[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ledwo przekroczyÅ‚ próg budynku PC, jużspostrzegÅ‚, że dzieje siÄ™ tu coÅ› niezwykÅ‚ego.Senni zwykle o tej porze dnia strażnicy wtwarzowych granatowych uniformach zemblematem przekreÅ›lonego pióra w okolicachlewej piersi krzÄ…tali siÄ™ bezÅ‚adnie z niewÄ…tpliwÄ… nerwowoÅ›ciÄ…, sprawdzajÄ…c zakamarkiwestybulu, lustrujÄ…c przestrzeÅ„ za donicami okazaÅ‚ych filodendronów, jakbyspodziewali siÄ™ stamtÄ…d jakiejÅ› napaÅ›ci albo choć eksplozji.WyjaÅ›nienia owych dziwnych zachowaÅ„ doczekaÅ‚ siÄ™ cenzor, dopiero gdy dotarÅ‚ nadrugie piÄ™tro, gdzie mieÅ›ciÅ‚ siÄ™ WIP, czyli WydziaÅ‚ Identyfikacji Postaci, bÄ™dÄ…cykomórkÄ… szerszej struktury DPK Departamentu PrzeciwdziaÅ‚ania Kreacjom.SpotkaÅ‚tu spoconego bardziej niż zwykle WinisÅ‚awa P., mÅ‚odszego referenta WIP (swojÄ… drogÄ… dlaczego mÅ‚odszego; wyglÄ…daÅ‚ na czÅ‚eka w Å›rednim wieku), który sam swymniekonwencjonalnym wyglÄ…dem przypominaÅ‚ zdeformowanÄ… Postać literackÄ….AÄ…czyÅ‚ wsobie nadmiary z niedomiarami na przykÅ‚ad ogromne i odstajÄ…ce uszy ztwarzÄ…wÄ…skÄ… jak ucho igielne.KiedyÅ› odwiedziÅ‚ cenzora w pieleszach w sprawach sÅ‚użbowych wprawdzie, leczdość nieistotnych, mogli to równie dobrze rozstrzygnąć w miejscu zatrudnienia.RozglÄ…daÅ‚ siÄ™ po wnÄ™trznoÅ›ciach domu z Å‚apczywoÅ›ciÄ… poznawczÄ…, jakby byÅ‚pasożytem, który znalazÅ‚ siÄ™ w objÄ™ciach ulubionego organizmu.Cenzor nie znosiÅ‚odwiedzin obcych, lecz WinisÅ‚awa P.zaakceptowaÅ‚ z nieznanych sobie przyczyn.Możedlatego, że ten komplementowaÅ‚ żonÄ™ cenzora? A może raczej z tego powodu, żeuczyniÅ‚ to tak niezdarnie, z wypiekami na groteskowo uformowanej twarzy? ByÅ‚o toniedawno, chyba w trakcie miodowego miesiÄ…ca, spÄ™dzanego przez cenzora, rzeczjasna, głównie w pracy.Referent relacjonowaÅ‚ Kornelowi W.zaszÅ‚e wypadki.OkazaÅ‚o siÄ™ oto, że porannanapaść na Kornela W.nie byÅ‚a wyjÄ…tkiem potwierdzajÄ…cym reguÅ‚Ä™ nietykalnoÅ›cicenzorów oraz niewymuszonego spoÅ‚ecznego szacunku, jakim ich darzono.ByÅ‚a toczęść peÅ‚nej rozmachu akcji.DziesiÄ™ciu cenzorów zostaÅ‚o rozdartych na sztuki przezemanacje czyjejÅ› kreacji; jedenaÅ›cie Postaci jednak zniwelowano Kornel W.oceniÅ‚starcie na remis, z lekkim wskazaniem na stronÄ™ cenzorskÄ…; i wiedziaÅ‚, że DepartamentPropagandy opisze zdarzenie z jeszcze wiÄ™kszÄ… dozÄ… optymizmu.Na trzecim piÄ™trze, gdzie mieÅ›ciÅ‚ siÄ™ WP (WydziaÅ‚ Prewencji), a zatem i gabinetKornela W., aż