[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Biednym, chorym, lecącym nałeb, na szyję w przepaść.Zwiat mi wirował, ale nie w oczach,które miałam zaciśnięte, tylko w żołądku, płucach, krwiobiegui mózgu.Miałam nadzieję, że w tym ostatnim nie dokonają sięnieodwracalne zmiany.Wyleczyłam się raz na zawsze z ulubionych karuzel i huśtawek.Nie wiem kiedy, w jaki sposób oraz85kto dokonał mojej pionizacji.Chciałam jedynie wrócić do Tamary i rozwieszając z nią kolorowe baloniki, czekać na powrótEli.Zamiast tego zamajaczyły przede mną trzy postacie,z okropnym wrzaskiem gratulując mi odwagi.A więc byłam odważna? Niech im będzie, byleby przestali krzyczeć.- Teraz wy - wyszeptałam.- Przemyśl to - negocjacje rozpoczął Adam.- Miałaś dzisiajdo wykorzystania trzy życzenia.- Było już wesołe miasteczko, teraz to - kontynuował Aukasz.- Zostało tylko jedno, nie zmarnuj go.- Na górę! - warknęłam.- Chcę to zobaczyć!Wieczorem położyłam się wcześniej niż zwykle.Nie przyjęłam zaproszenia na kolację i wspólne opijanie moich genialnychpomysłów, przysparzających tak ekstremalnych przeżyć.Zwiętowanie trwało dość długo.Rano objęliśmy swoje stanowiska, jakby nic się nie stało.Kiedy jednak odpłynęliśmy na bezpieczną odległość od naszych kolegów, Piotr powrócił do przeżyć dnia poprzedniego.- Bałaś się?Zbyłam go milczeniem.- Ja jak jasna cholera! - próbował mnie zachęcić do wynurzeń.Bezskutecznie.- Do ostatniej chwili miałem nadzieję.- Zamiast zakończyć zdanie, zaczął penetrować mnie wzrokiem.- Na co? - Nie wytrzymałam napięcia.- %7łe pozostaniesz jednak przy wcześniejszej decyzji.- Niby jakiej?- Nie udawaj, że nie pamiętasz.Pod opalenizną pojawiło się coś przypominającego rumieniec.- Chodzi o tę propozycję łóżkową? %7łartowałam!- Szkoda.- Słuchaj - rzuciłam się na niego z pazurami.- Co ty sobie86wyobrażasz? Jesteś przystojnym facetem, ale to nie oznacza, żemam na ciebie ochotę.Nic o tobie nie wiem, a nie sypiam z nieznajomymi!- Masz kogoś? - pominął mój wybuch.- Nawet jeżeli aktualnie nie, to nie znaczy, że jestem aż takzdesperowana, żeby się przespać z gejem!Zapadła cisza.Ale tylko na chwilę.Piotr zaczął się śmiać, coraz głośniej i głośniej.- Skąd ci to przyszło do głowy?- Trzech mężczyzn wyglądających na amantów filmowych,szalenie miłych i niezwykle uroczych, wypoczywających bezpanienek? Masz inne wytłumaczenie?- I jeszcze potraktowaliśmy cię od początku jak kumpelę,z którą można pogadać o łaszkach, kosmetykach i innych takich.- Pokiwał głową.- Dziewczyno - dodał po chwili - Aukasz właśnie się rozwiódł! Adam, jako najlepszy przyjaciel, porzucił żonę i dzieciaki u teściów, żeby mu zafundować ten rejs.- A ty?- A ja jestem wolnym strzelcem.Moja była dziewczyna wyjechała na zagraniczne stypendium i postanowiła zostać tam nazawsze.Ja nie chciałem wyjechać, więc nasze drogi się rozeszły.Miałem potem kilka bliższych znajomych, ale nie były to związki rokujące wspólną przyszłość.%7ładna z nich nie chciała zemną żeglować.Pogłaskał mnie po głowie.Być może było to słodkie kłamstwo.Z pewnością zakończenie było ułożone specjalnie pode mnie, a mimo to poczułam łagodne ciepło rozpływające się po całym ciele.Rozum podpowiadał mi, że jestem za stara na wakacyjne romanse, alechciałam tego i byłam pewna, że on też tego chce.- Skąd jesteś? Co robisz w życiu? - zaatakowałam go nowąserią pytań.87Słuchałam.Piotr snuł swoją opowieść tak spokojnie i rzeczowo, żeuznałam ją za prawdziwą.Z Adamem i Aukaszem łączyła gowieloletnia przyjazń jeszcze z czasów szkoły średniej.Po jejukończeniu ich drogi się rozeszły.Kiedy spotkali się po latach,obaj mieli już rodziny.Skupił się więc na pracy w banku i naswoim związku.W tym czasie Aukasz przeżywał pierwszy małżeński kryzys i szukał towarzystwa.Adam stał trochę na uboczu w oczekiwaniu na kolejno przychodzące na świat dzieci.Miał jednak wspaniałą i tolerancyjną żonę, która sama zachęcała go do wypadów z przyjaciółmi.I tak im się to kręciło.Dlamnie jednak najważniejsza była informacja, że z mojego rodzinnego Wrocławia do Poznania można się było przemieścićw dwie godziny.Na wieczór zaplanowaliśmy długą wędrówkę po PuszczyPiskiej.Chcieliśmy zmęczyć naszych towarzyszy i zostać sami.Jakoś nie zakładaliśmy, że my także możemy się wyczerpać.Rozpierała nas energia.Po umocowaniu jachtów w małej, prawie kameralnej, gdybynie liczyć sąsiadów z prawej i lewej, zatoczce oddaliśmy się zabawom i uciechom wodnym.Dopiero po obfitym posiłku rzuciliśmy pomysł leśnej marszruty.Aukasz nie do końca był przekonany, po co mielibyśmy to robić, na szczęście przegrał jednakw tajnym głosowaniu wynikiem 3:1.Poszliśmy.Sportowego stroju, złożonego między innymi z krótkichspodenek, pożałowałam mniej więcej po kwadransie.Jak napuszczę przystało, teren najeżony był roślinnością broniącąwstępu do matecznika.Tak przynajmniej starałam wytłumaczyć sobie liczne ranki i zadrapania gęsto zdobiące moje nogi.Przynajmniej były długie i opalone.Krótki top na ramiącz-kach też prezentował się elegancko tylko przez chwilę.Z satysfakcją oceniałam jednak swoją przewagę obuwniczą - jako je-88dyna zamiast klapek włożyłam adidasy.Mimo pełni lata po godzinie wyglądałam jak Pani Jesień.Liście i igły miałam wszędzie.Aukasz odkrywał uroki natury, zbierał jagody i grzyby, nawet te, co do których miałabym duże zastrzeżenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]