Katherine Bożyszcze tÅ‚umów(1)
  • Stone Katherine Północ o poranku
  • Katherine Parker Trzydzieœci to za maÅ‚o
  • Stone Katherine Zmiennosc uczuc
  • Louis.de.Bernieres Wojna.o.czule.miejsca.don.Emmanuela
  • Adler Elizabeth Moje miejsce na ziemi(1)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsz5.keep.pl