wrzaÅ‚o od przypuszczeÅ„.Jedni mniemali, że za terror odpowiada PSL(Polskie Stronnictwo Literackie), podziemna bojówka, której celem jest destabilizacjaÅ‚adu spoÅ‚ecznego.Wskazywać miaÅ‚a na to pobieżna analiza użytych do napaÅ›ci Postaci ich nikÅ‚a mobilność poÅ‚Ä…czona z pozornÄ… nie-zniszczalnoÅ›ciÄ….PSL-owcy stawialibowiem na skuteczność kreacji literackiej, niejednokrotnie kosztem subtelnoÅ›ci Å›rodkówwyrazu.Postacie odznaczaÅ‚y siÄ™ caÅ‚kowitym brakiem mimiki twarzy, jakbyprzyobleczono je w stężaÅ‚e maski, nadto niechÄ™tnie siÄ™ odzywaÅ‚y (niektóre miaÅ‚yzroÅ›niÄ™te usta) wynikaÅ‚o to z ekonomii Å›rodków wyrazu.Kornel W.jednakzdyskredytowaÅ‚ tÄ™ hipotezÄ™, ponieważ intruz w jego domu posÅ‚ugiwaÅ‚ siÄ™ chandlerowszczy-znÄ… , co wskazywaÅ‚o na, nikÅ‚e wprawdzie (może maskowane?), alejednak wyrafinowanie twórcy, a to wykluczaÅ‚o autorów spod znaku PSL.Tym bardziejże raporty pozostaÅ‚ych przy życiu cenzorów wskazywaÅ‚y na pewnÄ… różnorodnośćstylistycznÄ… a to napastnikiem okazywaÅ‚ siÄ™ wyrafinowany sadysta posÅ‚ugujÄ…cy siÄ™ni-hilistycznÄ… frazÄ… ä la markiz de Sade, to znów perwersyjna kobieta zabijajÄ…ca ofiaryzaciskiem ud.KtoÅ› wysunÄ…Å‚ przypuszczenie, że może w takim razie idzie o Sojusz LiteratówDestrukcyjnych; ale i to wydaÅ‚o siÄ™ wÄ…tpliwe ze wzglÄ™du na ich chronicznÄ…niewydolność organizacyjnÄ….Programowa destrukcyjność wyklucza bowiem dziaÅ‚aniaspoÅ‚ecznie użyteczne, choćby w ramach grupy tak spoÅ‚ecznie nieużytecznej.Kornel W.posÅ‚ugiwaÅ‚ siÄ™ w swych rozmyÅ›laniach paradoksalnÄ… frazeologiÄ…, wrÄ™cz z tego sÅ‚ynÄ…Å‚,byÅ‚ to jakby jego znak firmowy.W każdym razie, SLD nie wchodziÅ‚ w grÄ™, bo podobnoznów podzieliÅ‚ siÄ™ na frakcje; czÅ‚onkowie zwalczali siÄ™ wzajemnie sÅ‚owem, którestawaÅ‚o siÄ™ ciaÅ‚em; i nie mieli czasu na jakże z ich punktu widzenia nieistotne spoÅ‚eczne obstrukcje.Wreszcie podjÄ™to kolegialnie decyzjÄ™ o rozpoczÄ™ciu Å›ledztwa.DziaÅ‚ania Kornela W.miaÅ‚y objąć Å›rodowisko tak zwanych exów, czyli eks-pisarzy, których (czwarte piÄ™tro WydziaÅ‚ Demencji) w swoim czasie pozbawiono operacyjnie bÄ…dz metodÄ… tzw.per-swazji totalnej zdolnoÅ›ci kreacyjnych, dla ich dobra rzecz jasna, choć być może wwiÄ™kszym stopniu chodziÅ‚o tu o dobro ogółu.Wciąż mogli pamiÄ™tać jakieÅ› dawnekontakty, jakieÅ› pożyteczne dla Å›ledztwa szczegóły.Kornel W.skierowaÅ‚ siÄ™, a poruszaÅ‚ siÄ™ z nawyku krokiem niekonwencjonalnym, toskakaÅ‚ na jednej nodze, to znów przechodziÅ‚ na krok Å‚yżwowy, posuwiÅ›cie pÅ‚ynny, doSanatorium pod KlepsydrÄ…, gdzie rezydowali pacjenci WydziaÅ‚u Demencji.ChciaÅ‚ uciąćsobie pogawÄ™dkÄ™ z%7Å‚orżem (prawdziwych personaliów nigdy nie ustalono), legendÄ…pisarskiego cechu; jego Å‚Ä…czność z kreowanÄ… postaciÄ… (przed lobotomiÄ…, oczywiÅ›cie)siÄ™gaÅ‚a odlegÅ‚oÅ›ci okoÅ‚o dwóch kilometrów, co byÅ‚o dotÄ…d niepobitym rekordem.Cenzora nieustannie krÄ™ciÅ‚o w nosie na skutek wiosennego oddziaÅ‚ywania pyÅ‚kówtraw oraz poezji miÅ‚osnej.Emanacja twórczoÅ›ci poetów okazywaÅ‚a siÄ™ zwykle dośćnieszkodliwa, ale z pewnoÅ›ciÄ… uciążliwa byÅ‚y to drobiny o regularnym ksztaÅ‚cie, jużto gwiazdek, już spiral (niektórzy naukowcy dostrzegali w nich podobieÅ„stwo dofraktali), które unosiÅ‚y siÄ™ w powietrzu.Przez jakiÅ› czas obawiano siÄ™ ich wpÅ‚ywu napÅ‚uca i inne narzÄ…dy wewnÄ™trzne; szybko jednak potwierdzono obojÄ™tny wpÅ‚yw poezjina ludzkÄ… kondycjÄ™.Po drodze, gdzieÅ› w okolicach Prospektu Prawdy Absolutnej, a może ulicy Twardej,znów zebraÅ‚o siÄ™ Kornelowi W.na wspomnienia.Wciąż Å›wietnie pamiÄ™taÅ‚, jak siÄ™ towszystko zaczęło.Zjawisko urealnienia Postaci dotknęło równoczeÅ›nie kilku,niekoniecznie znanych pisarzy krajowych.Co u zarania swego musiaÅ‚o wyglÄ…daćkomicznie, wkrótce ze wzglÄ™du na skalÄ™ zjawiska przemieniÅ‚o siÄ™ w tragediÄ™.Przyczyn niezwyczajnoÅ›ci na dobrÄ… sprawÄ™ nigdy nie ustalono.Może szÅ‚o o magicznÄ…barierÄ™ iloÅ›ci (autorów), która nagle i nieoczekiwanie przeszÅ‚a w jakość.Ale dlaczegowyÅ‚Ä…cznie na tym, Å›ciÅ›le okreÅ›lonym, skrawku globu? Osobliwość zdawaÅ‚a siÄ™ szano-wać granice nie wykraczaÅ‚a nawet o milimetr poza.Znalezli siÄ™ natychmiast naukowcy ferujÄ…cy mÄ™tne dość i ryzykowne, bo niemożliwedo zweryfikowania, hipotezy o natężeniu obserwacji, która przeszÅ‚a w kreacjÄ™ parafrazowano tu pseudo-teorie rodem z kwantowej fizyki, różne antropicznenadinterpretacje, wedle których WszechÅ›wiat powstaÅ‚ po to, by być obserwowany (wdużym uproszczeniu, rzecz jasna); co siÄ™ ongiÅ› dokonaÅ‚o na skalÄ™ najszerszÄ… zmożliwych, teraz powtarzaÅ‚o siÄ™ na skalÄ™ węższÄ… znacznie, tu i teraz, za sprawÄ… pisarzy,którzy, jak wiadomo, intensywnie obserwujÄ… rzeczywistość.Ale i to nie tÅ‚umaczyÅ‚o wÄ…-skiej reprezentacji geograficznej zjawiska.Przedstawiciele wszystkich religii, wyjÄ…tkowozgodnie, potÄ™pili akty niespodziewanych kreacji jako cud bluznierczy i pozorny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]