[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dlaczego? Nie dyskutuj, tylko zrób to, o co cię proszę.Obiecaj mi.W jego głosie nie kryła się, co dziwne, grozba, raczej bezradność izagubienie.Ponieważ rzadko miałam do czynienia z takim Kasparem, zgodziłamsię i kiwnęłam głową. Obiecuję. Dziękuję szepnął. Wyjaśnię ci tyle, ile będę mógł, kiedy jużwyjedziemy. Przesuwał niespokojnie wzrokiem po postaciach za moimi plecami,przyglądał się czemuś lub komuś z prawej strony. Chodz.Chwycił mnie za rękę i znów, jak za pierwszym razem, puścił się sprintem.Podbiegliśmy do garaży.Ich bramy otworzyły się same.Za nimi stała cała flotyllaluksusowych aut.Zatrzymaliśmy się, Kaspar wyjął z kieszeni kluczyki.Nadbiegli pozostali, kłócąc się o to, kto ma jechać z kim i jakim autem. Z kim jadę? zapytałam. Jeszcze nie wiesz? Ze mną.Astonem.Wsiadaj. Na jego twarzy pojawiłsię zwykły uśmieszek, który wcale mnie nie ucieszył.Nagle uśmiech i pewność siebie zniknęły z jego twarzy.Usłyszałam kroki. Nie odwracaj się szepnął, wbijając wzrok w kogoś za moimi plecami.Fabian wyszedł w garażu. Co tu robisz, Fallon? Dla ciebie książę Fallon z Athenei.Przyszedłem, gdyż jestem ciekaw.Byłam zaskoczona, słysząc amerykański, a może kanadyjski akcent.Byłam jeszczebardziej zaskoczona tytułem przybysza i musiałam mocno ze sobą walczyć, żebynie odwrócić głowy. Więc to jest ta młoda dama, z powodu której wybuchło takiezamieszanie! Usłyszałam, że postąpił o krok.Zrobiłam to samo. Młoda dama ma imię i nazwisko. Wiem, panno Violet Lee. Znów zachrzęścił żwir.Kaspar stężał.Resztastała nieruchomo, przyglądając się przybyszowi, Fabianowi, Kasparowi i mnie.Niebez zatroskania. Zostaw ją, Fallon.Był tak blisko, że kiedy westchnął, poczułam na karku jego ciepławyoddech.Poczułam ciepło, które nie mogło wziąć się z oddechu.Zupełnie tak,jakbym wystawiła szyję na słońce, co przecież było niemożliwe.Nowo przybyłyarystokrata z pewnością nie był wampirem.Aatwość, z jaką przyjęłam do wiadomości ten fakt, zaskoczyła mnie samą.Ale jeśli istnieją wampiry, to równie prawdopodobne jest istnienie innychbaśniowych stworów. Jak długo będziesz ją ochraniał, Kaspar? Tak długo, jak będzie tego chciała najwyższa rada rządząca wszystkimiwymiarami.Rada, na której czele stoi, przypomnę ci, twój ojciec. Nie jestem moim ojcem.I tak dowie się kiedyś o naszym istnieniu, kiedyprzejdzie na naszą stronę, czego życzy sobie bardzo wielu.Wciągnęłam głęboko powietrze i otworzyłam usta. Nie obchodzi mnie, ilu sobie tego życzy.Decyzja należy do mnie.Poczułam jego dłoń na ramieniu, ale nie odwróciłam głowy.Nie mogłam.Dałam słowo. Szkoda, że nie mogę się z tobą zgodzić.Ta dłoń, która była zadziwiająco gorąca, odsunęła mi włosy z karku.Poczułam jego palec, który dotykał ran na szyi ran, które nie zablizniły się dokońca, gdy pozwoliłam Kasparowi na poczęstunek.Wciągnął powietrze.Tak cicho,że tylko ja i Kaspar usłyszeliśmy jego oddech. Czasu jest coraz mniej, Kaspar. Cofnął rękę i odszedł.Usłyszałamchrzęst żwiru pod jego stopami.Odetchnęłam z ulgą, ale Kaspar wciąż stałnieruchomo i sztywno. Na co brakuje ci czasu? zawołał za odchodzącym. Przepowiednia nie trwa wiecznie.Zatkało mnie.Obróciłam się na pięcie.Nikogo już za mną nie było.Spojrzałam na Kaspara, na jego twarzy malował się gniew, a oczy lśniły muczarno.Zacisnął dłonie w pięści tak mocno, że widziałam wszystkie żyły na jegorękach.Nie podobało mi się to, co się z nim działo, więc odeszłam od niego o parękroków. Najpierw Fabian, potem ta postać ze snów, a teraz znów ten.Wszyscymówią o jakiejś przepowiedni.Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żebydomyślić się, że ta przepowiednia ma jakiś związek ze mną.Poczułam rękę na barku.Kaspar pchnął mnie do auta. Jedziemy powiedział.Spojrzałam na niego wściekle.Prosto w jego obojętne i czarne jak noc oczy. Chcę usłyszeć odpowiedzi.Chwycił mnie za łokieć i pociągnął. Chcieć nie zawsze znaczy móc, dziewczynko.Otworzyłam usta.Ciągnął mnie do samochodu, mimo że się opierałam. Mam prawo wiedzieć! To wszystko dotyczy mnie, więc nie dręcz mniewięcej!Otworzył drzwi i pchnął mnie na siedzenie pasażera.Zatrzasnął drzwi iwsiadł od drugiej strony, zapiął pasy.Pozostali już wyjeżdżali, więc przyspieszyłza nimi na podjezdzie.Oddalaliśmy się od miejsca, w którym mnie uwięziono.Nie chciałam na niego spojrzeć.Wiedziałam, że jest wściekły.Potworniewściekły.Podobnie jak ja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]